rdfs:comment
| - Wszedłem weń z tchem zapartym grozą przerażenia. Przede mną straszne pole dzikiego pogromu: Przygniatająca cisza, bezduszność zniszczenia, Zgruchotane granity i zwaliska złomu. Wśród głazów leżą jakieś olbrzymie tytany. Rwą się, wiją w męczarni... stal im pęta ręce, W piersiach ich kipi głucho szal zemstą wezbrany... O zuchwałych porywach śnią nie wolni jeńce. I zbuntowani wznoszą w niebo butne skronie! Nie chcą uledz i wściekłość w ich oczach się żarzy! Prężą barki, ramiona, krwawią o stal dłonie! Żądzą odwetu krzyczy gniew ich ślepy, wraży!
|
abstract
| - Wszedłem weń z tchem zapartym grozą przerażenia. Przede mną straszne pole dzikiego pogromu: Przygniatająca cisza, bezduszność zniszczenia, Zgruchotane granity i zwaliska złomu. Wśród głazów leżą jakieś olbrzymie tytany. Rwą się, wiją w męczarni... stal im pęta ręce, W piersiach ich kipi głucho szal zemstą wezbrany... O zuchwałych porywach śnią nie wolni jeńce. I zbuntowani wznoszą w niebo butne skronie! Nie chcą uledz i wściekłość w ich oczach się żarzy! Prężą barki, ramiona, krwawią o stal dłonie! Żądzą odwetu krzyczy gniew ich ślepy, wraży! Od ciał ich, tarzających się z dziką wściekłością Podrzutami wybuchu, dudnią głazy twarde! Lecz przeznaczenie ciemną powala ich złością, Ostatni cios zadając w piersi butą harde! Wyczerpani, bezwładni leżą; ciężko dyszą, Błyskają krwawym wzrokiem i ściskają pięście... Noc przywala zwalczonych zrozpaczenia ciszą A sowiemi oczyma szydzi z nich nieszczęście... Czasem patrzę w ten męki gród, śpiący w pomroczy. Długo, nieporuszenie i wtedy tajemnie Ściskam pięść i mam wtedy obłąkane oczy, Bo ten gród buntowników jarzmionych... jest we mnie.
|