rdfs:comment
| - W Starym Mieście, het w kącie, Tuż przy Schodkach Kamiennych, Z brudnym szyldem na froncie Z barw jaskrawych i ciemnych Szynczek śmiesznie i smutno Jak Teniersa lśni płótno. Niby jędza Macbetha W czepku wdzianym na bakier, Siedzi w rogu kobieta I tak milczy jak kwakier Choć wkoło niej szewczyki Grają ze śmiechem w guziki. W kącie, w starym mundurze, Łobuz gwiżdże walczyka, Portretuje na murze Węglem fizys rzeźnika, Co kawałek cygara Próżno zatlić się stara. Dalej baba od fary Pod przysięga zeznaje, Że co noc jej mąż stary Z swej mogiły powstaje I powiada, jak wściekle Jest gorąco mu w piekle.
|
abstract
| - W Starym Mieście, het w kącie, Tuż przy Schodkach Kamiennych, Z brudnym szyldem na froncie Z barw jaskrawych i ciemnych Szynczek śmiesznie i smutno Jak Teniersa lśni płótno. Niby jędza Macbetha W czepku wdzianym na bakier, Siedzi w rogu kobieta I tak milczy jak kwakier Choć wkoło niej szewczyki Grają ze śmiechem w guziki. W kącie, w starym mundurze, Łobuz gwiżdże walczyka, Portretuje na murze Węglem fizys rzeźnika, Co kawałek cygara Próżno zatlić się stara. Dalej baba od fary Pod przysięga zeznaje, Że co noc jej mąż stary Z swej mogiły powstaje I powiada, jak wściekle Jest gorąco mu w piekle. Znów przy samym szynkwasie Stoją ludzie i plotą: Jak grosz trudny w tym czasie, Jak nieszczęścia ich gniotą, Co to będzie na świecie? Czy mróz w zimie? skwar w lecie? Wtem – z piosenką Schumana, W kapeluszu na ucho, Wchodzi postać nieznana I wnet robi się głucho, Jakby sam mistrz Twardowski Lub diavolo wszedł włoski. Baba w progu, ockniona, Jednym okiem mrugnąwszy, Doń wyciąga ramiona I rozpacznie krzyknąwszy: "Mój kochanku!" – upada Na próg, niby trup blada. A on pali blaszankę, Bierze fajkę znów w usta I klnąc dawną kochankę, Idzie – a za nic pieśń pusta, Bo raz się niby śmieje, To znów niby łzy leje... A wiatr pędzi chmur stada Jęcząc pieśni szalone, Z drobnym deszczem śnieg pada I latarnie zamglone Jak pijaka źrenice Patrzą krwawo w ulicę. Image:PD-icon.svg Public domain
|