About: dbkwik:resource/5aIJYlSPsLOdhY3awnUiog==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Straszny wynalazca/16
rdfs:comment
  • Dotąd spisywałem swoje wrażenia dzień po dniu. Odtąd spisywać je muszę godzina po godzinie, minuta po minucie. Kto wie, czy nie odkryję ostatniej tajemnicy Tomasza Roch, czy nie przekażę jej w tym dzienniku?… Jeżeli zginę w tej walce, niech Bóg pozwoli, komu należy, znaleźć na mym trupie opowiadanie dziejów pięciomiesięcznego mego pobytu w pieczarze Back-Cup!… File:'Facing the Flag' by Léon Benett 38.jpg Do wieczora pracowano nad ustawieniem sześciu kozłów w różnych punktach wybrzeża, upatrzonych zgóry. Idę w tę stronę; po drodze stwierdzam, że łódź jest na zwykłem miejscu przy tamie.
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Rozdział XVI
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
adnotacje
  • Dawny|1922 r
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Juliusz Verne
abstract
  • Dotąd spisywałem swoje wrażenia dzień po dniu. Odtąd spisywać je muszę godzina po godzinie, minuta po minucie. Kto wie, czy nie odkryję ostatniej tajemnicy Tomasza Roch, czy nie przekażę jej w tym dzienniku?… Jeżeli zginę w tej walce, niech Bóg pozwoli, komu należy, znaleźć na mym trupie opowiadanie dziejów pięciomiesięcznego mego pobytu w pieczarze Back-Cup!… File:'Facing the Flag' by Léon Benett 38.jpg Przedewszystkiem Ker Karraje, inżynier Serkö, kapitan Spade i kilku ich towarzyszy udali się na wybrzeże wysepki. Gdybym mógł za nimi podążyć, wcisnąć się między skały, patrzeć na zbliżające się okręty… Po upływie godziny wszyscy wracają do Bee-Hive, pozostawiwszy kilkunastu ludzi na straży. Ponieważ w tej porze roku dni są krótkie, do rana nic grozić nie może. Oblegający, wiedząc w jakim stanie obrony znajduje się Back-Cup, nie odważą się wylądować, a zatem atak nocny jest wykluczony. Do wieczora pracowano nad ustawieniem sześciu kozłów w różnych punktach wybrzeża, upatrzonych zgóry. Poczem inżynier Serkö udaje się do pracowni Tomasza Roch. Czyż chciałby go powiadomić o tem, co zaszło… donieść mu o eskadrze zbliżającej się ku Back-Cup… powiedzieć mu, że fulgurator Roch ma bronić wysepki? Wtem tylko na pewno, że z pięćdziesiąt pocisków, naładowanych każdy kilkoma kilogramami materjału wybuchowego o niebywałej sile, jest gotowych do wykonania dzieła zniszczenia. Co zaś do płynu zapalnika, Tomasz przygotował go w dostatecznej ilości w kilku rurkach i, jestem tego aż nadto pewny, nie odmówi swej pomocy korsarzom Ker Karraja! Przy tych przygotowaniach zeszedł dzień. Nadeszła noc. Półmrok panuje w pieczarze, zapalono bowiem tylko lampy w Bee-Hive. Wracam do celi, starając się być jak najmniej na widoku. Czy podejrzenia, które mogłem wzbudzić w inżynierze Serkö, nie zwiększyły się wraz ze zbliżeniem się eskadry do Back-Cup?… Ale czy okręty dążą rzeczywiście ku wysepce?… Czy nie płyną jedynie przez morze Bermudzkie i nie znikną niebawem z horyzontu?… Wątpliwość ta nasunęła mi się mimowoli… Nie, nie!… A zresztą, sądząc z tego, co mówił sam kapitan Spade… okręty zatrzymały się w pewnej odległości od wysepki. Do jakiego państwa należą?… Czy Anglicy, chcąc pomścić zgładzenie Sworda, podjęli się na swoją rękę trudów tej wyprawy? Czy inne krążowniki nie przyłączyły się do niej?… Nic nie wiem… i nic wiedzieć nie mogę!… Ale, mniejsza o to!… Oby tylko zburzono tę jaskinię, choćbym miał być zmiażdżony przez jej zwaliska, choćbym miał zginąć, jak bohaterski porucznik Davon i jego dzielna załoga! Przygotowania do obrony nie ustają. Odbywają się według pewnego planu, z rozwagą, pod kierownictwem inżyniera Serkö. Widoczna, że korsarze są pewni, iż statki ulegną zniszczeniu, o ile przekroczą niebezpieczny obręb. Ufają bezwzględnie fulguratorowi Roch. Oddani całkowicie okrutnej myśli zgładzenia okrętów, zapomnieli o przyszłości!… Przypuszczam, że kozły ustawione są na północno-zachodniej stronie wybrzeża, a korytka skierowane na północ, zachód i południe. Wschodnia bowiem część wysepki jest zabezpieczona rafami, które się ciągną aż do wysp Bermudzkich. Około dziewiątej odważam się wyjść z celi. Nie zwracają na mnie uwagi, może więc uda mi się przejść niepostrzeżenie. Gdybym mógł dostać się do korytarza, a stąd do wybrzeża i ukryć się w skałach!… Doczekać tam wschodu słońca!… Dlaczegóż nie miałbym tego dokonać, skoro Ker Karraje, inżynier Serkö, kapitan Spade i korsarze są nazewnątrz wysepki?… W tej chwili brzegi jeziorka są puste, ale wejścia do korytarza pilnuje malajczyk. Wychodzę i niewiele myśląc, udaję się w stronę pracowni Tomasza Roch. Myśl moja skupia się wyłącznie na osobie mojego ziomka!… Zastanowiwszy się, przychodzę do przekonania, że nie wie on nic o obecności eskadry na wodach Back-Cup. Zapewne w ostatniej dopiero chwili inżynier Serkö postawi go w obliczu zemsty, którą tak zręcznie podniecał w jego sercu! Błyskawicznie przychodzi mi na myśl, żebym ja mianowicie uświadomił Tomasza Roch w tej ostatecznej godzinie, kim są ci ludzie, którzy wciągają go do swych zbrodniczych postępków i żebym mu przedstawił całą odpowiedzialność, jaką ponosi za swe czyny… Tak… spróbuję i obym mógł wykrzesać z tej duszy zbuntowanej przeciwko niesprawiedliwości ludzkiej, niewygasłą iskrę patriotyzmu! Tomasz Roch znajduje się w swej pracowni. Musi być sam, gdyż zajęty jest wyrobem swego zapalnika, a wtedy nikomu wejść nie wolno… Idę w tę stronę; po drodze stwierdzam, że łódź jest na zwykłem miejscu przy tamie. Dla ostrożności chowam się poza pierwszy rząd słupów i boczną drogą podążam do pracowni, z myślą przekonania się, czy niema w niej nikogo oprócz Tomasza Roch. Zagłębiwszy się pod ciemne łuki, dostrzegam z przeciwległej strony jeziorka silne światło, wydostające się poprzez wąskie okno pracowni. Zresztą cały ten południowy brzeg jest ciemny, naprzeciw zaś Bee-Hive jest częściowo oświetlona aż do północnej ściany. Poprzez otwór sklepienia błyszczy kilka gwiazd. Niebo jest pogodne, burza ustala, wiatr nie przenika do wnętrza Back-Cup. Dotarłszy do pracowni, pełzam wzdłuż ściany i wspiąwszy się do okna, widzę Tomasza Roch. Jest sam. Przypatruję się jego głowie, odbijającej wyraźnie od jasnego tła pracowni. Rysy twarzy wydłużyły się, głęboka zmarszczka osiadła na czole, ale jego oblicze wyraża spokój i zrównoważenie. Nie przypomina on bynajmniej pacjenta Healthful-House, zagrożonego zaciemnieniem umysłu pod wpływem nowego ataku… Tomasz Roch położył na stole dwie rurki szklane, trzecią podnosi ku światłu, bada czystość zawartego w niej płynu. Mam ochotę wpaść do pracowni, schwytać te rurki i połamać… Ale czyż Tomasz Roch nie zastąpi ich innemi? Powracam do mego pierwszego zamiaru. Otwieram drzwi, wchodzę i mówię: – Tomaszu Roch. Ani mnie widział, ani słyszał. – Tomaszu Roch! – powtarzam. Podnosi głowę, odwraca się, spogląda na mnie… – A, to pan, Simonie Hart? – odpowiada spokojnie, nawet obojętnie. A zatem dowiedział się o mojem nazwisku od inżyniera Serkö, który go objaśnił, że nie dozorca Gaydon, ale Simon Hart pilnował go w Healfhful-House. – Pan wie? – rzekłem. – Tak, jak wiem, w jakim celu pełniłeś przy mnie swą służbę… Miałeś nadzieję dowiedzenia się tajemnicy, za którą nie chciano mi zapłacić żądanej sumy!… Tomasz Roch wie o wszystkiem, może jednak ułatwi mi to spełnienie mego zamiaru. – Nie udało ci się, Simonie Hart, a co do tego – dodał, potrząsając rurką – tego nie wie nikt… i wiedzieć nikt nie będzie! Jak się tego spodziewałem, Tomasz Roch nie wyjawił tajemnicy swego zapalnika! Spojrzałem mu prosto w oczy i rzekłem: – Tomaszu Roch, wiesz kim ja jestem, ale czy wiesz u kogo jesteś?… – U siebie! – zawołał. Widocznie Ker Karraje przekonał go o tem… Wynalazca uważa Back-Cup za swoją siedzibę… Bogactwa nagromadzone w tej pieczarze za swoją własność… jeżeli Back-Cup będzie atakowane, to w celu zabrania mu skarbów… a będzie ich bronił, ma prawo ich bronić! – Tomaszu Roch – mówię – posłuchaj mnie. – Co masz mi powiedzieć, Simonie Hart? – Tę pieczarę, do której uprowadzono nas obu, zamieszkuje banda korsarzy… Tomasz Roch przerywa mi – nie wiem nawet, czy mnie rozumie – i woła gwałtownie: – Powtarzam ci, że bogactwa nagromadzone tutaj są ceną mego wynalazku… Należą do mnie… Zapłacono za fulguratora tyle, co zażądałem… sumę, której mi odmówiono wszędzie… nawet w moim własnym kraju… a więc i w twoim… nie pozwolę się ograbić! Cóż miałem odpowiedzieć na te bezsensowne twierdzenia? Ciągnąłem wszakże dalej: – Tomaszu Roch… przypominasz sobie Healthful-House? – Healthful-House… gdzie mnie zamknięto, polecając dozorcy Gaydon, aby śledził każde moje słowo, aby ukradł moją tajemnicę… – Tomaszu Roch, nie myślałem nigdy o zapłacie za twą tajemnicę… nie podjąłbym się nigdy takiego zlecenia… Ale byłeś chory… a raczej twój rozum… a nie chciałem, żeby tajemnica twoja była stracona… Tak, gdybyś mi ją był odkrył podczas jednego z twych ataków, zachowałbym dla ciebie całą sławę i zapłatę! – Doprawdy, Simonie Hart! – odpowiada wzgardliwie Tomasz Roch. – Sława i zapłata… za późno mówisz mi o tem!… Zapominasz, że nałożono na mnie kaftan warjatów… pod pozorem obłędu… tak! pod pozorem, gdyż nie straciłem rozumu nigdy, nawet na jedną godzinę, o czem się możesz przekonać sam, patrząc na mnie, odkąd jestem wolny… – Wolny!… Myślisz, że jesteś wolny, Tomaszu Roch!… Wśród murów tej pieczary nie jestżeś bardziej zamknięty, niż w murach Healthful-House! File:'Facing the Flag' by Léon Benett 39.jpg – Człowiek, który jest u siebie – odpowiada Tomasz Roch – z wzrastającym gniewem – wchodzi i wychodzi, jak mu się podoba i kiedy mu się podoba!… – Słowo moje wystarczy, aby wszystkie drzwi otworzyły się przede mną!… To mieszkanie jest moje!… Hrabia d’Artigas oddal mi je na własność z wszystkiem, co zawiera!… Niech strzeże się ten, kto zechce mi je odebrać!… Mam czem go zgładzić, Simonie Hart! Przy tych słowach wynalazca porusza gorączkowo rurką, którą trzyma w ręku. Wtedy zawołałem: – Hrabia d’Artigas oszukał cię, Tomaszu Roch, jak oszukał tylu innych!… Pod tem nazwiskiem kryje się jeden z najstraszniejszych złoczyńców, grasujących na morzach oceanu Spokojnego i Atlantyckiego!… Jest to bandyta obciążony szeregiem zbrodni… jest to wstrętny Ker Karraje! – Ker Karraje! – powtórzył Tomasz Roch. Zastanawiam się, czy to nazwisko nie zrobiło na niego wrażenia, czy nie przypomina sobie kim był ten, który je nosił. W każdym razie stwierdzam, że wrażenie to znika szybko… – Nie znam tego Ker Karraja – rzekł Tomasz Roch, wskazując mi ręką, abym wyszedł. – Znam tylko hrabiego d’Artigas. – Tomaszu Roch – powiedziałem, czyniąc ostatni wysiłek – hrabia d’Artigas i Ker Karraje są tą samą osobą!… jeżeli ten człowiek kupił od ciebie twą tajemnicę, to uczynił to w celu zapewnienia sobie bezkarności swych zbrodni, ułatwienia sobie popełnienia nowych. Tak… jest to przywódca korsarzy… – Korsarze… – woła Tomasz Roch, którego rozdrażnienie wzmaga się w miarę rozmowy. – Korsarze – to ci, którzy odważyli się niepokoić mnie w mej siedzibie, którzy próbowali to uczynić zapomocą Sworda… Serkö powiedział mi wszystko… chcieli mi zabrać całe moje mienie… sprawiedliwą nagrodę za mój wynalazek… – Nie, Tomaszu Roch, to są ci, którzy uwięzili cię w tej pieczarze Back-Cup, którzy chcieli wyzyskać twój genjusz dla swej obrony i którzy pozbędą się ciebie, skoro posiądą wszystkie twoje tajemnice!… Tomasz Roch przerywa mi przy tych słowach… Zdaje się, iż nic już nie słyszy, co mówię… Podąża za swoją myślą, tą natrętną myślą zemsty, tak zręcznie wyzyskaną przez inżyniera Serkö, a w której skupiła się cała jego nienawiść. – Bandyci – mówi – są to ci ludzie, którzy mnie odepchnęli, nie wysłuchawszy… którzy mnie poili niesprawiedliwością… którzy mnie przygnietli wzgardą i odmową… którzy mnie wyganiali z kraju do kraju, podczas gdy niosłem przewagę, niezwyciężoność i wszechpotęgę!… Tak! wieczna historia wynalazcy, którego nie chcą wysłuchać, któremu obojętni lub zazdrośni odmawiają środków do wypróbowania wynalazków, do kupienia ich za cenę przez nich podaną… Znam ją… i wiem, ile zawiera w sobie przesady… Nie jest to odpowiednia chwila do dyskutowania z Tomaszem Roch… Przychodzę do przekonania,. że dowodzenia moje nie trafiają do tej duszy wzburzonej, do tego serca, w którem rozczarowanie wznieciło tyle nienawiści, do tego nieszczęśliwca, ofiary Ker Karraja i jego wspólników!… Odkrywając mu istotne nazwisko Hrabiego d’Artigas, mówiąc mu o tej bandzie i o jej przywódcy, myślałem, że wyrwę go z pod ich wpływów, że wskażę mu zbrodniczy cel, do którego go pchają… Omyliłem się!… Nie wierzy mi!… A zresztą, Artigas, czy Ker Karraje, mniejsza o to!… Czyż nie Tomasz Roch jest panem wysepki Back-Cup? Nie jestże on posiadaczem bogactw nagromadzonych tu przez dwadzieścia lat zbrodni i napadów?… W poczuciu mej bezsilności wobec tego zwyrodnienia moralnego, nie wiedząc, którędy trafić do tej istoty zranionej, do tej duszy nieświadomej odpowiedzialności swych czynów, cofam się powoli ku drzwiom pracowni… Co ma się spełnić, spełnić się musi, nie w mojej bowiem jest mocy przeszkodzić strasznemu rozwiązaniu, od którego dzieli nas zaledwie godzin kilka. Zresztą Tomasz Roch nawet mnie nie widzi. Wydaje mi się, że zapomniał, iż tu jestem, jak zapomniał o wszystkiem, o czem mówiliśmy. Wrócił do swych zajęć, nie zwróciwszy uwagi, że nie jest sam… Jest jeden sposób, aby uprzedzić katastrofę… Rzucić się na Tomasza Roch… ubezwładnić go… zabić… tak, zabić! Nakazuje mi to prawo… obowiązek... Nie mam broni… ale na tym stole widzę narzędzia… dłóto… młotek… Kto mnie powstrzyma od rozbicia głowy temu wynalazcy?.. Skoro go nie stanie… rozbiję jego rurki… i jego wynalazek istnieć przestanie, jak on sam… Okręty będą mogły się zbliżyć… wylądować… zburzyć wysepkę swemi działami… Ker Karraje i jego wspólnicy zginą do ostatniego… Przed zabójstwem, które będzie karą za tyle zbrodni, czyż mogę się wahać?… Kieruję się w stronę stołu… Dłóto stalowe leży na nim… tylko rękę wyciągnąć… Tomasz Roch odwraca się. Za późno… Powstałaby walka… walka… hałas… Posłyszanoby krzyki… Kilku korsarzy jest w tych stronach… Słyszę nawet odgłos kroków na piasku wybrzeża… Zaledwie mi starczy czasu do ucieczki, o ile nie chcę być zaskoczony… Jednakże raz jeszcze, raz ostatni próbuję obudzić uczucie patrjotyzmu u wynalazcy i mówię: – Tomaszu Roch, okręty się zbliżają… chcą zburzyć tę jaskinię korsarzy… Może na którym z nich powiewa sztandar francuski? Tomasz Roch patrzy na mnie… Nie wiedział, że Back-Cup ma być atakowane. Ja dopiero mówię mu o tem… Czoło jego zaczyna się marszczyć… zjawia się błysk w oczach… – Tomaszu Roch… czy ośmielisz się skierować swój pocisk na sztandar swej Ojczyzny… sztandar trójkolorowy?… Tomasz Roch podnosi głowę, potrząsa nią nerwowo, poczem robi ruch pogardliwy. – Na ojczyznę twoją, Tomaszu Roch… – Ja nie mam już ojczyzny, Simonie Hart! – woła. – Wynalazca odepchnięty nie ma ojczyzny!… Tam gdzie znalazł przytułek, tam jest jego ojczyzna!… Chcą zabrać moje dobro… będę się bronił… i gore, gore tym, którzy mnie zaczepią!… Po czem, przystąpiwszy gwałtownie do drzwi swej pracowni: – Wyjdź… wyjdź… – powtarzał głosem tak donośnym, że musiano go słyszeć w Bee-Hive. Zaledwie starczy mi czasu, ażeby uciec.
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software