rdfs:comment
| - O źli, źli ludzie, jakie tu wam było ciało złowrogie, tępe takie, złe, o, jaka była ta kłamana miłość, której nie starczy i na jedną łzę. O źli, nieszczęśni czy w Bogu zapomniani, tłumem wylęgli nad przepaści brzeg, nie dostając, ciemnymi głowami, nie uskrzydleni rytmem ciemnych serc. Mroczne, mroczne wąwozy. To mi przed oczami cień duchów jakichś mignie, to strzaskany krzyż, to drogi stratowane trwogą i kołami, nad grobowiskiem ziemi nieba drżący liść. Image:PD-icon.svg Public domain
|
abstract
| - O źli, źli ludzie, jakie tu wam było ciało złowrogie, tępe takie, złe, o, jaka była ta kłamana miłość, której nie starczy i na jedną łzę. O źli, nieszczęśni czy w Bogu zapomniani, tłumem wylęgli nad przepaści brzeg, nie dostając, ciemnymi głowami, nie uskrzydleni rytmem ciemnych serc. Mroczne, mroczne wąwozy. To mi przed oczami cień duchów jakichś mignie, to strzaskany krzyż, to drogi stratowane trwogą i kołami, nad grobowiskiem ziemi nieba drżący liść. Nie ma, nie ma powrotu, sine wody moje, do zatopionych dziejów, które w was odbite. Ja jestem posąg wasz i nad milczeniem stoję skamieniałym - pragnieniem i żywym - granitem. Nie ma, nie ma ucieczki. Na rozdartej ziemi ten milion serc kalekich z mojej piersi krwawi. Byli żywi, odeszli z słowami prostemi, tych Bóg milczeniem zbawił. Ale nam ziemia gorzka, twarda, nieudała. Widzę was krew węszących, palących kościoły, zdzierających z umarłych strzęp żałosny ciała, złą trwogą i chciwością złączonych na poły. Czuję stopy węszące ostatnie przymierze i ciemność, która chlusta na to martwe złoto. I jestem posąg czasu śmieszny - który wierzę, choć nie ma znów powrotu, znów nie ma powrotu. Image:PD-icon.svg Public domain
|