About: dbkwik:resource/8n6ONZqBJ0jHoYZ6nWJ7Pw==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Chancellor/12
rdfs:comment
  • Dnia 22 i 23 października. Robert Kurtis zawiadomił o wszystkiem kapitana Huntly, jako swojego naczelnika, jeżeli nie de facto to chociaż de jure, nie miał więc prawa co bądź nastąpiło ukrywać przed nim. Kapitan wysłuchawszy, nic nie powiedział, następnie potarł ręką czoło, jakby chcąc odegnać natrętną myśl, i wrócił do kajuty, nie wydawszy żadnych rozkazów. Robert Kurtis, Walter, Falsten i ja zeszliśmy się na naradę i doprawdy z podziwienia wyjść nie mogłem patrząc na zimną krew w takich okolicznościach. Rozbieramy wszystkie szanse ocalenia, wreszcie Robert Kurtis tak skreśla położenie rzeczy:
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • XII.
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
adnotacje
  • Dawny|1876 r
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Juliusz Verne
abstract
  • Dnia 22 i 23 października. Robert Kurtis zawiadomił o wszystkiem kapitana Huntly, jako swojego naczelnika, jeżeli nie de facto to chociaż de jure, nie miał więc prawa co bądź nastąpiło ukrywać przed nim. Kapitan wysłuchawszy, nic nie powiedział, następnie potarł ręką czoło, jakby chcąc odegnać natrętną myśl, i wrócił do kajuty, nie wydawszy żadnych rozkazów. Robert Kurtis, Walter, Falsten i ja zeszliśmy się na naradę i doprawdy z podziwienia wyjść nie mogłem patrząc na zimną krew w takich okolicznościach. Rozbieramy wszystkie szanse ocalenia, wreszcie Robert Kurtis tak skreśla położenie rzeczy: – Pożaru wstrzymać nie można, na przodzie upał jest nie do zniesienia. Lada chwila więc natężenie ognia wzrośnie do tego stopnia, że płomienie wybuchną na zewnątrz. Jeżeli przed tą katastrofą stan morza pozwoli, spuścimy łodzie i opuścimy okręt. W przeciwnym razie pozostaniemy do ostatka, broniąc się od ognia całemi siłami. Być może łatwiej go będzie opanować jeżeli wydostanie się na wierzch. Wolę walczyć z widzialnym, aniżeli z ukrytym nieprzyjacielem! – To jest właśnie moje zdanie, najspokojniej odzywa się inżynier. – I moje także, dodałem. Ale panie Kurtis proszę nie zapominać o 30 funtach pikratu, grożących nam w każdej chwili wybuchem? – Nie panie Kazallon, to jest rzecz uboczna, z którą nie ma co się rachować? Zresztą co tu na to poradzić. Czy można wejść w środek ognia i wynieść pudło? Nie! Pocóż więc łamać nad tem głowę! Zanim dokończę tego zdania pikrat może wybuchnąć? Nieprawdaż? Albo ogień dojdzie do pudła, albo nie dojdzie. Okoliczność więc o której pan wspominasz, dla mnie żadnego nie posiada znaczenia. Jest to rzecz Pana Boga, ale nie moja, strzedz nas od tej ostatniej zagłady… Robert Kurtis wyrzekł poważnie te słowa; my zaś skłoniliśmy głowy nic nie odpowiadając. Trzeba zapomnieć o tej drobnostce, bo stan morza nie pozwala myśleć o odpłynięciu. – Wybuch nie jest konieczny, powiedziałby jaki formalista, jest tylko możliwy, dodał inżynier z najzimniejszą krwią w świecie. – Bądź pan tak łaskaw panie Falsten odpowiedzieć nam na jedno pytanie. – Czy pikrat potasu może zapalić się i bez uderzenia?.. – Bez wątpienia, odrzekł inżynier. W zwyczajnych warunkach pikrat nie jest zapalniejszym od zwyczajnego prochu, ale właśnie tak samo zapalnym. Ergo… Falsten rzekł „ergo” jak na katedrze przy wykładzie chemii. Zeszliśmy na pokład. Wychodząc z pod wystawy Kurtis rzekł biorąc mnie za rękę i nie ukrywając wcale wzruszenia, z którym dotąd ukrywał się. – Panie Kazallon, ten Chancellor, to wszystko co kocham na świecie, widzieć go tak rzuconym na pastwę ognia i nie módz nic zrobić dla uratowania go, to rozpacz bierze, nic! nic! – Panie Kurtis to wzruszenie… – Już przeszło! Pan tylko jeden wiesz ile cierpię, ale nie trzeba dać boleści ani na chwilę się opanować. – Czy położenie nasze jest tak dalece rozpaczliwe. – Nasze położenie? Czyż pan go nie znasz panie Kazallon, jesteśmy przykuci do miny z zapalonym lontem! Idzie o to tylko czy lont ten jest dłuższy czy krótszy! Powiedziawszy to odszedł odemnie. W każdym razie załoga i pasażerowie nie wiedzą o pogorszeniu naszego losu. Odtąd pożar przestał być tajemnicą, pan Kear zajął się zebraniem najdroższych swoich rzeczy, nie zajmując się wcale żoną. Wydawszy rozkaz porucznikowi ażeby natychmiast kazał ugasić ogień i złożywszy nań całą odpowiedzialność za wszelkie złe następstwa, oddalił się do kajuty na tyle okrętu, nie wychodząc więcej na pokład. Pani Kear jęczy ciągle i doprawdy ta biedna kobieta, pomimo całej śmieszności wzbudza litość w patrzących. Panna Herbey rozciągnęła nad nią najserdeczniejszą opiekę, postępując ciągle z największem poświęceniem. Uwielbiam tę zacną dziewczynę, dla której obowiązek jest wszystkiem. Nazajutrz 23 października kapitan Huntly, wezwał Kurtisa do kajuty, gdzie odbyła się pomiędzy niemi taka rozmowa, która następnie Kurtis mi powtórzył. – Panie Kurtis, zaczął kapitan, którego błędne oczy dostatecznie malowały chorobliwy stan umysłu, powiedz mi pan, czy ja jestem marynarzem? – Tak panie. – Więc wystaw pan sobie, że zupełnie zapomniałem swojego fachu… nie wiem co się zemną zrobiło, ale nic nie pamiętam, nic nie wiem… Czy od wyjazdu z Charleston dążemy ciągle ku północo-wschodowi? – Nie kapitanie, stosownie do twojego rozkazu popłynęliśmy na południo-wschód. – A jednak ładunek mamy odstawić do Liverpool. – Naturalnie. – Więc ten… panie Kurtis jak, się nazywa okręt. – Chancellor. – Prawda! Chancellor! gdzież się teraz znajduje. – Na południe zwrotnika! – W takiem razie panie Kurtis, nie podejmuję się wcale doprowadzić go napowrót na północ. Nie… nie mogę… Mam zamiar wcale nie wychodzić z kajuty. Widok morza przykrość mi sprawia. – Kapitanie, mam nadzieję, że starania… – Tak, tak, zobaczymy. Tymczasem zaś chcę panu wydać rozkaz, ostatni jaki pan odbierzesz odemnie. – Słucham pana kapitana. – Od tej chwili, zrzekam się jakiegokolwiek znaczenia na pokładzie, pan obejmij dowództwo statku. Niezależnie odemnie okoliczności złamały mnie. Tracę głowę. Ach! panie Kurtis jak ja cierpię! dodał biedny Silas ściskając czoło obiema rękami. Porucznik uważnie popatrzył na swojego dawnego komendanta i odpowiedział krótko: – Dobrze kapitanie. Wróciwszy na pokład, zawiadomił mnie co się stało. – Tak, rzekłem, ten biedny człowiek ma silnie zaatakowany mózg, jeżeli nie jest waryatem zupełnym; lepiej więc, że złożył dobrowolnie dowództwo. – W ciężkich warunkach obejmuję po nim komendę, ale cóż zrobić, trzeba spełnić obowiązek. W chwilę potem, Kurtis polecił przechodzącemu majtkowi, ażeby zawołał bossemana, który też natychmiast się zjawił. – Bossemanie, rzekł Robert, każ załodze, ażeby zebrała się u stóp wielkiego masztu. W kilka chwil potem stało się zadość rozkazowi i ludzie szybko się zeszli. Wtedy Robert Kurtis wszedłszy pomiędzy nich rzekł spokojnie: – Chłopcy, z powodów mnie wiadomych, kapitan Huntly uznał za stosowne, zdać na mnie dowództwo okrętu. Od tej chwili, ja wydaje rozkazy na statku. W ten sposób odbyła się zmiana, która pociągnie za sobą korzystne następstwa. Mamy na czele, człowieka energicznego i pewnego, który dla dobra ogółu nie cofnie się przed niczem. Panowie Letourneur i Falsten wraz zemną złożyli powinszowania nowemu kapitanowi, do czego przyłączyli się także porucznik i bosseman. Kierunek pozostawiono ten sam, i Robert Kurtis rozpuściwszy wszystkie żagle pędzi ku Antyllom szukając ocalenia w ucieczce.
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software