About: dbkwik:resource/EN49U3xMo48ASszptC2Oow==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Ordynat Michorowski/49
rdfs:comment
  • Baronówna pragnęła ciszy, zaczęła marzyć o wstąpieniu do klasztoru. Ale myśl ta była jedynie przywłaszczoną, nie zaś istotną. Lucia chciała od razu w Belgii pozostać w klasztorze, w którym przebywała po śmierci Stefci Rudeckiej. Lecz oparł się temu Bodzio, i ona znowu mu uległa. Gdy jechali we troje na dworzec kolejowy, Lucia w nerwowym podnieceniu spoglądała przez okno karety na zaśnieżone ulice Paryża. Nareszcie rzekła: – Pozostawiam tu swoją przeszłość. – Tak, i zapomnij o niej - odrzekł Bohdan. - Byłaś, kuzynko, pogrążona we śnie przez szereg lat. Dopiero teraz otwiera się przed tobą... – Tak.
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • XLIX
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Helena Mniszkówna
abstract
  • Baronówna pragnęła ciszy, zaczęła marzyć o wstąpieniu do klasztoru. Ale myśl ta była jedynie przywłaszczoną, nie zaś istotną. Lucia chciała od razu w Belgii pozostać w klasztorze, w którym przebywała po śmierci Stefci Rudeckiej. Lecz oparł się temu Bodzio, i ona znowu mu uległa. Gdy jechali we troje na dworzec kolejowy, Lucia w nerwowym podnieceniu spoglądała przez okno karety na zaśnieżone ulice Paryża. Nareszcie rzekła: – Pozostawiam tu swoją przeszłość. – Tak, i zapomnij o niej - odrzekł Bohdan. - Byłaś, kuzynko, pogrążona we śnie przez szereg lat. Dopiero teraz otwiera się przed tobą... – Furta klasztorna. Powinnam była dawno ją przekroczyć - wybuchnęła Lucia ze spazmatycznym dreszczem. Księżna położyła swą miękką dłoń na ręku dziewczyny. – Wierz mi, dziecko, są nieszczęśliwsi od ciebie. Są tacy, których nikt nie kocha, a jednak idą w świat samotni i dążą do czegoś, i zawsze pragną. – I w końcu rozbijają głowę o bramę, za którą jest tylko utopia - odparła baronówna. – Nie, bywa za nią czasem nowy horyzont i taka ogromna perspektywa, że przeszłość wydaje się malutką łączką wobec tego obszaru. Dziewczyna uważnie sięgnęła wzrokiem do oczu księżnej, jakby chcąc wywlec z niej duszę. – Mnie już taka... niespodzianka nie czeka - rzekła ponuro. – Ach, dziecko moje! Jesteś tylko widzem swego życia i jego krytykiem, ale nie autorem. Możesz się domyślać epilogu, lecz go nie znasz. Los, to twórca genialny, dowcipny! I... Często złośliwy. A ja ci mówię, że bywają epilogi o większej wartości, niż najpiękniejszy prolog. Ostatnie słowo w danym dziele czasem się staje pierwsze w nieznanej nam sztuce, będącej w przestrzeni. Tylko nikt się tego nie domyśla. – Więc babcia sądzi, że ja... Lucia spotkała palący wzrok Bohdana i zająknęła się. – Sądzę - odrzekła księżna - że to wszystko, coś przeżyła, jest pierwszą i małą częścią dużego tomu. I jeszcze nie byłaś dotychczas w pełnym świetle. Otaczały cię roje świetlików, chodziłaś w ich smudze tęczowej, ale migocącej, nie umiejscowionej. One zagasły; przed tobą wschód słońca! Zaślepiona ułudnymi błyskami, nie od razu ujrzysz tę nową, odmienną i prawdziwą jasność. Gdy ją zobaczysz, wówczas odczujesz moc ducha i powiesz sobie: Idę w życie. To będzie dopiero twoim odrodzeniem... Lucia zamyślona, zasłuchana, nie spostrzegła się, że łzy wielkie spadły jej z oczu, i że Bohdan patrzył na nie chciwie a łagodnie, jak słońce na rosę kwiatu. Rzewność miał w źrenicach i powagę, i myśl głęboką. Lucia wiedziona czułością, rzadką u niej, pochyliła się i ucałowała rękę księżnej; jednocześnie Bohdan zrobił to samo. Głowy ich się zetknęły, w ślad za tym spotkały się oczy. Lucia ujrzała w nich tyle uczuć, tyle promieni, sypiących się kaskadą, że z dreszczem trwogi spuściła powieki. Oczy Bohdana były dopełnieniem słów księżnej. – Oto wschód! - mignęła myśl nagła. Lucia przestraszyła się jej, jakby objawienia nieziemskiego. Dojechali do dworca. Baronówna zmierzała już do wagonu, gdy wtem stanęła. Ukrop krwi wartkiej oblał ją całą. Ujrzała Brochwicza tuż przed sobą. Patrzył na nią prawie przerażony. Żal, współczucie, odezwały się w niej. Wyciągnęła rękę do hrabiego. – Żegnamy się. Wszak prawda? - szepnęła z uczuciem. Uścisnął jej dłoń w milczeniu. – Czy i pan wyjeżdża? – Tak. – Dokąd? Jerzym zatrząsł gniew. Chciał odejść, ale przemógł się i odparł spokojnie: – W przestrzeń nieznaną. Lucia rozjaśniła się, jakby po cieniu padła na nią smuga świetlista. – Ja także! Więc może i pan znajdzie... wschód?! Nowy, odmienny, prawdziwy wschód! Mocno ścisnęła palce Brochwicza i prędko wbiegła do wagonu. Hrabia ścigał oczyma znikający pociąg, który unosił Lucię, wytężał wzrok, by do ostatka nie stracić ani jednego szczegółu, ani jednego ruchu uciekającej masy wagonów. Krwawa łuna rozlała się w źrenicach Jerzego i przez nią widział szczątki swego snu. Gdyby nie przytomność umysłu, Jerzy rozdarłby piersi swoje i pokazał pustkę w nich - czarną jamę, wyżłobioną przez gorycz, przez rozpacz, przez zawód bolesny. Ona mi na końcu o wschodzie mówiła - myślał błędnie. – Jaki wschód? Czy dla niej świta?... – Wschód dla mnie... Ha, ha! Brochwicz zapragnął nagle ruchu, gwaru. Ujrzał w wyobraźni morza, oceany, góry lodowe, skały nieprzebyte. Usłyszał krok bałwanów, zgrzyt wichru o maszty, trzask, łomot lodowców. W podróż! W podróż! Uczuł szaloną wolę, konieczność podróżowania... W przestrzeń! Do... – Wschodu - szepnął głos Luci. – Nie! W przestrzeń do ukojenia.
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software