rdfs:comment
| - Rozśmiał się bogów ociec, i z górnego gmachu Upuścił patyk: ten spadłszy na wodę, Spłoszy szelestem tak lękliwą trzodę, Że się po Burtach z srogiego przestrachu Skryje bez duszy: Ani się ozwie żadna, ani ruszy. Gdy więc moknie wśrzód iłu mocarstwo takowe, Jedna przypadkiem, i to po cichu, Wyściubi z bagniska głowę, Chcąc się tak złemu przypatrzyć lichu. Toż gdy się o nim na swe oczy wywie, Wszystkie do niego przywoła skwapliwie. Złożywszy one z siebie postrach niesłychany, Przypływają na przemiany; Image:PD-icon.svg Public domain
|
abstract
| - Rozśmiał się bogów ociec, i z górnego gmachu Upuścił patyk: ten spadłszy na wodę, Spłoszy szelestem tak lękliwą trzodę, Że się po Burtach z srogiego przestrachu Skryje bez duszy: Ani się ozwie żadna, ani ruszy. Gdy więc moknie wśrzód iłu mocarstwo takowe, Jedna przypadkiem, i to po cichu, Wyściubi z bagniska głowę, Chcąc się tak złemu przypatrzyć lichu. Toż gdy się o nim na swe oczy wywie, Wszystkie do niego przywoła skwapliwie. Złożywszy one z siebie postrach niesłychany, Przypływają na przemiany; Aż wnet i cała rozpustnie przypada, I na sam patyk wskakuje gromada. Wiec gdy go takim afrontem i wzgardy Rozwiozła zelży swywola, Znów do Jowisza szle sztafetę hardą, Prosząc o inszego Króla, — Co by ich obyczaje wychodzące z granic, I zbytnią rozwiązłość ukrócił; Gdyż ten, którego im zrzucił, Niczego nie wart i nie zdał się na nic. Wtedy im zeszłe wodnego Węża, Jedną po drugiej co na ząb srogi Począł je chwytać. Darmo niebogi, Bez siły i bez oręża, Umykają od zguby; co większa, i głosu Boją się podnieść. Kryjomo zatem Merkurego uproszą, by ze swym palcatem Poskoczył do Jowisza: żeby z tego losu Wybawił one, a w okropnym stanie Raczył nad nimi mieć zmiłowanie. Ale im na to odpowie król nieba: Proście, nie proście! Wyrok już stanął, znosić go trzeba: Nie chcieliście dobrego, złego teraz znoście. Image:PD-icon.svg Public domain
|