abstract
| - . Wpisał: mattness 19.03.2006. Dziś bardzo specjalny artykuł. Nie o Shadowrun, nie o RPG. Nie przedruk i nie do końca praca naszych rąk... Z wielką przyjemnością prezentujemy wywiad z Panem Wojciechem Orlińskim, redaktorem Gazety Wyborczej, który w jednej z największych polskich gazet odkrywa czytelnikom świat cyberpunka. Wciąż nie jesteście pod wrażeniem? Poniżej wywiad (niestety, jedynie via mail) z człowiekiem, który rozmawiał m. in. z Laurencem Fishburnem (tak, tak - tym Morfeuszem z "Matrix"a) i z Sodebergh-iem (reżyserem "Solaris")... Czy przyszłość będzie tak mroczna, jak wieszczą Gibson, Sterling i spółka? Jaka będzie Polska w przyszłości? Co poważny, szanowany Pan Redaktor sądzi o grach fabularnych? Co Pan myśli o cyberpunku (wiele osób, które odwiedzają Naszą stronę, nie wie co to takiego - zwracają uwagę na elementy postnuklearne i fantasy które pojawiają się w uniwersum gry)? Należę do pokolenia, które wyrastało w cyberpunkowej atmosferze. Punk i postpunk (Joy Division, Stranglers) był „naszą” muzyką, ośmiobitowe komputery były „naszą” rozrywką, atomowa apokalipsa była „naszym” strachem. „Mad Max”, „Ucieczka z Nowego Jorku” czy „Blade Runner” były wtedy takimi filmami, które oglądał „każdy”. Myślę, że dlatego właśnie tak wielu trzydziesto (paro) latków oszalało na punkcie „Matrixa”, tam wszystkie nasze lęki były pokazane jeszcze raz, ale w bardzo nowoczesnej formie. Hm, trudne pytanie. Wiadomo, że cyberpunk rodził się w czasach przedinternetowych - kiedy Gibson pisał „Neuromancera”, sam jeszcze nie miał komputera z dostępem do sieci. Wtedy przecież nikt, ani Bill Gates ani Steve Jobs jeszcze nie wierzyli w to, że sieć to przyszłość domowych komputerów, stąd protezy takie jak implementacje TCP/IP w Windowsach 3.11 i 95 czy MacOS w wersjach przed X. Stąd na przykład ogromna naiwność w wyobrażaniu sobie interefejsów użytkownika, w przecenianiu roli neurowszczepek, rzeczywistości wirtualnej i tak dalej. Zawsze się uśmiecham jak czytam opisy np. wirtualnej wędrówki bohatera od jednego węzła sieci do drugiego, że niby odczuwa to tak, jakby frunął albo wręcz szedł pieszo. Dzisiaj wiemy już, że nawet największy idiota by tak nie zaprojektował przeglądarki. Ale to są w sumie dekoracje - ponadczasowa pozostanie nieufność tej literatury. Kiedyś uważano, że postęp techniki jest zjawiskiem jednoznacznie pozytywnym, że ludzkość w przyszłości wyeliminuje wojny i zbrojenia, że zagrożenia będą raczej zewnętrzne (inwazja Marsjan) niż wewnętrzne (wszechwładza wielkiej korporacji). Co Pan myśli o megakorporacyjnej wizji przyszłości? Państwa zmienią się w korporacje czy odwrotnie? Bardzo bliska jest mi wizja z „Czarnych Oceanów” Jacka Dukaja - a więc ani jedno ani drugie, natomiast zakres możliwości działań rządu systematycznie się ogranicza. Obserwujemy tu już teraz - niezależnie od tego kto w Polsce wygra wybory, pole manewru rządu jest stosunkowo niewielkie i ogranicza się raczej do haseł i dekoracji. Tak naprawdę jednak np. rząd, który za bardzo zaszaleje ze swoją polityką i zdenerwuje zagranicznych inwestorów będzie za to od razu ukarany - kapitał ucieknie z giełdy warszawskiej i przeniesie się na budapeszteńską, inwestorzy przeniosą się ze swoimi fabrykami na Słowację, spekulacyjny kapitał zabije kurs PLN i tak dalej. I nawet jeśli wyborcom się spodoba hasło „ukarać międzynarodowych kapitalistów”, to zaraz dostaną za to po kieszeni, bo ich emerytury zależą od kursu akcji na giełdzie. Ten proces będzie się tylko nasilał - rządom zostaną duperele typu aborcja czy lustracja, a realne decyzje gospodarcze podejmować będzie WTO. No, to jest trochę banalne - każdy z nas przecież zostawia w sieci miliony śladów. Na podstawie logów można w zasadzie sprawdzić o każdym z nas wszystko, jakie mamy poglądy polityczne, jakie mamy gusta konsumenckie, czy wolimy brunetki czy blondynki. Jesteśmy nadzorowani skuteczniej niż enerdowcy przez Stasi, bo Stasi nie było w stanie analizować zebranych danych - a Google czy Microsoft mogą to zrobić. Po 11 września chyba nikt już nie uwierzy w to, by nadchodzące stulecie miało być epoką pokojowego rozwoju. Po pierwsze neuroimplanty - czyli ostateczne osiągnięcie w kwestii „Man-Machine Interface”. Po drugie, coś takiego jak w filmie „Gattaca”, czyli upowszechnienie się genetycznej kontroli nad potomstwem. Obie rzeczy są w zasięgu wzroku a nawet pierwszy prób, hamulce są tu teraz raczej etyczne niż techniczne. A więc - niestety - słabe, bo ja osobiście wolałbym, aby żadna z tych dziedzin się nie rozwijała. Czy technologia prowadzi do państwa a la Wielki Brat, czy może jest szansa na pełną anonimowość? Co jest Pana zdaniem lepsze z punktu widzenia ogółu :) Nie wierzę w szanse na pełną anonimowość. Jest dzisiaj możliwa tylko dzięki temu, że postęp sieci zaskoczył korporacje. Przyszłość jednak należy do nieprzełamywalnych rozwiązań typu Trusted Computing - każdy komputer wchodzący do sieci będzie jednoznacznie identyfikowalny już nie po adresie IP, nie po sprzętowym adresie MAC, tylko po prostu po imieniu i nazwisku odpowiedzialnej osoby. Oczywiście, nikt nie zabroni dalej używać starych komputerów, ale nie będą wpuszczane do najnowszych usług sieciowych, więc dobrowolnie zrezygnujemy z wolności. Tak jak już to robiliśmy w sieci wielokrotnie - zobaczcie, jak ochoczo np. z zapewniających wysoki poziom anonimowości i wolności usług typu Usenet ludzie się przestawili na portalowe fora, w całości kontrolowane przez firmy takie jak choćby zatrudniająca mnie Agora. Dzieje sieci pokazują, że ludzie zawsze są skłonni do wymiany „wygoda za wolność”. Jestem umiarkowanym optymistą i widzę nasz status jako status normalnych unijnych peryferiów - taka dzisiejsza Grecja czy Portugalia. W porównaniu z tym, na co się nastawiałem jako nastolatek w latach 1980. - gdy spodziewałem się, że nie dożyję upadku komunizmu - to jest bardzo radosna perspektywa. Gry fabularne (Role Playing Games). Co Pan sądzi o tym hobby? Grał Pan kiedyś? To rewelacyjne hobby ale raczej nie dla kogoś, kto tak koszmarnie nie ma na nic czasu jak np. ja. Próbowałem grać w czasach studencko-licealnych. To były bardzo pionierskie czasy, nie było tak, że się kupuje w księgarni gotowy system, tylko wszystko od zera autorsko wymyślał mistrz gry. Pamiętam rewelacyjną grę, której akcja działa się podczas wojny amerykańsko-hiszpańskiej w 1898 roku. Nigdy nie zapomnę swojej postaci z tej gry - byłem rosyjskim arystokratą, nihilistą zamieszanym w zamach na cara Aleksandra i w związku z tym zmuszonym do emigracji. Jako niezależny anarchista podróżowałem więc po świecie od czasu do czasu zabijając jakiegoś króla lub premiera w myśl hasła „ni Dieu ni maitre”. Przy czym przystałem do grupy awanturników wyruszającej na pewną ryzykowną wyprawę (na tym polegała sama gra; ale postać była super i chciałbym kiedyś ją jeszcze raz przeżyć w jakimś steampunkowym roleplayu). Niestety, potem urwały mi się wszystkie kontakty z tymi ludźmi - tym bardziej, że znaliśmy się raczej pod ksywkami typu Harkonnen czy Sulpicjusz. Shadowrun. To dosyć nietypowy przykład cyberpunka - oprócz wizji Gibsona i Sterlinga zmieszano ikony amerykańskiej pop kultury, dodano elementy fantasy... Przesada? Przepraszam, ale chyba nie rozumiem pytania - za mało wiem o tej grze, żeby oceniać skład mieszanki. MATT Disclaimer: Dla osób chcących zaszkodzić Panu Wojciechowi - powyższy artykuł nie ma na celu zaszkodzić komukolwiek, ze szczególnym uwzględnieniem wydawnictwa Agora. Proszę traktować powyższe wypowiedzi, jako dyskusję osób prywatnych. Podziękowania: Dla Pana Wojciecha Orlińskiego - za zaufanie namolnemu fanowi, którego nawet nie spotkał na oczy. I za promowanie SF w mediach głównego nurtu (w świetnym stylu zresztą). Palik - bez Twoich pytań, które nadesłałeś iście ekspresowo mogłoby nie być tego wywiadu.
|