abstract
| - Około godziny 20.00 do Jagody zadzwonił telefon. Jakiś mężczyzna tłumaczył, że znalazł jej numer w ogłoszeniu i pilnie potrzebuje opiekunki do dziecka. Zaproponował bardzo wysoką stawkę, więc Jagoda się zgodziła. Wyszła z domu i pojechała pod wskazany adres. Był to stary dom, stojący na uboczu. Zdała sobie sprawę, że jest już mocno spóźniona, więc nie czekając dłużej zadzwoniła do drzwi. Otworzył jej sześcioletni chłopiec. - Będziesz dziś w nocy moją mamusią? - zapytał. Powiedział, że został sam, bo rodzice musieli już wyjść. Zdziwiła się, ale ponieważ zostawili dla niej pieniądze, uznała, że wszystko jest w porządku. Cieszyła się, że udało się jej zarobić parę złotych, a noc przecież mogła wykorzystać na naukę do egzaminów. Tyle, że nauka jakoś nie za bardzo chciała jej wejść do głowy. Jagoda czuła się nieswojo w tym wielkim, pustym domu, pełnym starych i zakurzonych mebli, skrzypiących schodów i tajemniczych zakamarków. Chłopiec siedział na podłodze i przyglądał się jej wielkimi, czarnymi oczami. - Może już idź spać, co? - spytała Jagoda. - Nie, nie lubię spać. To nudne. Chcę się z tobą bawić. - Za późno na zabawę. Położymy cie do łóżka. To już najwyższy czas na takich małych chłopców, jak ty. - Dlaczego żadna mamusia nie chce się ze mną bawić? - pytanie chłopca skierowane było raczej do ścian starego domu, niż do opiekunki. Na pierwszym piętrze znajdowała się sypialnia chłopca. Jagoda kazała mu się położyć do łóżka i przykryła go kołdrą po samą brodę. Dotykając skóry chłopca zauważyła, że jest bardzo zimny. - Gaszę światło, będziesz spał? - Nie! - Będziesz. A gdybyś czegoś potrzebował, po prostu mnie zawołaj. Parę minut po północy usłyszała przeraźliwy krzyk, dochodzący z sypialni małego. Jego echo odbijało się od ścian pustych pokoi. Jagoda pędem wbiegła na górę, do sypialni. Pusto. Zmierzwiona pościel na łóżku. Dziewczyna zauważyła otwarte na oścież okno. Oparła się dłońmi o zimny parapet i popatrzyła w ciemności nocy. Nagle usłyszała za sobą szmer. Odwróciła się i dostrzegła coś, co szybko pełzło do niej. W pokoju było ciemno, więc dziewczyna nie rozróżniała kształtów. Stwór coraz bardziej się do niej zbliżał. Zatrzymał się i spod starego kożucha wyszedł chłopiec. - Przestraszyłaś się? - Oszalałeś, o mało nie dostałam zawału. - To tylko żart, na razie nie masz czego bać... - Dlaczego to zrobiłeś? - Nudziłem się. Mówiłem ci, że nie chce mi się spać. - Ale... - Chcę się z tobą bawić. Schodzą do salonu. Wygląda na to, że z nauki nici. - W co chcesz się bawić? - W zagadki. To moja ulubiona gra - Przez chwilę Jagodzie wydawało się, że w jego ciemnych oczach dostrzegła błysk. - Ale ja nie znam żadnych zagadek. - Nie szkodzi. Ja znam, tylko jedną, ale trudną. Znalazłem ją w książce, którą dostałem od mamy. Żadna z moich poprzednich mam nie potrafiła jej odgadnąć, nawet nie próbowały. Rodzice też nie. - A co będzie jeśli jej nie zgadnę? - Nic i tak poznasz odpowiedź. - W takim razie zamieniam się w słuch - Chłopiec wziął głęboki oddech i zaczął mówić: - Nie można tego zobaczyć ani dotknąć palcami. Jest pod górami i jest pod gwiazdami. Pustej jaskini nie omija. Po nas zostaje i było przed nami. Życie gasi, a śmiech zabija. Jagoda miała wrażenie, że gdzieś już słyszała ta zagadkę. Ale nie mogła sobie przypomnieć. Mały patrzył na nią z napięciem. - Nie wiem - mówi w końcu. - Zastanów się, to bardzo ważne. - Nie chce mi się myśleć, poddaję się. - poczuła jak powoli ogarnia ją senność. - Masz jakieś zabawki? - Mały zniknął na piętrze i po chwili przyniósł dwie lalki. Jedną staromodną lalkę i dużych rozmiarów lalkę niemowlaka. - Bawisz się lalkami? - zapytała Jagoda. - To mojej siostry Nagle Jagoda spostrzegła, że obie lalki mają powykłuwane oczy. - Kto to zrobił? - spytała wskazując na puste oczodoły lalek. - Ja. - Dlaczego? - Bo siostra nie pozwalała mi się nimi bawić. A poza tym, żeby zobaczyła... - Co? -To co jest rozwiązaniem zagadki. Jagodzie przebiegł po plecach dreszcz. Była godzina 3:15. Jagoda czuła, jak coraz bardziej robi się senna. Głowa raz po raz opadała jej bezwładnie na pierś. Uniosła ciężkie powieki i spojrzała na małego, który w milczeniu bawił się lalkami. - Dlaczego się tak trzęsiesz? - spytała się chłopca. - Zimno mi. - To ubierz się. - To nic nie da. Mnie zawsze jest zimno. Naprawdę dziwny chłopak - pomyślała. - Wymyśliłaś już? - Co? - Rozwiązanie zagadki. Do rana zostało już niewiele czasu. - Nie. Nie myślałam o tym. - Lepiej pomyśl. - A jeśli nic nie wymyślę? Powiedziałeś, że i tak zdradzisz mi odpowiedź. - Jeszcze nie teraz. Jagoda poszła do łazienki, żeby się trochę orzeźwić. Pochyliła się nad zlewem i przemyła twarz zimną wodą. Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Nagle spostrzegła, że za nią w drzwiach stoi dziewczynka w białej sukience. Była odwrócona tyłem, gęste czarne włosy spływały jej na plecy. Jagoda odwróciła się gwałtownie i spytała: - Kim jesteś? Dziewczynka stała bez ruchu. Jagoda podeszła do niej i położyła jej dłoń na ramieniu. Dziewczynka chwyciła ją za przegub i uwięziła go w mocnym uścisku, od którego mróz przeszywał całe ciało. Powoli odwróciła ku niej swoją twarz. Nie miała oczu, a z jej wypełnionych zakrzepłą krwią oczodołów wystawały rękojeści szpikulców do szaszłyków. Jagoda chciała krzyczeć, ale żaden dźwięk nie wydobywał się z jej gardła. Dziewczynka poruszała bezgłośnie ustami, lecz do uszu Jagody nie dochodził żaden dźwięk. Coś usiłuje powiedzieć, kilkakrotnie powtarza jedno i to samo słowo - myśli przebiegły Jagodzie przez głowę. ... Godzina szósta: Obudziła skulona na podłodze łazienki. Co się stało? Na swoim przegubie dostrzegła kilka fioletowych, podłużnych sińców, jakby w kształcie palców. W drzwiach łazienki dostrzegła chłopca. Prawą rękę trzymał schowaną za plecami. - Spałaś? Nudziło mi się bez ciebie. Już prawie ranek. - Tak, chyba się trochę zdrzemnęłam. - Znalazłaś odpowiedz na moją zagadkę? - Tak - powiedziała, ku własnemu zaskoczeniu. -Powiedz. Jagoda podała chłopcu odpowiedź. Mały uśmiechnął się. - Fajnie się z tobą bawiło. Odwiedź mnie jeszcze kiedyś. Wymyślę nową zagadkę - powiedział, po czym odwrócił się i wybiegł. Jagoda widziała, że w prawej dłoni mały trzymał szpikulec do szaszłyków. Jeszcze raz przemyła twarz zimną wodą, wyszła z łazienki i stanęła jak wryta. Korytarz był całkowicie pusty. Zniknęły z niego wszystkie meble, nawet obrazy ze ścian. Zostały tylko gołe mury i podłoga. Jagoda sprawdziła w innych pokojach. To samo - pustka. Tak jakby ktoś wszystko starł gumką. Przez okno do wnętrza pustego domu wpadało światło wschodzącego słońca. Nagle usłyszała zgrzyt klucza w zamku. Po chwili stanął w nim mężczyzna i kobieta w średnim wieku. - Proszę pamiętać, że cena za wynajęcie tego domu jest naprawdę okazyjna ... - zaczął mówić mężczyzna do kobiety. Nagle milknie ujrzawszy stojącą bez ruchu Jagodę. - Co pani tu do diabła robi? ... - Pięć lat temu znaleziono w nim martwa czteroosobową rodzinne. Rodzicom i ich ośmioletniej córce wykluto oczy szpikulcami od szaszłyków. Chłopca, sześciolatka, znaleziono przed domem ze złamanym kręgosłupem. Prawdopodobnie wyskoczył przez okno na poddaszu, usiłując uciec mordercy i zabił się przy upadku. Jego oczy były całe. Na jego skórze znaleziono liczne ślady krwi rodziców i siostry. Niektórzy sugerowali, że to mały zamordował całą rodzinę, wyłupił im oczy, a potem wyskoczył przez okno. Ale ta wersja jest zbyt makabryczna, by uznać ją za prawdziwą. Jagoda poczuła, że serce tłucze się w jej piersi jak oszalałe. - Ale to jeszcze nie wszystko, od tamtej pory co jakiś czas ktoś znajduje w tym domu kolejnego nieboszczyka. Do tej pory były już cztery. Młode dziewczyny, studentki, jak pani. Wszystkie miały powykłuwane oczy. Nie wiadomo kto je zabił i dlaczego. - mężczyzna zakończył swoją opowieść. Jagoda zaczęła rozumieć, czemu udało jej się uniknąć śmierci. - Pewnie nie chciały się bawić z chłopcem. I nie potrafiły rozwiązać jego zagadki - powiedziała.
|