rdfs:comment
| - Jeżeli Dzieć mój drogi pozwoli, to mu przedstawię całą naszą drużynę myśliwską z ostatniego polowania w najwierniejszych portretach. Do tych obrazów wiersz dołączam. Najprzód już Szanowne Panie uprzedzić muszę, że wiersz niniejszy jest zupełnie dowolny, nieskrępowany żadną precyzyjną formą. Będąc za nadto przeświadczony o tem, że czasem bardzo piękne i wzniosłe nawet myśli, wskutek nałożenia nań jarzma formowego, tracą wszelką wartość rzeczywistą, umyśliłem tą razą fantazyi mojej puścić zupełnie wodze. I tu też bystrooki badacz nie na jednem miejscu dostrzeże i przekona się o zbawienności takiej zasady.
|
abstract
| - Jeżeli Dzieć mój drogi pozwoli, to mu przedstawię całą naszą drużynę myśliwską z ostatniego polowania w najwierniejszych portretach. Do tych obrazów wiersz dołączam. Najprzód już Szanowne Panie uprzedzić muszę, że wiersz niniejszy jest zupełnie dowolny, nieskrępowany żadną precyzyjną formą. Będąc za nadto przeświadczony o tem, że czasem bardzo piękne i wzniosłe nawet myśli, wskutek nałożenia nań jarzma formowego, tracą wszelką wartość rzeczywistą, umyśliłem tą razą fantazyi mojej puścić zupełnie wodze. I tu też bystrooki badacz nie na jednem miejscu dostrzeże i przekona się o zbawienności takiej zasady. Rapsod myśliwski. Oto pierwszy to Stanisław Dzikobójca sław – Ny i doskonały Strzelec u nas pełen chwały; Prezesem się zowie Gdy ostatni sekretarzem zwan; Gdy pierwszy rozkazy wypowie Ów szósty jakoby szam-pan Burzy się z niecierpliwości I złości Bo „o, tego” Stasia Tarnowskiego Nie zawsze słuchać lubi I z nim się czubi. Ten drugi mały a trzeci kuc Wzięli ze sobą dubeltówkę i sztuc. Drugi szwagier mój jest z rzędu. Zakazano mu z urzędu Myśliwym się zwać I strzelać. O trzecim potem A o tem Jeszcze trochęm. Więc otóż … Cóż? Nic, Więcej nie można rzec, Chybaby że, Pudłuje zawsze. A więc do trzeciego Przejdźmy Filipiego. Ten trzeci, to z Krakowa Rzeźbiarz, chłopak łepski, Ale nich Bóg uchowa Jaki strzelec kiepski. Na imię mu Paryś. Nieboi się go ryś, Bo czuły z natury Przejchawszy nasze góry, Niewypróżnił swej dwurury. Aż do dęba, Którego czasu gęba Spożyć niemogła. Ale pieśń mojaby mogła Przejść do czwartego Narysowanego; Postaci arcyśmiesznej I pociesznej, Müllera. Przechera To jest sławny, Czech z rodu. [lis z usposobienia] Czwarty z rzędu (dla dopełnienia). Ale teraz ciekawie Popatrz Dzieciu dobry, Bo ku twej zabawie Stoi Arthur chrobry, A chociaż ma krzywe noki I trzyma się popod boki, Oto postrach wszego Narodu leśnego. Lisy, capy i dziki, Morduje na wyściki; Na jeden strzał dwie sztuki Przewraca popod buki, A nieuwzględniając płci Myśliwską karę płaci. Ten szósty „jak się to nazywa” Dziedzic sławny drugi, Tygrysy libańskie do walki wyzywa, Dziki kładzie popod nogi, „Gadanina” Bielski z Rychcic! Czegoż więcej chcecie? Wszyscy razem jak stoją Niczego się nieboją, A chociaż zwierzyna ich także Nieboi się bardzo, to wszakże, – Są zapaleni myśliwi I łowieckiej sławy chciwi. 17/3 66 Śniatynka. Image:PD-icon.svg Public domain
|