About: dbkwik:resource/D4w7BBYwVldTvRtuiRnixg==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Boska Komedia (Porębowicz)/Czyściec - Pieśń X
rdfs:comment
  • 4 Ze szczękiem za mną zapadły podwoje; Gdybym się jeno obejrzał, ażali Byłbym okupić zdołał winę moję? 7 Po wyłupanym źlebie-śmy stąpali, Którego ściany gięły się w łuczyste Linie, na sposób rozbujałej fali. 10 „Wielkiej tu sztuki potrzeba zaiste Powiada Wódz mój. — Postępujmyż bacznie, Dłońmi się w ściany wpierając faliste". 13 To naszą drogę opóźniało znacznie, Tak że wprzód księżyc idący po niebie Rąbkiem w łożysko swe chylić się zacznie, 16 Nim-eśmy krawędź naszli w onym żlebie. Wyszedłszy wreszcie na otwarte pole, Tam gdzie stok góry umyka sam w siebie, 76 Rozumiem tutaj cesarza Trajana:
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Czyściec
  • Pieśń X
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Dante Alighieri
abstract
  • 4 Ze szczękiem za mną zapadły podwoje; Gdybym się jeno obejrzał, ażali Byłbym okupić zdołał winę moję? 7 Po wyłupanym źlebie-śmy stąpali, Którego ściany gięły się w łuczyste Linie, na sposób rozbujałej fali. 10 „Wielkiej tu sztuki potrzeba zaiste Powiada Wódz mój. — Postępujmyż bacznie, Dłońmi się w ściany wpierając faliste". 13 To naszą drogę opóźniało znacznie, Tak że wprzód księżyc idący po niebie Rąbkiem w łożysko swe chylić się zacznie, 16 Nim-eśmy krawędź naszli w onym żlebie. Wyszedłszy wreszcie na otwarte pole, Tam gdzie stok góry umyka sam w siebie, 19 Obaj zbłąkani, ja cały w mozole — Przystanęliśmy na jakiejś płaszczyźnie, Pustszej niżeli stepowe podole. 22 Przestrzeń, od miejsca, gdzie szlak w dół się śliźnie, Potąd, gdzie góra wspina się wysoka, Równała trzykroć słusznemu mężczyźnie. 25 Ile zbiec mogło skrzydło mego oka, Czym w lewo spojrzał, czy na prawo zasię, Z obu stron droga szła równo szeroka. 28 Jeszczem nie zrobił kroku w onym czasie, Kiedym obaczył, że okólne mury, Co nieprzystępnym pionem po tarasie 31 Biegły, białymi błyszczały marmury, Pokryte rzeźbą, co nie w Poliklecie, Lecz by zbudziła zazdrość u natury. 34 Anioł, co ziemi zniósł w bożym dekrecie Mir łzami wieków żądany tęskliwie I otwarł niebo bronne w dawnym lecie, 37 W oczach się naszych jawił, tak prawdziwie Ruch umilony mając i postawę, Że się nam wydał istotą, co żywie. 40 Przysiągłby człowiek, że wymawiał: „Ave!" A tuż Niewiasta, co nam grzesznym chowa Miłości Bożej rozwartą dzierżawę. 43 W geście jej skromnym odbiły się słowa: „Otom ja Twoja służebnica, Panie!" — Jakby je pieczęć odbiła woskowa. 46 „Inne tu dziwy dokoła; spójrz na nie!" — Mówił Mistrz słodki, z którym szedłem razem Z boku, który zwą serdecznym ziemianie. 49 Więc się zwróciwszy twarzą, za obrazem Maryji ujrzę po prawym ramieniu, Gdzie szedł ten, co był moim drogowskazem, 52 Inną historię wykutą w kamieniu; Obszedłem Mistrza, aby należycie Uwagę podać nowemu widzeniu. 55 Były wycięte w marmurowej płycie Wóz, woły, skrzynia ze świętego drzewa, Która urzędu karci nadużycie. 58 Przed nią tłum ludu: a ten się ozewa Siedmioma chóry, aż słuch, brany w sidło, To mówił: „Śpiewa", to znowu: „Nie śpiewa". 61 Równie misternie było tam kadzidło Wyobrażone, że w tejże godzinie Wzrok mówił: „Jawa", a zaś węch „Mamidło". 64 W pląsach wyprzedzał poświęconą skrzynię Korny psalmista, skacząc jak pacholę, Więcej niźli król i mniej w takim czynie. 67 Na górnym ganku widziałem Mikolę, Jak w pałacowe patrzała podwórze Z wzgardą na ustach i chmurą na czole. 70 Stamtąd podszedłem ku innej figurze, Co za postacią Mikoli bielała, Wyobrażona dłutem na marmurze, 73 Gdzie wyrzeźbiona była wielka chwała Księcia, którego cnota zawołana W szczytnym zwycięstwie Grzegorzowym pała. 76 Rozumiem tutaj cesarza Trajana: Za uzdę konia wdoweńka się chwyta, W geście bolesna, w oczach zapłakana; 79 Dokoła tłoczy się rycerzów świta, A chmara orłów złotych ponad pole Wieje, na wiatry skrzydłami rozwita. 82 Tedy biedactwo stoi w onym kole, Prosząc: „O panie, pomścij mi się syna, Co go zabili na matki niedolę!" 85 Zaś on jej na to: „Niewczesna godzina; Czekaj, aż wrócę". „Panie — wdowa rzecze Jak człek, w którym się boleść dopomina: — 88 A gdy nie wrócisz?" „Kto po mnie oblecze Płaszcz, ten uczyni". „Po innym nie tuszę, Jeżeli ciebie ma nędza nie piecze". 91 Więc on jej na to: „Bądźże mi w otusze; Zanim odjadę, dotrzymam ci słowa: Litość i prawo wypełnią, co słusze". 94 On, dla którego żadna rzecz nie nowa, Rzeźbił te oczom mym wymowne twory, A dziwne, bo ich kunszt ziemski nie kowa. 97 Podczas gdym patrzał z lubością na wzory — Tym droższe, ile że mistrz nad rzeźbiarze Był ich kowaczem — niezmiernej pokory, 100 Wódz szepnął do mnie: „Oto po wiszarze Widzę wlokącą się ku nam gromadę: Ta na próg wyższy drogę nam ukaże". 103 Ja oczy, każdy wypatrywać rade Cud, kędy jeno nowością się wdzięczy, Na twarzy Mistrza pytający kładę. 106 Proszę, słuchaczu, niech cię nie odstręczy Od zacnej skruchy pokutne narzędzie, Jakim tam Pan Bóg kających się dręczy; 109 Kształtu katuszy nie miej ty na względzie. Myśl o korzyściach; choć i kaźń ugodzi, Trwać dłużej, niźli po dni kres, nie będzie. 112 Tu ja krzyknąłem: „Mistrzu, kto nadchodzi? Spostrzegam twory z dziwacznymi godły: Dobrze-li widzę? Wzrok-li mię zawodzi?" 115 A on tak do mnie: „Karą ciężkiej modły Ich wiotka postać do ziemi nagięta; Już się też na nich moje oczy zwiodły. 118 Ale spójrz bystro i niech wzrok rozpęta "Kształty spod głazów widne; patrzaj na nie: Słuchaj, jak ciężko jęczą niebożęta". 121 O ubożuchni, pyszni chrześcijanie, Co, na duchowe zaślepienie chorzy, We wstecznych krokach macie zaufanie! 124 Nie wiecie, żeśmy to robak, co tworzy Dopiero z siebie rajskiego motyla, Bez osłon na sąd lecącego Boży? 127 Czemu się duch wasz kokoszy do tyla, Na kształt gąsienic nieuzupełnieni Robacy, w których byt się nie dosila?... 130 Jak podtrzymując dach lub pułap sieni, Z kolanem w piersi, kamienni siłacze Gną się ciężarem gzymsu przytłoczeni, 133 Skąd patrzącemu serce się rozpłacze Przed złudą prawdy, tak ci przełamani Chylą się; zadrżę, kiedy to obaczę. 136 I gną się duchy w bolesnej kompanii W miarę wielkości brzemienia na grzbiecie, Ten, co pod głazem giął się najpoddaniej, 139 Zdał się narzekać: „Omal, a przygniecie!"
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software