rdfs:comment
| - Malarz dumny swym talentem, Odurzałem się też w bród, Monotonnym elementem Marmurów, kruszców i wód. Babel schodów, arkad krocie, Nieskończony był to gmach W ciemnym lub matowym złocie, Rój się kaskad iskrzył w łzach. Katarakty tam ciężące, Jak firanek szklanych zwój, Na kruszcowych ścian tysiące, Płaszcz rzucały lśniący swój. Miast grup drzewnych — kolumnady Otoczyły jezior zrąb, Gdzie olbrzymie się Najady, Jak kobiety, patrzą w głąb. Image:PD-icon.svg Public domain
|
abstract
| - Malarz dumny swym talentem, Odurzałem się też w bród, Monotonnym elementem Marmurów, kruszców i wód. Babel schodów, arkad krocie, Nieskończony był to gmach W ciemnym lub matowym złocie, Rój się kaskad iskrzył w łzach. Katarakty tam ciężące, Jak firanek szklanych zwój, Na kruszcowych ścian tysiące, Płaszcz rzucały lśniący swój. Miast grup drzewnych — kolumnady Otoczyły jezior zrąb, Gdzie olbrzymie się Najady, Jak kobiety, patrzą w głąb. Głaz różowy i zielony, Okuł smugi sinych fal, Które biegły przez miliony Mil — ku krańcom świata — w dal! Głazy jakieś niestworzone, Nurt magiczny; — były to Wielkie lustra — rozświetlone Tym, co ich odbiło tło! Obojętne i milczące Te Gangesy — ze swych czar Lały skarby wód drzemiące W brylantowych bezdni jar. Swych czarodziejstw budowniczy — Przez tunel z klejnotów zórz Przeganiałem niewolniczy, Okiełznany odmęt mórz. Wszystkie barwy ogniem grały, Nawet kir miał swą tęcz grę; Żywioł płynny zlał się cały W kryształowy promień — skrę. Nigdzie słońca, gwiazd, miesiąca, Nawet tam gdzie nieba skłon; Świat mój cudny nie miał słońca, Własnym ogniem gorzał on! Nad tym światem cudów w ruchu Zaległ — (nowy straszny cud! Wzrok panował. Nic dla słuchu.) Wieczny niemy ciszy chłód. 2. Gdym olśnione otwarł oczy Tom mój smutny ujrzał strych, Znów poczułem, że pierś toczy Nóż przeklętych smutków mych. Zegar dźwięki grobowymi, Ostro mi południe grał, A zdrętwionej, smutnej ziemi Z niebios chmurny mrok się lał. Image:PD-icon.svg Public domain
|