tego nie masz i nigdy nie miałeś bo nie było niczego czego nie pamiętasz tradycje wyuczone na wieczornych lekcjach lekki oddech słów nowych i pachnących zapalone świeczki pod kloszem melodii łachmany definicji finalne hałasy przysypano uprzątnięto ścinki i wapnem sinym wybielono ściany wielkie święto szarych zwojów żylastych pism dłużnych książek katastralnych długich zwapnień i czczych zapewnień odfrunęły spłoszone milczeniem płaskim jak naleśnik już nie ma tych pomysłów że szewc jest poetą zegarmistrz filozofem fryzjer trubadurem jest tożsamość kupiona i dom po nieżywych
tego nie masz i nigdy nie miałeś bo nie było niczego czego nie pamiętasz tradycje wyuczone na wieczornych lekcjach lekki oddech słów nowych i pachnących zapalone świeczki pod kloszem melodii łachmany definicji finalne hałasy przysypano uprzątnięto ścinki i wapnem sinym wybielono ściany wielkie święto szarych zwojów żylastych pism dłużnych książek katastralnych długich zwapnień i czczych zapewnień błyszczy tu księżyc jeden dwa trzy chłodny odcień twoich oczu gdy o tym mówię gdy zgasły wszystkie światła noc nadchodzi a moja nowo odkryta rodzina naciąga na uszy kołdrę w złote księżyce złogi planet i planów nieistotne i tanie odfrunęły spłoszone milczeniem płaskim jak naleśnik już nie ma tych pomysłów że szewc jest poetą zegarmistrz filozofem fryzjer trubadurem jest tożsamość kupiona i dom po nieżywych