abstract
| - 4 Do dwu płomyków, co się tam wylęgły Przeciw trzeciemu w takiej odległości, Że ich zaledwie źrenice dosięgły. 7 Więc ja, wpatrzony w Morze wszechmądrosci, Pytam, co znaczą te ogniste gwary, Kto nimi gada na tej wysokości. 10 "Już się przybliża — odrzekł — przez moczary, Na co czekamy, i wnet się odsłoni, Jeśli-ć widoku nie skryją opary". 13 Nie takim szybkim lotem pewnie goni Bełt, gdy napięta puści go cięciwa, Jako w tej chwili ujrzę, a po toni 16 Maleńkie czółno ku brzegom dopływa: Jakiś duch ciemny był sternikiem nawy I wołał: "Tuś mi, duszo niegodziwa!" 19 "Flegiasz, ej, Flegiasz, tym razem ty sprawy Nie wygrasz! — tak Pan do niego zakrzyczy. — Tyle my twoi, ile tej przeprawy". 22 Jak człowiek, co go, kiedy na coś liczy, Rozczarowanie do głębi ubodzie, Taki był Flegiasz, pozbawion zdobyczy. 25 Za czym Wódz podszedł, wstąpił i do łodzie Mnie wezwał; teraz dopiero, ciężary Mymi zważony, ponurzył się w wodzie 28 I przez odmęty pomknął czółn prastary, File:Inferno Canto 8 verses 27-29.jpg Głębiej się dzióbem wrzynając, niż skoro Przewoził w sobie bezcielesne mary. 31 Wtem, gdy przez mętne płyniemy bajoro, Jeden topielec do oczu mi skacze: "A ty kto — wrzaśnie — coś tu wszedł przed porą?!" 34 Ja na to: „Wszedłem, lecz zostać nie raczę. Kto zaś ty jesteś, oszpecony kałem?" A on: "Wszak widzisz; jestem, który płaczę". 37 "Duchu przeklęty — na to zawołałem — Zostanie tutaj w płaczu i żałobie; Choć zbłoconego, przecież cię poznałem!" 40 Więc mara na bort kładła ręce obie, Lecz Mistrz, podbiegłszy, strącił piekielnicę: File:Inferno Canto 8 lines 39-41.jpg "Psi rodzie — krzyknął — idź precz, wara tobie!" 43 Wziął mię za szyję i całując w lice Powiadał: "Duszo, pełna oburzenia, Błogosławione łono twej rodzice! 46 Ten był w swej pysze pełen zaślepienia; Żaden czyn jemu nie zdobi pamięci, Przeto nie znalazł pokoju dla cienia. 49 Iluż to królów, co państwem nadęci, Tutaj ugrzęzną, jak wieprze w kałuży, Wprzód w sercach ludzkich na wieki przeklęci". 52 "Mistrzu — powiadam — pragnę, nim podróży Naszej dokona sternik przez bagniska, Widzieć, jak nędznik w błocie się zanurzy". 55 "Nim łódź drugiego brzegu będzie bliska, To, czego życzysz, obaczysz na jawie: Zacne pragnienie nagrodę pozyska". 58 Niebawem oczy taką rzezią bawię, Sprawioną widmu od tłuszczy przeklętej, Że jeszcze dzisiaj za nią Boga sławię. 61 "Daj go! — wrzeszczała. — Filipa Argenti!" Bezsilny przeciw napastników chmarze, Gryzł sobie ręce florentczyk zawzięty. 64 Już go nie wspomnę, zostawię w moczarze... Wtem mię uderzył jakiś jęk złowrogi: Więc oczy baczniej w czarną pustkę wrażę. 67 Mistrz rzekł: "Tu, synu, koniec wodnej drogi; Oto gród Disa przed nami odkryty: Liczne i groźne w nim siedzą załogi". 70 A ja: "Widne mi jego moszej szczyty, Umalowane kolorem czerwieni, Jak w hutnym piecu rozpalone płyty". 73 Więc on mi na to: "Od wiecznych płomieni Z wnętrza wykwita pas barwy ognistej, Którym się niższe to piekło rumieni". 76 Wtem barka nasza wbiegła w rów kolisty, Który krainę beznadziejną grodzi; Mur nad nim zdał się barwy żelazistej. 79 Sternik nasz krążył, zanim dał swej łodzi Wbiec do przystani; nareszcie przybija: "Wysiądźcie — krzyknął nam — tędy się wchodzi!" 82 Spojrzę, nad tysiąc czartów się uwija U wrót i woła głosy zjadliwemi: "Kto jest ten śmiałek — pytają — i czyja 85 Stopa za życia w martwych staje ziemi?" Więc Wódz roztropny ku nim jeno skinie, Że pragnie coś rzec słowy tajemnemi. 88 Na to ich pycha zaraz się ochynie: "Pójdź sam — wołają— lecz ten niechaj wraca, Krom prawa w naszej stający kramie! 91 Niechże z powrotem błędnie drogi maca; Ty zostań, coś go wiódł w tę norę ciemną, Tobie stąd wyniść nadaremna praca!" 94 Pomyśl, słuchaczu, co się działo ze mną, Gdy usłyszałem przeklęte wyrazy: Samemu drogi stąd szukać daremno!... 97 "Wodzu mój luby, coś nad siedem razy Krzepił otuchę i zwalczał zawady Stojące w drodze mojej dla obrazy, 100 Niech nie zostanę słaby i bez rady; Skoro moc wyższa przeszkodą nam staje, Co prędzej wróćmy za własnymi ślady". 103 Lecz Pan mój, co mię w owe przywiódł kraje, Rzekł: "Zbądź obawy; nikt nie jest dość silny, Aby nam bruździł, gdy Bóg wolność daje. 106 Tu na mnie czekaj i pokarm posilny Nadziei spożyj, i niech myśl się cuci, Wiedząc, żem twego bezpieczeństwa pilny". 109 Za czym odejdzie i samego rzuci Mój słodki Piastun; zawahany stałem. Bowiem "tak" i "nie" w mej głowie się kłóci. 112 Nie wiem, jakim się świadczył trybunałem, File:Inferno Canto 8 verses 110-111.jpg Ale za chwilę piekielne załogi Wszystkie do grodu nazad biegły cwałem. 115 I zatrzasnęły bramę nasze wrogi W pierś Pana mego; więc od wrót powoli Wracał, stawiając opieszałe nogi. 118 I onieśmielił mu się wzrok sokoli W ziemię spuszczony; idzie i powiada: "Kto mię nie puszcza do domu niedoli?" 121 A do mnie rzecze: „Że mną gniew owłada, Nie dbaj i nie bój się; zwalczę przekory, Jakabykolwiek stawiała je zdrada. 124 Nie pierwszy raz to brużdżą krnąbrne zmory: Wszak próbowały buntu u mniej skrytej Bramy, co nosi pęknięte zawory. 127 Widziałeś napis śmierci na niej ryty: A już tamtędy z kamiennych poroży Skróś kół piekielnych przybywa bez świty 130 Ten, co nam zejście w nowy kraj otworzy".
|