rdfs:comment
| - Orkany milkną stając się igraszką, Wygasa płomień, falę pęta zima, Ale największa siła nie zatrzyma Kół tej machiny, co huczy pod czaszką! Próżno białego czeka kto gołębia, Co by mu przyniósł spokój niepamięci — Ilekroć razy koło się okręci, Ostrze wspomnienia w piersiach mu zagłębia. I w zgiełku dziennym, i wśród nocnej ciszy Wewnętrzny potwór miota się i zgrzyta, A tak jest ludziom praca jego skryta, Że jej najbliższy nawet nie dosłyszy... I grób ich nawet ze wszystkim nie zgłuszy... Wśród desek trumny cicho nie zadrzemią, Lecz będą głucho warczały pod ziemią, Jak Wernyhory lira — pełna duszy.
|
abstract
| - Orkany milkną stając się igraszką, Wygasa płomień, falę pęta zima, Ale największa siła nie zatrzyma Kół tej machiny, co huczy pod czaszką! Próżno białego czeka kto gołębia, Co by mu przyniósł spokój niepamięci — Ilekroć razy koło się okręci, Ostrze wspomnienia w piersiach mu zagłębia. I w zgiełku dziennym, i wśród nocnej ciszy Wewnętrzny potwór miota się i zgrzyta, A tak jest ludziom praca jego skryta, Że jej najbliższy nawet nie dosłyszy... Koła mleć muszą ciągle, aż do śmierci, Treść wziętą z życia, z przyrody, z papieru... Jeśli im kiedy nie dostarczysz żeru, Własną ci duszę poszarpią na ćwierci. I grób ich nawet ze wszystkim nie zgłuszy... Wśród desek trumny cicho nie zadrzemią, Lecz będą głucho warczały pod ziemią, Jak Wernyhory lira — pełna duszy. I choćby człowiek, by uciec przed męką, Zdławił tę hydrę, która mózg mu wierci — Zagada ona jeszcze i po śmierci: Książką, obrazem, wspomnieniem, piosenką... Image:PD-icon.svg Public domain
|