rdfs:comment
| - W daleką idę drogę — na szczyty — na szczyty, Skąd oczom widne nowe bezkresne przestrzenie, A potem jeszcze dalej — dalej nieskończenie W nieznanych śnionych krain zamglone błękity. A choć trud gnie ramiona, pot oblewa czoło, Idąc — pieśń śpiewam głośną, szaloną, wesołą, Pieśń, brzmiącą śmiechem, wiarą, zapałem i mocą. Bo gdy na jedną chwilę otoczy mnie cisza Wnet krok niewidzialnego słyszę towarzysza I głos cichy, szyderczy: dokąd? po co? po co!? Image:PD-icon.svg Public domain
- Pierwszy raz spotkaliśmy się w szpitalu. Pojawiłem się przy Tobie, gdy twój przerażony, niemowlęcy krzyk rozciął przestrzeń. Widziałem, jak pielęgniarka pakuje Cię do inkubatora. Słyszałem nierówne bicie twojego serca. Widziałem w oczach twojej matki ,,to coś": szok, niezrozumienie, panikę. Jednak gdy wynieśli Cię z sali poszedłem za Tobą. Muszę Ci towarzyszyć. Ty zginiesz beze mnie, tak jak ja bez Ciebie. Wszyscy wokół czuli moją obecność, jednak żaden z lekarzy biegających przy Tobie mnie nie widział. To proste. Jestem Twoim strachem. Kategoria:Opowiadania
|
abstract
| - Pierwszy raz spotkaliśmy się w szpitalu. Pojawiłem się przy Tobie, gdy twój przerażony, niemowlęcy krzyk rozciął przestrzeń. Widziałem, jak pielęgniarka pakuje Cię do inkubatora. Słyszałem nierówne bicie twojego serca. Widziałem w oczach twojej matki ,,to coś": szok, niezrozumienie, panikę. Jednak gdy wynieśli Cię z sali poszedłem za Tobą. Muszę Ci towarzyszyć. Ty zginiesz beze mnie, tak jak ja bez Ciebie. Wszyscy wokół czuli moją obecność, jednak żaden z lekarzy biegających przy Tobie mnie nie widział. Od tego czasu spotkaliśmy się wiele, wiele razy. We wczesnym dzieciństwie gdy wlazłeś na drzewo, a potem nie umiałeś zejść. Pamiętam Twoje łzy, Twoje zachrypnięte wołanie o pomoc. Pamiętasz kto pomógł Ci wtedy? Ten sympatyczny pan z wąsem. Byłeś tak zaaferowany, że nawet nie podziękowałeś, tylko czym prędzej pobiegłeś prosto do domu. A przypominasz sobie ten dzień, gdy pierwszy raz zobaczyłeś swojego ojca pijanego? Wtedy też byłem przy Tobie. Im częściej go widywałeś, tym częściej stawałem koło Ciebie. Do dziś pamiętam Twoją ulgę, gdy dowiedziałeś się, że zginął w wypadku, że nigdy więcej Cię nie skrzywdzi... Pamiętasz twój wypadek? Jechałeś skuterem. Zawsze czułeś się pewnie za jego kierownicą. Tego dnia również tak było. Nie zwolniłeś, wjechałeś prosto na skrzyżowanie. Byłeś tego dnia w drodze do swojej dziewczyny, a mało tego dnia brakowało byś nigdy jej nie zobaczył. Wpakowałeś pod maskę tego czarnego Volvo. Ostatnie sekundy przed zderzeniem trzymałem Cię za ramię, czułeś moją obecność mocniej niż kiedykolwiek, mocniej niż lekarze w szpitalu w dniu twoich narodzin, mocniej niż przy spotkaniach z ojcem. Byłeś pewien, że to koniec. Miałeś jednak szczęście. Znowu spotkaliśmy się w szpitalu. Pamiętam ludzi stojących nad twoim łóżkiem, wierzących, że się obudzisz, że otworzysz oczy, pamiętam ich łzy, znam na pamięć słowa ich modlitw. Kolejne łzy po twoim obudzeniu, tym razem jednak te radości. Pamiętasz co powiedział Ci wtedy lekarz? To, że takie sytuacje przeżywa jeden na sto. Pytasz skąd o tym wszystkim wiem? Dlaczego znam każdą historię z Twojego życia? To proste. Jestem Twoim strachem. Kategoria:Opowiadania
- W daleką idę drogę — na szczyty — na szczyty, Skąd oczom widne nowe bezkresne przestrzenie, A potem jeszcze dalej — dalej nieskończenie W nieznanych śnionych krain zamglone błękity. A choć trud gnie ramiona, pot oblewa czoło, Idąc — pieśń śpiewam głośną, szaloną, wesołą, Pieśń, brzmiącą śmiechem, wiarą, zapałem i mocą. Bo gdy na jedną chwilę otoczy mnie cisza Wnet krok niewidzialnego słyszę towarzysza I głos cichy, szyderczy: dokąd? po co? po co!? Image:PD-icon.svg Public domain
|