About: dbkwik:resource/7O9cstMJGGOfhaH2xFG_vQ==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Katedra Najświętszéj Panny Paryzkiéj/K2/1
rdfs:comment
  • — Choroba-by porwała te świeczki fajerwerkowe! — rzekł Gringoire i skręcił ku mostowi Wekslarzy. Przed domami u wstępu na most wystawiono trzy wielkie transparenty, przedstawiające króla, Delfina i Małgorzatę Flandrską, oraz sześć mniejszych z portretami księcia austryackiego, kardynała Burbona i Pana z Beaujeu, księżniczki Joanny francuzkiej, jakiegoś malca krwi pono burbońskiej, i Bóg wie czyj tam jeszcze; wszystko razem oświecone pochodniami. — Szczęśliwy malarz Jehan Fourbeault! — rzekł Gringoire z głębokiem westchnieniem, i tyłem się odwrócił od transparentów i transparencików.
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • I. Z Charybdy w Scylle
  • KSIĘGA DRUGA.
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
adnotacje
  • Dawny|1876 r
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Wiktor Hugo
abstract
  • — Choroba-by porwała te świeczki fajerwerkowe! — rzekł Gringoire i skręcił ku mostowi Wekslarzy. Przed domami u wstępu na most wystawiono trzy wielkie transparenty, przedstawiające króla, Delfina i Małgorzatę Flandrską, oraz sześć mniejszych z portretami księcia austryackiego, kardynała Burbona i Pana z Beaujeu, księżniczki Joanny francuzkiej, jakiegoś malca krwi pono burbońskiej, i Bóg wie czyj tam jeszcze; wszystko razem oświecone pochodniami. — Szczęśliwy malarz Jehan Fourbeault! — rzekł Gringoire z głębokiem westchnieniem, i tyłem się odwrócił od transparentów i transparencików. Miał przed sobą uliczkę. Wydała mu się tak ciemną i opuszczoną, że sród niej spodziewał się znaleźć nareszcie osłonę przed wszystkiemi odgłosami i odblaskami uroczystości. Zagłębił się w nią. Po kilku minutach potrącił nogą o jakąś przeszkodę; zachwiał się i padł jak długi. Była to wiązanka świąteczna, złożona z rana przez dependentów i aplikantów palestranckich u drzwi jednego z marszałków trybunału, na cześć i pamiątkę uroczystego dnia. Gringoire heroicznie zniósł nową tę przygodę; podniósł się i dopadł do brzegu rzeki. Zostawiwszy za sobą wieżyczkę cywilną i wieżę kryminalną, minąwszy oraz, sród wybrzeży nie brukowanych, których błoto po kostki mu dochodziło, wielki mur ogrodów królewskich, znalazł się na zachodnim cyplu Starego Miasta i jął czas jakiś przypatrywać się wysepce Wypasaczy krów, zajętej późniejszemi czasy pod konny bronzowy posąg Henryka IV-go na Nowym Moście. Wysepka przedstawiła mu się w cieniu, jako ciemna massa lądu, położona z drugiej strony ważkiego prądu wody białawej, i prądem tym od niego odgrodzona. Przy blasku drobnego światełka ztamtąd promieniejącego, na wysepce można było wyróżnić rodzaj budy w kształcie ula, w której pastuszkowie bydła na noc się chronili. — Szczęśliwy pastuszku krów! — myślał Gringoire, — nie śni ci się chwała i nie tworzysz dyalogów! Cóż cię obchodzą królowie żeniący się i księżniczki burgundzkie? Nie znasz innych małgorzatkowych kwiatków, okrom tych, które w swej króbce kwietniowej bydełku do żucia podajesz! A ja, poeta, wygwizdany i niezrozumiany, trzęsę się oto od zimna, nie mam ani feniga na opłacenie dwunastu soldów długu, a moje podeszwy tak są już cienkie, że mogłyby służyć za szyby do latarni. Ach, Bóg zapłać ci, pasterzu krów! Chatka twa przynosi ulgę mojemu oku i każe zapomnieć o Paryżu! "Z lirycznego tego uniesienia obudziła go podwójna pukawka świętojańska, która niespodzianie huknęła z błogosławionej onej szopki. Była to oczywiście sprawka któregoś pastuszka, wtykającego swoje trzy grosze w wir zabaw publicznych, i ku własnej uciesze próbującego ogni sztucznych. Gringoire całem ciałem drgnął na nowy ów cios uczuciom swym zadany. — Przeklęte święto! — zawołał — czyliż wszędzie będziesz mię prześladowało? Mej Boże! nawet tu u tych pastuchów! I spojrzał na Sekwanę u stóp swych rozciągniętą, zdjęty okropną pokusą: — O! — powiedział—jakżebym chętnie skoczył do wody, gdyby woda choć trochę mniej była chłodną. Wtedy to porwało go postanowienie rozpaczliwe; a mianowicie: ponieważ niepodobna mu było odczepić się ani od króla błaznów, ani od transparentów Jehana Pourbeault, ani od wiązanek powinszowalnych, ani od ognistych pochodni, ani od pukawek, zamierzył przeto pejść śmiało na spotkanie losów złowrogich i zajrzeć w samo serce pohulanek ludowych, co znaczyło: udać się na Plac grevski. — Znajdę tam może — rozważał w duchu — choć jedno jakie polanko świątecznego ognia, przy którem się pogrzeję, i dostanę na wieczerzę parę okruszyn z trzech wielkich królewskich tarcz cukrowych, któreć musiano tam ustawić na placach publicznych.
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software