rdfs:comment
| - thumb|Przykład kolorowanki Kolorowanka – forma pracy domowej, która ma uprzykrzać życie uczniom. Przez normalnych uczniów jest olewana, kujony ją dokładnie malują. Niektóre dziewczynki, nawet normalne, uwielbiają robić kolorowanki. Często zadawane są jako kary przez nauczycieli, rzadziej przez rodziców.
- Czy słyszeliście kiedykolwiek o kolorowankach "Mandala"? Tak, to te kolorowanki antystresowe. Kiedy byłam młodsza, to bardzo, ale to bardzo je lubiłam-niezależnie od tego, czy byłam zestresowana, czy też nie. Ale teraz, gdy tylko usłyszę słowo "kolorowanka anty-stresowa", omal nie mdleję. A zaczęło się to wszystko 3 miesiące temu. Nazywam się Liza. Moja ciocia pracuje w sklepie z gazetami i podobnymi artykułami. Pewnego dnia wpadłam do jej sklepu. Była środa. Ciocia od razu zauważyła, że coś się dzieje. Ciocia jest z pochodzenia angielskiego. -Luiza, kochanie...Co się stało?-spytała, witając mnie tym swoim "firmowym uśmiechem". -Tak! Babka z matmy mnie oblała i jutro zaliczam test! Jestem tak zestresowana, że najchętniej bym ją zabiła... -Ejże! Nie ulegajmy emocjom...-ciocia w tymże momenc
|
abstract
| - thumb|Przykład kolorowanki Kolorowanka – forma pracy domowej, która ma uprzykrzać życie uczniom. Przez normalnych uczniów jest olewana, kujony ją dokładnie malują. Niektóre dziewczynki, nawet normalne, uwielbiają robić kolorowanki. Często zadawane są jako kary przez nauczycieli, rzadziej przez rodziców.
- Czy słyszeliście kiedykolwiek o kolorowankach "Mandala"? Tak, to te kolorowanki antystresowe. Kiedy byłam młodsza, to bardzo, ale to bardzo je lubiłam-niezależnie od tego, czy byłam zestresowana, czy też nie. Ale teraz, gdy tylko usłyszę słowo "kolorowanka anty-stresowa", omal nie mdleję. A zaczęło się to wszystko 3 miesiące temu. Nazywam się Liza. Moja ciocia pracuje w sklepie z gazetami i podobnymi artykułami. Pewnego dnia wpadłam do jej sklepu. Była środa. Ciocia od razu zauważyła, że coś się dzieje. Ciocia jest z pochodzenia angielskiego. -Luiza, kochanie...Co się stało?-spytała, witając mnie tym swoim "firmowym uśmiechem". -Tak! Babka z matmy mnie oblała i jutro zaliczam test! Jestem tak zestresowana, że najchętniej bym ją zabiła... -Ejże! Nie ulegajmy emocjom...-ciocia w tymże momencie mnie przytuliła i podeszła do jednego ze stoisk z malowankami dla małych dzieci. Od razu wiedziałam, co ciocia chce zrobić. -Ciociu, jestem już za stara na te głupie kolorowanki!-odparłam, a ciocia nagle chwyciła się za klatkę piersiową i upadła na marmurową posadzkę. Kiedy już zorientowałam się, co zrobiłam, zalałam się łzami. Musicie wiedzieć, że ciocia jest już stara. Zadzwoniłam na pogotowie i wzięłam kolorowankę, która leżała obok cioci Mary leżała zakrwawiona kolorowanka. W pewnym momencie zauważyłam ambulans. Oprócz lekarzy zauważyłam też moją mamę-Mary. Ciocia Annie została wyniesiona w czarnym worku. Błyskawicznie chwyciłam za kolorowankę i uciekłam ze sklepu. Kiedy biegłam, zauważyłam wzrok zdziwionych funkcjonariuszy policji, który także zostali wezwani na "miejsce zdarzenia". Kiedy weszłam do środka, od razu pobiegłam do swojego pokoju, po schodach i zamknęłam się na klucz. Kiedy otworzyłam pierwszą stronę, zobaczyłam krew-przeraziłam się. Nagle zobaczyłam, że każdy obrazek poplamiony jest krwią. Zaczęłam kolorować. Z dnia na dzień jednak zauważałam coraz to więcej i więcej plam krwi. Po jakimś czasie sama zaczęłam chodzić w ubraniach, poplamionych ową cieczą. W nocy dopadł mnie paraliż senny. Jakaś istota zaczęła mnie dusić. To była...moja martwa (już) ciocia! Nagle zabrakło mi powietrza i zemdlałam. Obudziłam się w trumnie z ową kolorowanką w ręku. Zaraz...W trumnie?! Czy to tylko sen i zaraz się obudzę?! Czy może to prawda...?! Miałam w rękach tę samą kolorowankę, którą zabrałam z miejsca zbrodni. Kiedy znowu otworzyłam oczy, byłam w swoim łóżku. Było podejrzanie cicho. Kiedy zeszłam na dół, zastałam przerażający widok. Aż krzyknęłam, uprzednio zakrywając usta dłońmi i krzyżując je na ustach. Moje blond włosy do ramion także były (w zaschniętej) już krwi, a moje lazurowe oczy napełniły się łzami. CO JA ZROBIŁAM?! Czy to ja ich zabiłam...? Nagle odwróciłam się-na żółtej ścianie w kuchni było napisane krwią: M-A-N-D-A-L-A. O Boże...Zobaczyłam narzędzie zbrodni: był Nim zakrwawiony nóż, leżący przy ścianie. Zemdlałam. Obudziłam się w szpitalu. Miałam w ręku wenflon z kroplówką, a ubrana byłam w białą, szpitalną koszulę nocną. Lekarze stwierdzili, że zwariowałam i zamknęli mnie w psychiatryku. Wyjdę dopiero wtedy, "gdy uświadomię sobie, że kolorowanki NIKOMU krzywdy nie robią" i że "to wszystko moja wina". Wybaczcie mi, muszę już kończyć. Sznur jest już gotowy, więc może ten, kto znajdzie ten laptop i odnajdzie moje ciało, zrozumie, przez co przechodziłam... Kategoria:Opowiadania
|