About: dbkwik:resource/9ozonePQLtuELg3PFZfWBQ==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Boska Komedia (Porębowicz)/Czyściec - Pieśń XXIX
rdfs:comment
  • 4 Jak nimfy, kędy cienista dąbrowa Splata gałęzie, snują się po gaju, Ta szuka słońca, ta się przed nim chowa, 7 Tak przeszła w górę prądu; ja na skraju Fali, co moje hamowała chęci, Równym z nią krokiem szedłem wzdłuż ruczaju. 10 Jeszczem nie zrobił kroków pięćdziesięci, Kiedy się rzeka w łuk odginać zacznie I równo swoje oba brzegi skręci. 13 Za skrętem dalej uszliśmy nieznacznie, Gdy ona ku mnie swe podała lice; „Mój bracie — rzekła — patrz i słuchaj bacznie". 16 A wtem od jednej po drugą granicę Ogromna jasność zaświeciła w lesie, Przypominając sobą błyskawicę.
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Czyściec
  • Pieśń XXIX
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Dante Alighieri
abstract
  • 4 Jak nimfy, kędy cienista dąbrowa Splata gałęzie, snują się po gaju, Ta szuka słońca, ta się przed nim chowa, 7 Tak przeszła w górę prądu; ja na skraju Fali, co moje hamowała chęci, Równym z nią krokiem szedłem wzdłuż ruczaju. 10 Jeszczem nie zrobił kroków pięćdziesięci, Kiedy się rzeka w łuk odginać zacznie I równo swoje oba brzegi skręci. 13 Za skrętem dalej uszliśmy nieznacznie, Gdy ona ku mnie swe podała lice; „Mój bracie — rzekła — patrz i słuchaj bacznie". 16 A wtem od jednej po drugą granicę Ogromna jasność zaświeciła w lesie, Przypominając sobą błyskawicę. 19 Ale gdy piorun, jak wypadł, tak rwie się, Tu zaś blask ciągle wzrastał między drzewy, Myślałem w sobie: „Co też dziw przyniesie?" 22 I oto słodkie rozebrzmiały śpiewy W jasnym powietrzu; zatem rozżalony Przypominałem przeniewierstwo Ewy, 25 Bo gdzie słuchała ziemia i regiony Niebios, tam jedna, zaledwie z rąk Pana Wyszła podwika, nie zniosła zasłony. 28 Gdyby ścierpiała ją, skromnie poddana, Dawniej i dłużej byłaby udziałem Moim ta rozkosz niewypowiedziana. 31 Gdy tak pośrodku pierwocin stąpałem Wiecznej uciechy, prężąc zmysłów straże, I jeszcze większych cudów wyglądałem, 34 Nagle przed nami zabłysło w pożarze Wszystko powietrze pod gałęzi majem I rozróżniłem pieśń w tonów pogwarze. 37 „O święte Panny, jeśli ja zwyczajem Dla was niewczasy i chłody, i głody Cierpiałem, wy mię dziś nagródźcie wzajem. 40 Niech mi Helikon sączy swoje wody, Aż się me myśli trudne w rym ubiorą; Niech mię Uranii wesprą korowody". 43 Ujrzałem niby Drzew Złotych Siedmioro, Które sunęły k'nam od świętych włości, Niedobadane w swym kształcie; aż skoro 46 Tak blisko owe podeszły jasności, Że ich zewnętrzna postać nie trwoniła Żadnej ze swoich widzialnych własności, 49 Człowieczej duszy rozpoznawcza siła Drzewa świecami, a pieśń z dźwięków mętu Nagle wyraźnie „Hosanną" wykryła. 52 Łuna szła górą od pięknego sprzętu, A oto światła świec jaskrawiej płoną Niż księżyc w pełni pośród firmamentu. 55 Ja wzrok niepewny posyłałem stroną Do Wergiliusza, ale on odprawi Moje zdumienie źrenicą zdumioną. 58 Więc ku widziadłu wzrok podam ciekawiej, Które się niosło krokiem tak niesporem, Że panny młode nie stąpają żwawiej. 61 Widząc, że oczy wodzę za splendorem, Rzekła: „Przecz wzrok twój w żywym świetle tonie, A nie dba o to, co mknie jego torem?" 64 Lud obaczyłem idący przez błonie Jak za wodzami, ustrojony biało; Równej białości nie ma w ziemskiej stronie. 67 Zwierciadło wodne światłem migotało, U stóp mych leżąc od lewego boku, I lewą moję stronę odbijało. 70 Kiedym postąpił na sam brzeg potoku, Co odgraniczał owe święte szyki, By lepiej widzieć, zatrzymałem kroku. 73 Naprzód się niosły ogniste płomyki I smug za każdym snuł się malowany, I wyglądały niby proporczyki, 76 Z których w powietrzu sklepił się świetlany Łuk barwy, kładąc tak jedną po drugiej, Jak tęcza słońca lub obręcz Dyjany. 79 W tył się ciągnęły kolorowe smugi Dalej, niż wzrok je zgonił po przestrzeni; Cały ten szyk był dziesięć kroków długi. 82 Pod baldachimem tęczowych płomieni Dwudziestu Czterech Starców szło parami, Wszyscy w liliowe wieńce ustrojeni. 85 „Błogosławionaś między niewiastami — Śpiewali wszyscy — błogosławione Niech będzie cudo twych wdzięków nad nami!" 88 Tak szli przez kwiaty i ziółka zielone, Tuż naprzeciwko, nad samym ruczajem, Czyniąc za sobą wolne i przestrone 91 Pole. Jak gwiazdy po zachodzie, skrajem Wody kolejno Zwierząt wzeszło Czworo, Wszystkie gałązek uwieńczone majem. 94 Na każdym było po skrzydeł sześcioro, Wszystko oczastych; w tysiąc oczu zbrojny Argus taką miał postać wielozorą. 97 Czasu nie staje ten ich wygląd strojny Opisać w pełni; w rzecz ważniejszą godzę, Więc tutaj w słowa nie mogę być hojny. 100 Ezechijela widzeniem nagrodzę W jego wspaniałej księdze opisanem: Jako z północy w wichrze i pożodze 103 Widział niesione ognistym rydwanem. Z nim zgodny skrzydeł kształt i ornamenty, Lecz liczbę zgodną mam ze świętym Janem. 106 Pośrodku, między Czterema Zwierzęty, Wóz tryumfalny dwukólny pomykał, Do szyi Gryfa misternie przypięty. 109 Gryf po trzy smugi skrzydłami przenikał, Sam zaś pod nimi brał miejsce środkowe: Do nieba sięgał, ale barw nie tykał. 112 Cudny twór złotą miał szyję i głowę, A reszta ciała była barwy mlecznej, Z którą się zlały barwy purpurowe. 115 Na takim wozie ni Scypion waleczny, Ni August zacny wjeżdżał do stolicy; Równego nie miał Faeton słoneczny, 118 Co z zodiakowej wyrwał się granicy, Aż zaklęciami ziemi ubłagany Jowisz go spalił w sądu tajemnicy. 121 Po prawej stronie wiodły skoczne tany Trzy Młódki; jednej barwa purpurowa, W której nie było od ognia odmiany; 124 Drugiej tancerki cielesna osnowa Jakby szmaragdu urobiona wzorem; Trzeciej tak biała jak śnieżna ponowa. 127 Raz biała wiodła rej, to znów kolorem Szkarłatnym znaczna; w takt jej Tanecznice Pląsały krokiem to wolnym, to sporem. 130 Z lewej tańczyły Cztery przy muzyce Pieśni, w najżywszym gorejąc szkarłacie; Te trójoczastą miały przodownicę. 133 Za tym orszakiem, jak go tu czytacie, Szli Dwaj Starcowie różnego ubioru, Lecz równi sobie w ruchów majestacie. 136 Jeden się uczniem wydawał ze zboru Hipokratesa, co był od natury Zesłany dla jej najmilszego tworu. 139 Odmiennej trosce świadczył starzec wtóry, Dzierżąc miecz ostry, blaskami pogromny: Sam jego widok sprawiał mi tortury. 142 Za nimi Czterech szło postawy skromnej; Na końcu Starzec pochylony laty, Śpiący, wpatrzony w jakiś wid ogromny. 145 Wszyscy siedmioro mieli równe szaty Z pierwszą gromadką, a skronie ubrali Nie jako tamci, w lilijowe kwiaty, 148 Lecz w kwiecie barwą róży i korali; Kto by poglądał z nieco dalszej mety, Rzekłby, że ogniem ich czoło się pali. 151 Gdy rydwan wreszcie przybył na brzeg Lety, Grom usłyszałem i wraz piękne mary, Jakby komendą zatrzymane czety, 154 Z przodowniczymi stanęły sztandary.
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software