Attributes | Values |
---|
rdfs:label
| |
rdfs:comment
| - 1.Zima I. Świerkowo rosną jabłka pod ciszą dziecięcych poduszek. Oto patrząc na śnieg szklany na ławkach można w własną uwierzyć duszę. II. Na rzece rąbią lód - - kwadraty śliskie jak węgorz. Oniemiali czekają na cud przeżegnani drzew czarnych ręką. A widmo wyrosłe pod strop przybija nędzą, nadzieję. Zima. Jakby zamarzły chłop szukał panny gromnicznej w zawiei. Epilog O, zodiaki zwierząt prawdziwych, kołujecie w mych snach jak echo. Otom posąg pogański wśród śmiechu powalony w przydrożne pokrzywy. Image:PD-icon.svg Public domain
|
dcterms:subject
| |
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
| |
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
| |
Autor
| - Krzysztof Kamil Baczyński
|
abstract
| - 1.Zima I. Świerkowo rosną jabłka pod ciszą dziecięcych poduszek. Oto patrząc na śnieg szklany na ławkach można w własną uwierzyć duszę. II. Na rzece rąbią lód - - kwadraty śliskie jak węgorz. Oniemiali czekają na cud przeżegnani drzew czarnych ręką. A widmo wyrosłe pod strop przybija nędzą, nadzieję. Zima. Jakby zamarzły chłop szukał panny gromnicznej w zawiei. 2. Wiosna Pomnik rzeki prostuje twarz, z której jasny wychodzi wodnik. Ryczą statki. To drzewa jak maszt - - podpalone zielenią pochodnie. Odtajały ptaki na niebie, ułożone w czarne konstelacje. Na przedmieściach ruszają stacje wraz z pociągiem o wędrownym chlebie. 3. Lato Świętowid klaskał od polan. Konik wodny w płaski klaskał kamień. Uchyliłaś sukni zmierzchu od kolan - Teraz smutek mój w motyla zamień. O południu pod słońce - domki stoją w ogniu białego pożaru. W pylny pejzaż jak obcy Tonkin przylatują srebrne lutnie komarów. Oto ptaków pogańskie bożki. Twarz złocona wyrzeźbiona w dębie. Ulatują starożytne mity przemienione w mosiężne gołębie. 4. Jesień Puch brunatny porasta w obłokach, złoty zodiak płynie z wysoka. Obracają niedźwiedzie głowy po powietrza przejrzały owoc. Idzie zwierząt znużony masyw jak wyprawy w pastelowe lasy. Dokąd ptaki jak liście dążą? Składam oczy księżniczce z brązu. Świecznik dębu długo płowiał, aż ziścił hymn grobowy do boga liści. Przeszedł obłok, śpiew komarzej fletni. Wyrzucono kwiat paproci na śmietnik. Epilog O, zodiaki zwierząt prawdziwych, kołujecie w mych snach jak echo. Otom posąg pogański wśród śmiechu powalony w przydrożne pokrzywy. Image:PD-icon.svg Public domain
|
is wikipage disambiguates
of | |