About: dbkwik:resource/EYzzRvJKiw33tdqbv-G39Q==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Don Kichot z La Manchy/K4/13
rdfs:comment
  • Ta niewolnica umarła i wiem, że nie poszła na ogień wieczny, ale poszła do Allaha, bom ją od owego czasu widziała dwa razy i powiedziała mi, ażebym się udała do krajów chrześcijańskich, do Lelli Marian, która mnie kocha bardzo. Nie wiem, jak się do tych krajów dostać. Z okna mojego widziałam wielu chrześcijan, ale nie pochlebiając ci, ty jeden z nich wszystkich zbudziłeś we mnie najwięcej zaufania jako szlachetny i zacny kawaler. Jestem młoda, dość piękna i wielkie pieniądze zabrać z sobą mogę. Pomyśl, czybyś się nie podjął mnie wziąć z sobą i uprowadzić. Jeżeli zechcesz, pojmiesz mnie za żonę; a jeżeli nie zechcesz, to mniejsza o to, bo Lella Marian da mi męża. List ten piszę własną ręką, bądź więc ostrożny, jeżeli go komu pokazywać będziesz; ostrzegam cię, nie wierz Maurom, bo to wszystk
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Rozdział XIII
  • Księga IV
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Miguel de Cervantes
abstract
  • Ta niewolnica umarła i wiem, że nie poszła na ogień wieczny, ale poszła do Allaha, bom ją od owego czasu widziała dwa razy i powiedziała mi, ażebym się udała do krajów chrześcijańskich, do Lelli Marian, która mnie kocha bardzo. Nie wiem, jak się do tych krajów dostać. Z okna mojego widziałam wielu chrześcijan, ale nie pochlebiając ci, ty jeden z nich wszystkich zbudziłeś we mnie najwięcej zaufania jako szlachetny i zacny kawaler. Jestem młoda, dość piękna i wielkie pieniądze zabrać z sobą mogę. Pomyśl, czybyś się nie podjął mnie wziąć z sobą i uprowadzić. Jeżeli zechcesz, pojmiesz mnie za żonę; a jeżeli nie zechcesz, to mniejsza o to, bo Lella Marian da mi męża. List ten piszę własną ręką, bądź więc ostrożny, jeżeli go komu pokazywać będziesz; ostrzegam cię, nie wierz Maurom, bo to wszystko dusze zdradzieckie. Wyznaję ci, iż lękam się bardzo, abyś nie zawierzył jakiemu zdrajcy; gdyby bowiem ojciec mój o tym się dowiedział, zrzuciłby mnie w studnię i kamieniami przywalił. Kładę nitkę w środek trzciny, przywiąż do niej odpowiedź swoją, a jeżeli nie masz nikogo, co by po arabsku pisać umiał, to mi ją daj na migi. Lella Marian sprawi dobrotliwie, iż ją zrozumiem. Niechajże ona i Allah mają cię w swojej opiece, jako i krzyż ten, który całuję często, stosownie do zalecenia niewolnicy”. Nie potrzebuję wam mówić, jakim podziwieniem i radością list ten nas przejął. Renegat nie mógł wierzyć, abyśmy mogli znaleźć go wypadkiem i sądził, że do którego z nas był pisany, i błagał nas, ażebyśmy mu prawdę powiedzieli i zaufali mu zupełnie, gdyż gotów jest życie własne dla naszej wolności narazić. Mówiąc to, wydobył z zanadrza mały krzyżyk metalowy i rzewnymi zalewając się łzami, przysięgał nam na Boga, który wyobrażenie krzyżyk ten przedstawia, a w którego, mimo grzesznego odstępstwa, wierzył zawsze gorąco, że dochowa nam święcie tajemnicy, jaką tylko mu powierzymy. Zaręczał, iż przeczuwa to niezawodnie i wie na pewno, że ta, co pisała list do nas, wszystkim nam wolność powróci, a jemu da to, czego żąda najserdeczniej, to jest przyłączy go na powrót do kościoła świętego, od którego odpadł nieszczęśliwy. Renegat mówił z takim rozczuleniem i z taką żałością, iż nie wahając się długo, odkryliśmy mu prawdę i pokazaliśmy nawet okno, z którego spływało nam tyle dobrodziejstw. Obiecał nam dołożyć wszelkich starań dla dowiedzenia się, kto tam zamieszkuje, i napisał zaraz po arabsku odpowiedź na list poczciwej Mauretanki. Wszystkie wyrazy tej odpowiedzi, jako i najdrobniejsze szczegóły, wydarzone w niewoli, do dziś dnia najdokładniej pamiętam. Odpowiedź przeto moją na list powyższy podaję wam tu dosłownie. We dwa dni później, gdy nikogo nie było w łaźni, wyszedłem na taras; niedługo czekałem, trzcina się ukazała, a ja do niej odpowiedź swoją przyczepiłem. Po chwili ukazała się i gwiazda naszego ocalenia; podniosłem chustkę rzuconą mi pod nogi i znalazłem w niej pięćdziesiąt czerwonych złotych, które podwoiły radość i nadzieje nasze. Tej samej nocy renegat nasz powrócił. Opowiedział nam, że, dom ten należy do jednego z największych bogaczów w Algierze, Maura, imieniem Agi Morato, którego jedyną spadkobierczynią była prześliczna córka, kwiat wszystkich kobiet Berberii; najpotężniejsi książęta kraju tego ubiegali się o jej rękę, ale nigdy za mąż wyjść nie chciała. Powiedział nam także, że miała ulubioną niewolnicę chrześcijankę, niedawno zmarłą. Wszystko to najzupełniej się zgadzało z tym, co nam w liście pisała. Odbyliśmy naradę z renegatem nad środkami ucieczki i uprowadzenia pięknej Mauretanki. Po długich rozprawach stanęło na tym, że czekać trzeba drugiego listu od Zoraidy (tak się nazywała ta, która teraz tak gorąco pragnęła przyjąć imię Marii), gdyż bez niej nic począć nie możemy i w niczym rady sobie nie damy. Renegat, słysząc to wszystko, dodawał nam odwagi, zaręczając uroczyście, że albo nas uwolni, albo życie straci. Przez cztery dni pełno było ludzi w łaźni, przez cały ten czas nie widzieliśmy naszej cudownej laski. Piątego dnia dopiero, gdyśmy byli sami, ukazała się obciążona ogromnym zawiniątkiem. Jak zwykle, zawiniątko podano mnie; znalazłem w nim sto czerwonych złotych i list, który daliśmy zaraz renegatowi do przepisania. Treść jego następująca: Po przeczytaniu listu wszyscy, jeden przez drugiego, darli się o wykupienie na wolność, każdy obiecywał uroczyście pójść po łódź i wrócić z nią niezawodnie. Ale renegat oświadczył stanowczo, że nikomu nie pozwoli wyjść samemu z niewoli, tylko, że wszyscy razem wyjść z nim muszą. Powoływał się na doświadczenie, że rzadko kto na wolności dotrzyma słowa w niewoli danego i że nieraz widział, jak bogaci jeńcy wykupując innych, co im przyrzekali wrócić po nich z okrętami w Majorce lub Walencji uzbrojonymi, haniebnie oszukani zostali, że nigdy prawie wysłańcy ci słowa danego nie dotrzymują, bo wolność każdemu jest tak droga, że obawa utracenia jej na nowo w najuczciwszych nawet ludziach zaciera całkiem uczucie honoru i wdzięczności. Na dowód tego, co mówił, opowiedział nam krótko, co się wydarzyło niedawno z jakimś znakomitym jeńcem chrześcijańskim; była to rzeczywiście historia nadzwyczaj dziwna i na te okolice nawet wcale niezwyczajna, chociaż tu co chwila tyle niesłychanych dzieje się awantur. — Najlepiej zrobicie — rzecze — jeżeli mnie dacie pieniądze do rąk, a ja wyprawię się do Algieru i kupię tam czółno, niby, że chcę prowadzić handel z Tetnanem. Tym sposobem, nie zwracając niczyjego podejrzenia, przy pomocy czółna będę mógł was wszystkich wyswobodzić, a przyjdzie to tym łatwiej, jeżeli piękna Mauretanka dotrzyma słowa i da wam tyle pieniędzy, ile obiecała, w takim bowiem razie będziecie mogli wykupić się z niewoli i o białym dniu wyruszyć. W tym tylko bieda, że przezorni Maurowie nie pozwalają renegatom kupować czółen, tylko większe statki, bo się domyślają, że czółna, Hiszpanom też mianowicie, nie na co innego potrzebne, jak tylko, ażeby chrześcijańskich jeńców wywozić. Ale i na to znajdzie się rada, wiem co zrobię, wezmę sobie do spółki Turczyna z Tangeru, umówię się z nim, że pójdziemy do wspólnych zysków z handlu, a pod tym pozorem cała rzecz ubije się jak najlepiej. Jakkolwiek zdawało nam się wszystkim, że daleko bezpieczniej byłoby kupić czółno w Majorce, jak to nam radziła Zoraida, nie śmieliśmy wszakże sprzeciwić się renegatowi z obawy, żeby się nie rozgniewał i nie zdradził nas i Zoraidy, o której życie szło nam więcej, niż o własne. Powierzywszy więc całą tę sprawę Boskiej opiece, zaufaliśmy renegatowi. Za jego pośrednictwem odpisałem natychmiast Zoraidzie, że rady jej, które nam widocznie z natchnienia Lelli Maryi daje, ściśle wykonane zostaną i że raz jeszcze przyrzekam jej uroczyście pojąć ją za żonę, byle zamiary nasze się powiodły. Rzecz cała teraz głównie od niej zależy. Nazajutrz, kiedy nikogo nie było w łaźni, Zoraida rzuciła nam znów tysiąc sztuk złota i list, w którym donosiła, że w przyszły piątek wyprowadzi się już do ogrodu ojca, że da nam nadto dużo pieniędzy, a gdybyśmy żądali więcej jeszcze, to mamy jej tylko powiedzieć, a dostarczy nam ile tylko zechcemy, bo jest panią nieprzebranych skarbów ojca, których ubytku on ani spostrzeże. Dałem zaraz pięćset sztuk renegatowi na czółno, a osiemset wręczyłem pewnemu kupcowi z Walencji, który miał mnie wykupić od króla, zobowiązując się na słowo, że należność za mnie wypłaci, jak tylko pierwszy okręt przypłynie z Walencji. Warunek ten umyślnie położył, ażeby król nie wpadł na domysł, że okup ten za mnie dawno już doszedł rąk jego, a on go użył na jakąś spekulację. Z Azan-Agą sprawa była niełatwa, był to Turczyn co się nazywa podejrzliwy i chytry. We czwartek następujący Zoraida dała nam znów tysiąc sztuk złota i doniosła, że nazajutrz niezawodnie przenosi się już do ogrodu, prosiła mnie przy tym, że jak tylko będę wykupiony, abym starał widzieć się z nią koniecznie; odpowiedziałem jej, że uczynię to niezawodnie i prosiłem, ażeby tymczasem modliła się za nas do Lelli Maryi, jak ją nauczyła niewolnica chrześcijanka. Zająłem się zaraz traktowaniem o okup towarzyszów moich, chcąc ich jak najprędzej wydobyć z tej jamy, bo lękałem się, żeby im szatan czego złego nie podszepnął, skoro zobaczą mnie wolnym, a sami jeszcze w więzieniu jęczeć będą. Diabeł nie śpi; wiedząc, że mam pieniądze, mogliby mi nie zaufać i zgubić Zoraidę. Chociaż stan i urodzenie ich powinno mi służyć za rękojmię ich postępowania, nie chciałem wszakże puszczać rzeczy na hazard. Dałem więc zaraz temu samemu kupcowi pieniądze na wykupienie ich, ażeby mógł interes ten jednocześnie z moim prowadzić. Tajemnicy naszej nie odkryłem mu wszakże nigdy, byłoby to niebezpieczne.
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software