About: dbkwik:resource/0YIgYf6jVKKHc1paKvTsiw==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Boska Komedia (Porębowicz)/Czyściec - Pieśń IV
rdfs:comment
  • 4 Że innym władzom nie da postać w łonie: Przeciw błędowi to wiedz, co orzeka, Że w nas nad jedną druga dusza płonie. 7 Gdy się więc na co skłoni zmysł człowieka, To duszę w takie zapatrzenie wtrąca, Iż nie spostrzega, jak jej czas ucieka. 10 Bo insza jest w niej moc spostrzegająca, A insza, która źródłem jest pojęciu: Tamta spętana, ta wolno chodząca. 13 Tego-m ja doznał w moim duchowzięciu: Gdym zmysły topił w urodnej istocie, Słońce dobiegło stopni pięćdziesięciu, 16 A myśmy zaszli, gdzie w głosów jednocie Wołała do nas owa święta trzoda: „Tutaj odpowiedź jest waszej tęsknocie".
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Czyściec
  • Pieśń IV
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Dante Alighieri
abstract
  • 4 Że innym władzom nie da postać w łonie: Przeciw błędowi to wiedz, co orzeka, Że w nas nad jedną druga dusza płonie. 7 Gdy się więc na co skłoni zmysł człowieka, To duszę w takie zapatrzenie wtrąca, Iż nie spostrzega, jak jej czas ucieka. 10 Bo insza jest w niej moc spostrzegająca, A insza, która źródłem jest pojęciu: Tamta spętana, ta wolno chodząca. 13 Tego-m ja doznał w moim duchowzięciu: Gdym zmysły topił w urodnej istocie, Słońce dobiegło stopni pięćdziesięciu, 16 A myśmy zaszli, gdzie w głosów jednocie Wołała do nas owa święta trzoda: „Tutaj odpowiedź jest waszej tęsknocie". 19 Szersze częstokroć wrotka od ogroda Rosochatymi cierniami przepina Kmieć w porze, kiedy dojrzewa jagoda, 22 Niżeli była ciasnota komina, Którędy z Wodzem wszedłem samowtóry, Skoro nas duchów odeszła drużyna. 25 Wejść na San Leo, zejść z Nolijskiej góry I Bismantowy można dojść grzebienia, Lecz tu potrzeba chyba lecieć pióry, 28 Chcę rzec: na skrzydłach pożądnych pragnienia, I być wiedziony takim drogowskazem, Co krzepi mocy i rozprasza cienia. 31 Szliśmy więc na skroś rozłupanym głazem, Tak że nam z obu stron uciskał boki: Rąk i nóg było trzeba użyć razem. 34 Gdyśmy wypełzli na krawędź opoki I na odkrytą natrafili ścianę, „Gdzież teraz — pytam — obrócimy kroki?" 37 „W górę wprost pnij się przez bramy złupane; Krok od mych śladów niech się nie odrywa, Aż przewodnika biegłego dostanę". 40 Szczytu źrenica nie dobiegła żywa I stromszy był spad granitowej bryły Niż na promieniu kwadrantu cięciwa. 43 Zgnębiony byłem, mówiąc: „Ojcze miły, Obróć się ku mnie i spójrz, jak się nużę, Stań lub do reszty opuszczą mię siły". 46 „Synu mój — odparł — podźwignij się, druże!" I ukazywał kamień w kształcie proga, Skąd ścieżka wężem wiła się po górze. 49 Tak dzielna była jego słów ostroga, Żem lazł na raczkach w górę pracowicie, Aż na tę krętą perć trafiła noga. 52 Tameśmy oba usiedli na szczycie, Oczy utkwiwszy we wschód, bo przyjemnie Poglądać człeku na trudów przebycie. 55 Naprzód spojrzałem na doliny ciemnie, Potem w wóz słońca; dziwno mi się zdało, Że z lewej strony blask uderzał we mnie. 58 Kiedy Wódz ujrzał twarz mą osłupiałą I wzrok snujący się po słońca szlaku, Co między nami a północą stało, 61 Rzekł: „Gdyby Kastor i Polluks w orszaku Znajdowali się onego zwierciadła, Co w dwu półsferach chodzi po zodiaku, 64 Bliżej by jeszcze Niedźwiedzicy kładła Wstęga Zwierzyńca płomienną obrożę, Chybaby ze swej kolei wypadła. 67 Chceszli zrozumieć, jak to dziać się może, Wyobraź sobie ów Syjon padolny, Wyszykowany ku niniejszej górze 70 Tak, że horyzont posiadają wspólny W różnych półsferach; więc tor, gdzie swe konie Źle poprowadził Faeton swawolny, 73 W jednym kierunku bieży po tej stronie, A zaś, rachubą już rozwiążesz własną, W odwrotnym po tej, co ma szczyt w Syjonie". 76 „Zaiste — rzekłem — nigdy-m ja tak jasno Nie widział ni tak w pewność był bogatym Tam, gdziem już mniemał, że mi oczy gasną. 79 Śródkole kręgu najwyższego zatem, Które mędrcowie równikiem nazwali, Iż między zimą toczy się a latem, 82 Tu ku północy wybiega nie dalej Niż tam u Żydów na drugiej półsferze Ku południowi, co się wiecznie pali. 85 A teraz proszę, byś mi wyznał szczerze: Dalekoż tak iść? Perć, co nas prowadzi, Strzela wysoko, że okiem nie zmierzę". 88 A on: „Tę górę takie prawo ładzi, Że zrazu przykro po jej wysoczyźnie, Ale im wyżej, tym się idzie gładziej. 91 Kiedy wybiegniesz w takie sfery wyżnie, Iż czuć przestaniesz, że cię droga nuży, I będziesz jak łódź, co się z prądem śliźnie, 94 Natenczas koniec obaczysz podróży; Tam odpoczynek znajdą twoje trudy: A to wiedz pewnie i nie pytaj dłużej". 97 Taką zachętą pokrzepił mej nudy, A wtem głos jakiś tuż blisko zawoła: „Może ci będzie trzeba usieść wprzódy!" 100 Na dźwięk tej mowy zwracaliśmy czoła I w lewo biegli oczyma do skały, Cośmy jej przedtem nie spostrzegli zgoła. 103 Podejdziem bliżej. Osoby tam stały File:Pur 04 dore.jpg W cień zasunięte, co padał od ściany, Jako zwykł stawać człowiek opieszały. 106 Jeden duch jakby trudem pokonany Siedział, u kolan wiązał ramion sploty, A lica ukrył pomiędzy kolany. 109 Więc ja do Mistrza: „O Panie mój złoty, Spojrzyj na tego, co siedzi w nieruchu, Jakby był bratem rodnym bezochoty". 112 Ocknął się, głos nasz przyjąwszy do słuchu, Siedzący, okiem spode łba w nas godził, Po czym rzekł: „Idź sam, gdyś dzielny, mój zuchu!" 115 Poznałem wtedy, kto był; ni przeszkodził Dech przyśpieszony z ciężkiego zmęczenia, Żem zatem z wolna ku niemu podchodził. 118 A kiedym podszedł, głowę od niechcenia Podniósł i mruknął: „Widziałeś słoneczny Wóz podchodzący z lewego ramienia?" 121 Te skąpe słowa i ten gest stateczny Chwyciwszy, usta rozwarłem w uśmiechu. „Belacqua — rzekłem —jużeś ty bezpieczny! 124 Lecz czemu ślęczysz tu w takim nieśpiechu? Czy przewodnika czekasz? Czyli może Znów jesteś w dawnym zanurzony grzechu?" 127 „Bracie, i cóż mi w górę iść pomoże, Gdy zacząć nie da czyśćcowej katusze Ptak, co u bramy pełni straży boże? 130 Tylekroć słońca obrót widzieć muszę Poza tą furtą, ilem żył na świecie, Żem się ociągał w szczerej westchnąć skrusze. 133 Chyba że tam się modlitwą wesprzecie, Jeśli z serc w łasce żyjących wynika, Bo inna w niebie nic nie waży przecie". 136 Wódz już odchodził. „Pośpiesz! Południka — Mówił —już sięga słońce, krążąc w toku, A noc, po skraju morza idąc, tyka 139 Czarną swą stopą wybrzeży Maroku".
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software