Śmierć jest ze mną i we mnie. Chodzę w niej jak w płaszczu za dużym na mnie - wiejąc szerokimi rękawami i ciągnąc poły po ziemi szeleszczącej jak blacha. Nieprzeźroczysty zapach mydła i przestrzeni oblepił odejścia moich bliskich, gdy odrywali się od istnienia jak wielkie kawały tynku. Przeraźliwa zagadka ich roztapiania się okratowała mnie w separatce zgrzytliwej i daremnej. Już przestałem rzucać się na kraty, drapię się tylko w głowę i chodzę w kółko. A gdy potok ironii unosi ludzi - drewniane kukły o wyprężonych drętwo rękach i nogach - Image:PD-icon.svg Public domain
Śmierć jest ze mną i we mnie. Chodzę w niej jak w płaszczu za dużym na mnie - wiejąc szerokimi rękawami i ciągnąc poły po ziemi szeleszczącej jak blacha. Nieprzeźroczysty zapach mydła i przestrzeni oblepił odejścia moich bliskich, gdy odrywali się od istnienia jak wielkie kawały tynku. Przeraźliwa zagadka ich roztapiania się okratowała mnie w separatce zgrzytliwej i daremnej. Już przestałem rzucać się na kraty, drapię się tylko w głowę i chodzę w kółko. Śmierć niewyraźna - o tam - mieni się w oczach, rozciąga i kurczy. Jako chmura ciemności toczy się po niebie spłaszczonym i niskim - potem uwysmuklona nagle romantyczna heroina jest tą, która wdeptuje oczy końcami swych błyszczących francuskich obcasów. A gdy potok ironii unosi ludzi - drewniane kukły o wyprężonych drętwo rękach i nogach - pęka z trzaskiem lustrzane przeczucie braku mnie, który w pustce pozostałej będzie podskakiwał uwiązany na tykaniu wszystkich zegarów jak na sznurku. Image:PD-icon.svg Public domain