abstract
| - 4 Lat przeszło dwieście na lądów granicy Ptak boski skrzydła roztoczyste ważył W rodzinnych swoich szczytów okolicy. 7 W cieniu piór świętych światu gospodarzył, Coraz oddając władzę w ręce nowe, Aż mnie na koniec berłem wyposażył. 10 Tam cezar, tutaj Justynian się zowę; Ja to z praw księgi, Pramiłością tknięty, Powypleniałem zbytnie i jałowe. 13 Zanim ten zamiar we mnie był poczęty, W Chryście naturę jedną uznawałem, Pokojącymi złudzon argumenty. 16 Kiedym był takim ogarnięty szałem, Papież Agapit prawdę mi do sedna Odkrył i moim uczynił udziałem. 19 Jam w to uwierzył, co mi dobył ze dna Tajni tak pewnie, jak jest pewnym zgoła, Że śród dwu sprzecznych prawda tylko jedna. 22 Gdym stopy zrównał z krokami Kościoła, Bóg owej księgi plan mi kreślił w łonie; Oddałem mu się, ile duch podoła. 25 Belizarowi odstąpiłem bronie, A tryumf jego był Bożym wskazaniem, Że mi już pora odpocząć na tronie. 28 Tak więc skończyłem z tym pierwszym pytaniem, Ale natura jego mię pozywa Kilką głos jeszcze poszlakować za niem. 31 A to, byś wiedział, jak jest obelżywa Rzecz, którą czyni Orłu ku zniewadze Ten, co go zwalcza i co nadużywa. 34 Patrz, jaki szereg cnót jego powadze Stawał podporą od tej pierwszej chwili, Gdy Pallant konał, aby zdać mu władzę. 37 Przeszło trzy wieki w Albańskiej bastyli Miał swoje gniazdo aż do dnia rozprawy, Gdzie to trzej bracia przeciw trzem walczyli. 40 Od łez Sabinek aż po krzywdę prawej Lukrecji, wiesz to, co pod siedmią panów Zdziałał, sąsiednie zgarniając dzierżawy. 43 Wiesz, czego dopiął w ręku kapitanów, Przeciwko hufcom niesion przed Rzymiany: Brena, Pyrrhusa, królów, partyzanów. 46 Stąd Torkwat, Kwincjusz, »Czupurnym« przezwany, I Decyjuszów, i Fabiuszów zbroje, Godnych, by mirrą owiać im kurhany. 49 On to arabskie zdeptał pyszne woje, Co z Hannibalem zdobyły przełęcze Alp, gdzie ty, Padzie, masz krynice swoje. 52 Pod nim święcili tryumf dwaj młodzieńce: Scypion i Pompej; on miasto na stoku, Pod którym wzrosłeś, wydał gorzkiej męce. 55 A potem blisko szczęśliwego roku, Gdy świat miał zakwiść w niebieską pogodę, Po woli Rzymu Cezar niósł go w toku. 58 Od Varu po Ren jak wiódł orły młode, Wiadomo Sonie, Sekwanie, Izarze I rzekom, kędy Rodan czerpie wodę. 61 Co po Rawennie, co po Rubikonie Działał, przybrało tak wysokie loty, Że tego piórem ni słowem nie zgonię. 64 To do Hiszpanii powiódł rzymskie roty, To na Durazzo i Farsalę runął, Aż Nil gorący stąd zaznał zgryzoty. 67 Antandros, Simois zwiedził, skąd wyfrunął Pisklęciem; z grobu Hektora na zgubę Ptolemeusza dalej się posunął; 70 Stamtąd piorunem uderzył na Jubę I znowu nagle nad Zachodem krąży, Kędy usłyszał Pompejańską tubę. 73 Nad tym, co zdziałał następny chorąży, Brutus z Kassjuszem z żalu w piekle wyje, W smętek Modena z Perugią się grąży, 76 A Kleopatra łzami lica myje — Uciekająca przed jego legiony I śmierć biorąca od okropnej żmije. 79 Z nim-że poleciał aż na brzeg czerwony; Wtedy świat zaznał takiej spokojności, Że Janusowy chram został zamkniony. 82 Ile wprzód zdziałał i jeszcze w przyszłości Miał zdziałać znak ten, co mówić mi każe, Pośród podległych jemu ziemskich włości, 85 Małym i ciemnym w jawie się okaże, Gdy serce czyste i wzrok odsłonięty Zatrzymają się na trzecim cezarze. 88 Bo Sprawiedliwość, którą wniebowzięty Jestem, zleciła jemu w misji szczytnej, By się narzędziem zdziałał zemsty świętej. 91 Słuchaj i niżej kłoń się, czołobitny: Orzeł z Tytusem leciał mścić się Męki, Co była pomstą za grzech starożytny. 94 A gdy się w Kościół lombardzkie paszczęki Wgryzły, Karloman w orlich skrzydeł cieniu Wsparł go pomocą swej zwycięskiej ręki. 97 Patrz, czy mam słuszność w jednym oskarżeniu Łączyć tych wszystkich, na których grzech cięży, Iż są przyczyną waszemu strapieniu? 100 Ten przeciw godłu wszechcesarstwa pręży Złote lilije, ów dla własnej chuci Używa; nie wiem, kto z nich grzeszy ciężej. 103 Niech się gibellin pod inny znak rzuci, Czyniąc swe sztuki, bo złej to natury Służba, co z Orłem sprawiedliwość kłóci. 106 Niech nań z gwelfami swymi Karol wtóry Nie godzi, a lew siłę Orła ceni: Tęższe on grzywy bierał pod pazury. 109 Wielekroć byli synowie karceni Za winy ojców; nie myśli on przecie, Że Pan Bóg herb swój na lilie odmieni. 112 Ta drobna gwiazda pąsowi się w kwiecie Duchów szlachetnych, co czyniły pilnie, By po nich trwały cześć i sława w świecie... 115 Że chęci nasze dążyły omylnie, Słabiej z nas Boże utęsknienie bieży I promieniuje ku szczytom mniej silnie. 118 Lecz że tu każdy z nas nagrodę mierzy Zasługą, a z jej wymiarem się godzi, W zadowoleniu nasza rozkosz leży. 121 Tu sprawiedliwość tęsknotę łagodzi I tak do pełna zaspokaja wolę, Że jej myśl żadna zdrożna nie odwodzi. 124 Śpiew słodki w dźwięków powstaje zespole: Tak byty nasze rozmaitej skali Wdzięczną harmonię tworzą w niebios kole. 127 A oto w pierwszej tej perle się pali Blask z Romeowych złożony promieni: Złem jemu niegdyś za dobre oddali. 130 Płaczą dziś przeciw niemu sprzysiężeni Prowensalowie, bo w złe wpada tonie, Kto cudzą cnotę swoją krzywdą mieni. 133 Cztery miał córki — a wszystkie na tronie, Rajmond Berlinghier: w takie ornamenty Skromny mu pielgrzym przyozdobił skronie. 136 Potem z poszeptów, nieufnością tknięty, Cnego włódarza pozywał o zyski: On mu wykazał dwudzieste procenty. 139 Sam zaś ubogi, zgrzybiałości bliski, Dwór pański żegnał; a gdyby wiedziano, Jak mężnym sercem jadł z żebraczej miski, 142 To by go bardziej jeszcze uwielbiano".
|