rdfs:comment
| - Ot, i wąwóz, jak ulica; duchów mienią go przesmykiem. Z każdej strony strome sterczą i zawrotne skał urwiska. Na spadzistej wyrwy zboczu, jak strażnica, ku dolinie czycha tam Uraki szatra. Wprost doń zawiódł mnie Laskaro. W najtajniejszej giestów mowie z matką odbył on naradę, jakby go wywabić z gawry i jak zgładzić Atta Trolla. Gdyż wytropion był, coprawda, gracko. Ujść nam - niepodobna! Atta Trollu! Hej, żywota policzone twoje dni! Wyrokować nie chcę zgoła, czyli stary grzyb, Uraka, niepoślednią był w istocie czarownicą; (tak przynajmniej pirenejski twierdzi ludek). Tyle pewna, że mi wielce podejrzany był jej wygląd - krwawe jej, ociekłe ślepie. Kosy to, złośliwy wzrok, (idy na biedną padnie krowę, wrzkomo z wymion jej, jak uciął; kropli nie udoisz mleka - ba, gdy wyschłą muśnie ręką opa
|
abstract
| - Ot, i wąwóz, jak ulica; duchów mienią go przesmykiem. Z każdej strony strome sterczą i zawrotne skał urwiska. Na spadzistej wyrwy zboczu, jak strażnica, ku dolinie czycha tam Uraki szatra. Wprost doń zawiódł mnie Laskaro. W najtajniejszej giestów mowie z matką odbył on naradę, jakby go wywabić z gawry i jak zgładzić Atta Trolla. Gdyż wytropion był, coprawda, gracko. Ujść nam - niepodobna! Atta Trollu! Hej, żywota policzone twoje dni! Wyrokować nie chcę zgoła, czyli stary grzyb, Uraka, niepoślednią był w istocie czarownicą; (tak przynajmniej pirenejski twierdzi ludek). Tyle pewna, że mi wielce podejrzany był jej wygląd - krwawe jej, ociekłe ślepie. Kosy to, złośliwy wzrok, (idy na biedną padnie krowę, wrzkomo z wymion jej, jak uciął; kropli nie udoisz mleka - ba, gdy wyschłą muśnie ręką opasłego choćby wieprza, już i po nim! Najtęższego nawet i uśmierci wołu! Owoż nieraz ją przed kratki za te pociągano zbrodnie. Lecz pan sędzia, co to wszystkie zjadł rozumy, Wolterjanin, modnie płytki to światowiec. Pogłębienia krzty ni wiary! Skeptyk tedy niemal drwiąco wszelkie zbywał zażalenia. Oficjalnie zaś Uraka z uczciwego żyje handlu; górskie suszy zioła, oraz wypchanymi kupczy ptaki. Stąd i szałas jej okazów przyrodniczych zbiorowiskiem. Lulka, bziny i smolanki odór mieszał się cuchnaco. Sępy z potężnymi dzioby, z rozpiętemi martwo skrzydły, w zwartym stały tam ordynku - sznurem. Cała ich kolekcja. Czy to mózg mi odurzyły jadowitych ziół wyziewy? Straszny tych drapieżców widok dziwmy wzniecał we mnie lek. A nuż ludzie to zaklęci? Może czarów moc nieczysta przechowane nieszczęśliwców w ptactwa tym wypchanym stanie? Z odrętwiałym patrzą na mnie żalem - a tak niecierpliwie! Czasem zda mi się, że trwożnie w stronę łypną czarownicy. Ona strzyga zaś, Uraka, przy synalku swym, Laskarze, przykucnęła u komina. Warzą ołów, leją kule, przeznaczenia leją kule ku zagładzie Atta Trolla. Ha, jak płomię błyskawicznie wiedźmy ślizga się obliczem! Bez przestanku, lecz bez głosu, wąskie wciąż jej drgają wargi. Hej, nie szepczeż zmora zaklęć, by zapewnić celność kuli? Nieraz krótkim prychnie śmiechem i do syna nieraz mrugnie; lecz on krząta się surowy i milczący, ni to śmierć. — Duszną przytłoczony grozą, tchu spragniony i powietrza, wychyliwszy się z okienka, ku płaszczyźnie spojrzę, w dal. Com zaś zoczył o tej porze - (koło pierwszej, po północku) - o tem w dalszych wam rozdziałach pięknie sprawę zdam i wiernie.
|