rdfs:comment
| - Z pozłacanych słońcem regii uśmiechnięte, fiołkowe pną się wirchy. Do ich stoku, jak zuchwałe gniazdo ptasie, przylepiła się wioszczyna. Wdarłszy się - cóż widzę? Starki uleciawszy, młody jeno zostawiły płód, podloty. W rynku, malce i dziewczątka w czapkach z białej lub szkarłatnej wełny, jak zakapturzone, zabawiały się w wesele. Widok mój nie zmieszał dziatek. Patrzę - aż tu zakochany mysi królik, patetycznie przed koteczką kląkł, carówną. Biedny żonkoś! Z królewicem piękna swarzy się tetryczka, drapie, kąsa go, pożera. Już po myszce! Koniec gry. Cały niemal dzień strawiłem z dziatwą gwarząc poufale; każde wiedzieć było rade, kto ja zacz, i czem się trudnię.
|
abstract
| - Z pozłacanych słońcem regii uśmiechnięte, fiołkowe pną się wirchy. Do ich stoku, jak zuchwałe gniazdo ptasie, przylepiła się wioszczyna. Wdarłszy się - cóż widzę? Starki uleciawszy, młody jeno zostawiły płód, podloty. W rynku, malce i dziewczątka w czapkach z białej lub szkarłatnej wełny, jak zakapturzone, zabawiały się w wesele. Widok mój nie zmieszał dziatek. Patrzę - aż tu zakochany mysi królik, patetycznie przed koteczką kląkł, carówną. Biedny żonkoś! Z królewicem piękna swarzy się tetryczka, drapie, kąsa go, pożera. Już po myszce! Koniec gry. Cały niemal dzień strawiłem z dziatwą gwarząc poufale; każde wiedzieć było rade, kto ja zacz, i czem się trudnię. Lube dziatki - (rzekę im) - w Niemców ja zrodzony kraju; że zaś bezlik tam niedźwiedzi, otom więc i mysiów łowcem. Nie jednego już maruchę z żywej obłupiłem skóry; srodze nieraz mnie stargały bestyj tych niedźwiedzie łapy - lecz codziennej, z rozczochraną gburów czernią, szarpaniny w przenajdroższej mej ojczyźnie w końcu byłem syt - i oto lepszych iżby zażyć łowów, do was tu przybyłem, dziatki. Radbym zmierzyć się na siłę z wielkim waszym Atta Trollem. Boć szlachetny to przeciwnik, godny mnie. Ah, u nas, w Niemczech, ileż to stoczywszy walk, przyszło sromać się zwycięstwa! — Kiedym żegnał je - ten drobiazg żywym mnie opasał wieńcem, i nuż w pias! Nuż nucić chórem: Girofflino, Girofflette! Wtem przedemną wdzięcznie stanie zuch, najmłodsza z tych dziewczątek; dygnie dwa, trzy, cztery razy, i cieniuchno tak zaśpiewa: Skoro spotka mnie sam król, dwoma witam go pokłony; skoro spotka mnie królowa, okładam jej pokłonów trzy - lecz, chroń Boże, jeśli drogę djabeł zajdzie mi rogaty, dwa, trzy, cztery dygam razy — Girofflino, Girofflette! Girofflino, Girofflette! przekomarza się gromadka i dokoła moich kolan rozpląsanym mknie obręczem. Kiedym spuszczał się w dolinę - lubem ptasząt świegotaniem, gasnąc, biegło za mną echo: Girofflino, Girofflette!
|