rdfs:comment
| - Tak, dla siebie jedynie kwitnę ja samotna! Wy o tem, nieba jasne wiecie ametysty, Ogrody rozpłynione w otchłani przeczystej! Klejnoty, które świateł pierwotnych strzeżecie Pod chmurnym snem — w odwiecznym, niewiadomym świecie! Kamienie, skąd me oczy ku świetlanej chwale — Pożyczają swych ogni promiennych! Metale, Co nadajecie splotom młodych mych warkoczy Fatalny czar — i kształt ich przedziwny, uroczy — A ty, niewiasto — w wiekach złośliwych zrodzona, Tajemnic sybilińskich jaskiń wyuczona, Co mówisz o śmiertelnym, przed którego wzrokiem Pochylą się me oczy i zajdą obłokiem I przed którym z kielichów mej przeczystej szaty Okrutnemi rozkoszy słodkiej aromaty — Wypłynie dreszcz nagości mojej śnieżnobiały — Prorokuj, że, gdy letnich lazurów krzyształy (Ha, mam-że z przyrodzenia stanąć odsłoni
|
abstract
| - Tak, dla siebie jedynie kwitnę ja samotna! Wy o tem, nieba jasne wiecie ametysty, Ogrody rozpłynione w otchłani przeczystej! Klejnoty, które świateł pierwotnych strzeżecie Pod chmurnym snem — w odwiecznym, niewiadomym świecie! Kamienie, skąd me oczy ku świetlanej chwale — Pożyczają swych ogni promiennych! Metale, Co nadajecie splotom młodych mych warkoczy Fatalny czar — i kształt ich przedziwny, uroczy — A ty, niewiasto — w wiekach złośliwych zrodzona, Tajemnic sybilińskich jaskiń wyuczona, Co mówisz o śmiertelnym, przed którego wzrokiem Pochylą się me oczy i zajdą obłokiem I przed którym z kielichów mej przeczystej szaty Okrutnemi rozkoszy słodkiej aromaty — Wypłynie dreszcz nagości mojej śnieżnobiały — Prorokuj, że, gdy letnich lazurów krzyształy (Ha, mam-że z przyrodzenia stanąć odsłonięta) Ujrzą mię — w drżącym wstydzie gwiazdy — wniebowzięta Ja umrę... Kocham grozę dziewictwa — i życzę Trwać w grozie tej, co dają me włosy dziewicze, By wieczór — skryta w łożu — jako nieskalana Żmija — czuć w ciała treści swej bezużytecznej Zimne miganie bladej twej jasności mlecznej, Ty, która mrzesz i gorzesz jasnością swej mocy, Biała, okrutna, śnieżna, lodowata nocy! A twa siostra samotna, siostra ma wieczysta, Marzenie me, ku tobie pójdzie. Tak przejrzysta Potęga serca mego, które o tem roi! Samotnam ja w ojczyźnie jednostajnej mojej, A wszystko wokoło mnie w bałwochwalstwie żyje Czci zwierciadło, co w sennem swojem szkle odbije Herodyadę — o jasnem z dyamentów oku! Czar najwyższy! Samotna jestem pośród tłoku. NIAŃKA. A więc pani chce umrzeć? HERODYADA. Nie, babuniu droga — Uspokój się i przebacz, że ma dusza sroga, Lecz nim wyjdziesz — proszę cię — zamknij okiennice — W szybach lśnię seraficzne lazuru źrenice, A ja go nienawidzę — lazuru! Głębiny Fal toczą się, a tamże nieznasz-li krainy, Gdzieby na zdradnym, chmurnym nie lśnił niebo-salonie Wzrok Cyprydy, co wieczór w gąszczu leśnym płonie: Chcę tam ujść... Zapal jeszcze (dziecinne to troski, Powiadasz?) te pochodnie, w których płaczą woski Jakimś nie swoim płaczem — pośród złota pychy! NIAŃKA. A teraz? HERODYADA. Żegnaj. ....Ha, wy kłamiecie kielichy Nagie mych warg. Ja czekam niewiadomej rzeczy, Okrzyków, w których dusza sama sobie przeczy I rzuca w świat najwyższe łkanie, umęczone Oczekiwaniem cudu, przeczute, wyśnione, W którem nakoniec strąca lodową osłonę! Image:PD-icon.svg Public domain
|