rdfs:comment
| - A więc na zawsze żegnasz mię? To dobrze. Pokój niech będzie z tobą, piękna pani. Czy z tobą rozstać się boleśnie rani? Z żyjących jestem: wszystko zniosę chrobrze. Oto jest pierścień, odbierz. Kamień złoty, Jak lustro w ramie srebrzystej, majaczy; Oto są listy, mówiące inaczej Niźli twe usta... Stylistyczne zwroty. Nie szydzę, pani. Wierzyłem niezłomnie W wszystkie twe słowa: «Kochaj mnie wieczyście! Wiosna! Na drzewach, patrz, pachnące liście! Wiatr szumi! Słońce świeci! O, pójdź do mnie!» Image:PD-icon.svg Public domain
|
abstract
| - A więc na zawsze żegnasz mię? To dobrze. Pokój niech będzie z tobą, piękna pani. Czy z tobą rozstać się boleśnie rani? Z żyjących jestem: wszystko zniosę chrobrze. Oto jest pierścień, odbierz. Kamień złoty, Jak lustro w ramie srebrzystej, majaczy; Oto są listy, mówiące inaczej Niźli twe usta... Stylistyczne zwroty. Nie szydzę, pani. Wierzyłem niezłomnie W wszystkie twe słowa: «Kochaj mnie wieczyście! Wiosna! Na drzewach, patrz, pachnące liście! Wiatr szumi! Słońce świeci! O, pójdź do mnie!» Lecz nim odejdziesz, pozwól, w twoje oczy Raz jeszcze spojrzę. I czarem spowity, Mówiłem zawsze: «Żywe chryzolity, Lśniące w głębinach miłosnej roztoczy...» Lecz nim odejdziesz, pozwól, niech popieszczę Twoje przesłodkie, rytmiczne kolana, Niechaj zmysłowe zaśpiewam hosana! Na twoim łonie, gdzie blask i dreszcze! I myśleć, że tam jakieś bezimieńce Wtargną do twojej piękności świątyni, I pośród tłumu, tej ducha pustyni, Zgasną na twoim czole — moje wieńce!... O, żegnaj, żegnaj! Odsunę wrzeciądze, Otworzę wrota serca, gdzie, wśród mgławic Szumnej purpury, lśnią pęki błyskawic I w harfę życia dzwonią moje żądze! Odejdź! Ostrożnie! Zapalę płomienie, Bo ciemność nocy głęboko się szerzy — A ty w dół idąc ze szczytów mej wieży, Potknąć się możesz i runąć w bezdenie... Image:PD-icon.svg Public domain
|