rdfs:comment
| - Tajemnica – ściśle tajna informacja, która w kręgach sąsiedzkich rozchodzi się szybciej, niż gazy jelitowe w powietrzu. Jako że uchylenie tajemnicy komuś nie jest koniecznym warunkiem tego, że wszyscy będą o niej wiedzieć – sądzi się, że tajemnica ma swój początek u drogich rozpowiadaczy, a dopiero potem człowiek dowiaduje się, że istniała jakaś tajemnica. Pamiętaj, tajemnice są po to, żeby je puścić dalej.
- To był nudny, wietrzny poranek. Obudziłem się z paniką. Spoglądałem na okno i zdawało mi się że widziałem tam coś, co mnie przeraziło. Zacząłem uciekać ze swojego pokoju, lecz nie wiem do końca skąd, pojawiła się ściana. Obudziłem się, z tą samą panika. Była godzina 6:59, musiałem się zbierać do szkoły. Strach mnie sparaliżował, nie wiedziałem co zrobić. Panika przed czymś, czego nie mogłem wyjaśnić. Popatrzyłem na drzwi do swojego pokoju. Stałą tam niewyobrażalnie straszna postać. Emanowała od siebie złą, ciemną energią. Gdy patrzyłem na nią dłużej, czułem, że ona niszczy moją psychikę. Strach mnie niszczy. Niszczy mój mózg i doprowad za do obłędu. Widziałem pustkę, ciemność.Obudziłem się o 6:59. Popatrzyłem nerwowo na drzwi, lecz nikogo tam nie było. Ubrałem się i wyszedłem do szkoły.Nie
- thumb|right|300px|Nazwa językaTajemnica (ម៉ន្ដាឡៃភាស) - nazwa specyficznego języka tworzonego przez RWHÔ, jeden z jego najważniejszych tworów, podstawa mer. Idea języka powstała przy zapotrzebowaniu na stworzenie czegoś, "w czym tekstu osoba niepowołana nie odczyta nawet dysponując podręcznikami i słownikami". Do osiągnięcia tego celu zaangażowane zostały utrudnienia typowo lingwistyczne (fonetyka, pismo, składnia, morfologia) oraz wiele pozajęzykowych (przymus ekscentrycznego doboru konstrukcji). Dla badań było tworzonych wiele innych języków, z których część była tajna, część ujawniona, a najlepszym z nich stał się język jüka. Wszystkie mery były wykorzystywane do prac nad tajemnicą.
|
abstract
| - To był nudny, wietrzny poranek. Obudziłem się z paniką. Spoglądałem na okno i zdawało mi się że widziałem tam coś, co mnie przeraziło. Zacząłem uciekać ze swojego pokoju, lecz nie wiem do końca skąd, pojawiła się ściana. Obudziłem się, z tą samą panika. Była godzina 6:59, musiałem się zbierać do szkoły. Strach mnie sparaliżował, nie wiedziałem co zrobić. Panika przed czymś, czego nie mogłem wyjaśnić. Popatrzyłem na drzwi do swojego pokoju. Stałą tam niewyobrażalnie straszna postać. Emanowała od siebie złą, ciemną energią. Gdy patrzyłem na nią dłużej, czułem, że ona niszczy moją psychikę. Strach mnie niszczy. Niszczy mój mózg i doprowad za do obłędu. Widziałem pustkę, ciemność.Obudziłem się o 6:59. Popatrzyłem nerwowo na drzwi, lecz nikogo tam nie było. Ubrałem się i wyszedłem do szkoły.Nie wiem, co to za postać, znaczy wiem, lecz wolę nie widzieć. Zaczęło to się kilka dni temu, gdy na końcu ulicy, stał szary, ponury dom. Mieszkali tam weseli, tryskający życiem staruszkowie. Bardzo mnie dziwiło, jak mogą żyć w tak upiornym miejscu. Byłem tam raz...tylko raz, gdy roznosiłem pocztę, wszedłem do środka. Poczułem paniczny lęk. Obrazy... wszędzie były obrazy, które przedstawiały tę samą postać. Było w nich coś strasznego. Ich oczy zdawały się być doklejone z jakieś taniej gazetki. To było okropne, ciągle na mnie patrzyły. Ściany były krzywe, szare i podrapane. Były tak ślady pazurów...? Tak, pazurów, zadrapania prowadziły wprost do piwnicy i na strych. Dziwne, wtedy wiedziałem, co się stanie. Jeden ze staruszków mnie zabije... zacząłem panikować. Widziałem, jak jeden z nich do mnie podchodził, dotknął mnie i...i się uśmiechnął, zapytał ze szczerym uśmiechem, co mi się stało, i wręczył mi jakieś pieniądze, za to, że roznoszę im pocztę. Miałem wyrzuty sumienia. Poczułem się głupio i zarumieniłem, podziękowałem za pieniądze i wyszedłem.Za domem, czyli na końcu ulicy, ciągnęły się bagna i las. Słyszałem, że gdzieś na polance istnieje takie miejsce jak Czarcie Gniazdo. Nie wierzyłem w takie głupoty.... Kto się martwi sprawami religijnymi, jakimiś tam demonami!? Nawet nie chciałem wiedzieć, co tam jest, traktowałem to jako żałosną bzdurę wymyśloną przez jakichś niezdrowych psychicznie ludzi. No cóż, co się stało, to się nie odstanie.Poszedłem do szkoły. Juse z mojej klasy zaczął wygadywać jakieś bzdury na temat tamtego miejsca. Czułem obrzydzenie, że nawet moi kumple uwierzyli w tę bajeczkę.Pierwsza lekcja była to..chyba biologia. Tak, jestem pewien, że to biologia. Gdy wszedłem do klasy, pani dziwnie się uśmiechała do mnie, czułem się trochę zmieszany. Zapytałem chłopaka obok, czy nie widzi czy nauczycielka się uśmiecha jakimś dziwnym chorym uśmiechem. On mnie wyśmiał i rozpowiedział całej klasie. Uznali mnie za jakiegoś głupiego żartownisia, albo za świra. Próbowałem nie patrzeć na panią, lecz ona ciągle, bez przerwy wpatrywała się swoimi...swoimi strasznymi...nie wiem jak to nazwać. Jestem w stokroć pewien, że to nie były oczy, tylko czarne kule, które patrzyły na mnie z chciwością. Ciągle się uśmiechała psychicznym uśmieszkiem. Obudziłem się w domu. Podobno lekcje minęły i wróciłem do domu. Nie pamiętam nic...nic, co się stało. Zacząłem rozmyślać, jakim cudem, straciłem świadomość tego co robię? Zauważyłem na stoliku przed sobą gazetkę. Z zaciekawieniem ją wziąłem, od razu się przeraziłem. Była tam opisana „Dolina Diabła” w lesie. Grupka naukowców poszła zbadać to miejsce. Wrócił 1, szalenie opętany przez coś, co się przedstawiało Lucyferem. Nie mrugał oczami. Rzuciłem gazetę. Gdy upadła na stół, otworzyła się strona 66, ok, to jest dość dziwne. Spojrzałem, co tam jest napisane, pewnie jakaś bajeczka. Była tam opisany dom staruszków, las i jakieś dziwne zdjęcia obrazów. Miałem tego dość. Wyrzuciłem gazetę przez okno i poszedłem coś zjeść.Na jutrzejszy dzień, całe liceum o tym trąbiło. Jakieś dziewczyny mówiły, że to diabeł, i trzeba go uwieść... cokolwiek to znaczy. Poszedłem do swoich kumpli. Czytali jakąś dziwna książkę pt. Różne, jest to samo. Dziwny tytuł. Wszystko jest dziwne! Od kiedy moi koledzy interesują się jakimiś badziewnymi książkami?-Cześć Louis - powiedział mój najlepszy przyjaciel Jack - popatrz, co znaleźliśmy.Krótko opisał, o czym jest książka. Mówił o tym, że to miejsce jest opętane, i musimy porozmawiać z Lucyferem, i w tej książce jest opisane jak go przywołać. To się nie trzymało kupy, patrzyli na mnie błędnymi oczami.Następnego dnia przyjechałem do domu starców. Siedzieli, co najdziwniejsze, każdy siedział osobno na stole i rozmawiał sam ze sobą, patrząc na ścianę. Dziwne... pielęgniarka miała ten sam uśmiech co pani od biologii... chwilka, to jest ta sama pani! Wpatruje się we mnie. Staruszkowie spoglądają na mnie przez okno, przez które zaglądam. Patrzą na mnie czarnymi kulami, naciągnięte uśmiechy. Nie mogłem się ruszyć. Nagle do pokoju weszli moi koledzy, chcieli coś wyjaśnić, widziałem, że pokazywali książkę. Znikąd coś ich chwyciło i zaciągnęło do piwnicy i na strych. Ściany były rozdrapane, nowymi zadrapaniami.Wiecie co było potem, straciłem panowanie nad ciałem, i to co wyżej pisałem. Obudziłem się kilka razy i widziałem twarz. Jestem pewny, pewny, że to jakieś okultyczne miejsce. Ta twarz jest diabłem. On istnieje.Wyszedłem z domu, czując ciągle panikę. Szedłem do szkoły, pierwsza lekcja to biologia. Obudziłem się w jakieś dolinie. Na kamieniach, były wypisane imiona diabła, w różnych językach. Była mgła, widziałem, jak coś się za mną skrada. Skradało się, coś mnie powaliło, lecz nie upadłem, zawisłem na chwilę w powietrzu, by potem boleśnie upaść w ciemność. W ciemność piekła. Wszystko zacząłem rozumieć. To wszystko, to tylko początek. Wszyscy jesteśmy grzesznikami, nadszedł czas sądu ostatecznego i każdy człowiek dostaje to, na co zasłużył.Obudziłem się w szpitalu cały połamany, nic nie pamiętam. Według opowiadań doktora, w miasto w którym żyłem ktoś wystrzelił bombę atomową. Cudem przeżyłem. Cała moja rodzina, szkoła, przyjaciele umarli. Jestem sam, jestem sam, by umrzeć w cierpieniach. Sam umrzeć w pustce. Popatrzyłem za okno, było tam odbicie mojego pokoju. Za mną stali staruszkowie, i pani od biologii.[Koniec wpisu 1][Wpis 2]Odnaleziono niepoczytalnego chłopaka w wieku 17 lat, Loisa Crandalla. Był odłączony od wszystkim zmysłów, nie czuł, nie słyszał, nie widział. Trwają badania nad tym, co się wydarzyło.Pamiętaj o swych grzechach, kiedyś nastąpi odkupienie, i Dla ciebie mam coś przygotowane.... Kategoria:Opowiadania
- Tajemnica – ściśle tajna informacja, która w kręgach sąsiedzkich rozchodzi się szybciej, niż gazy jelitowe w powietrzu. Jako że uchylenie tajemnicy komuś nie jest koniecznym warunkiem tego, że wszyscy będą o niej wiedzieć – sądzi się, że tajemnica ma swój początek u drogich rozpowiadaczy, a dopiero potem człowiek dowiaduje się, że istniała jakaś tajemnica. Pamiętaj, tajemnice są po to, żeby je puścić dalej.
- thumb|right|300px|Nazwa językaTajemnica (ម៉ន្ដាឡៃភាស) - nazwa specyficznego języka tworzonego przez RWHÔ, jeden z jego najważniejszych tworów, podstawa mer. Idea języka powstała przy zapotrzebowaniu na stworzenie czegoś, "w czym tekstu osoba niepowołana nie odczyta nawet dysponując podręcznikami i słownikami". Do osiągnięcia tego celu zaangażowane zostały utrudnienia typowo lingwistyczne (fonetyka, pismo, składnia, morfologia) oraz wiele pozajęzykowych (przymus ekscentrycznego doboru konstrukcji). Dla badań było tworzonych wiele innych języków, z których część była tajna, część ujawniona, a najlepszym z nich stał się język jüka. Wszystkie mery były wykorzystywane do prac nad tajemnicą. Tajemnica jest perfekcyjnym przykładem conlangu hermetycznego.
|