About: dbkwik:resource/G4kTQ7Gwobi6ilSlW15TqA==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • O krasnoludkach i sierotce Marysi/X
rdfs:comment
  • Co dzień teraz od samego rana rozlegały się we wsi tęgie uderzenia cepów, to w pojedynkę: łup, cup! łup, cup!... to w dwójkę: łupu, cupu! łupu, cupu! to w troje: łup, cup, łup! łup, cup, łup! to w czwórkę wreszcie: łupu, cupu, łupu, cupu! łupu, cupu, łupu, cupu! a coraz to prędzej, coraz zapalczywiej, aż echa pod borem biły, tak się gospodarze zwijali, żeby z nowego plonu dobyć ziarno na siew w dobrą porę. Jeden tylko Skrobek nie miał co młócić; jeden tylko Skrobek chodził smutny i bezczynny od chaty do pólka, od pólka do chaty, myśląc, przemyślając, skąd ziarna weźmie, czym rolę obsieje.
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Sprawa Wiechetka
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Maria Konopnicka
abstract
  • Co dzień teraz od samego rana rozlegały się we wsi tęgie uderzenia cepów, to w pojedynkę: łup, cup! łup, cup!... to w dwójkę: łupu, cupu! łupu, cupu! to w troje: łup, cup, łup! łup, cup, łup! to w czwórkę wreszcie: łupu, cupu, łupu, cupu! łupu, cupu, łupu, cupu! a coraz to prędzej, coraz zapalczywiej, aż echa pod borem biły, tak się gospodarze zwijali, żeby z nowego plonu dobyć ziarno na siew w dobrą porę. Jeden tylko Skrobek nie miał co młócić; jeden tylko Skrobek chodził smutny i bezczynny od chaty do pólka, od pólka do chaty, myśląc, przemyślając, skąd ziarna weźmie, czym rolę obsieje. A ziemia jakby się sama o ziarno prosiła. Wygrzało ją słońce, oświeżyły rosy, bruzdy i zagony wyciągały się proste i równe pod cichym błękitem. Od brzasku do zmierzchu polatywał nad nimi skowronek, szary śpiewaczek pól ornych, i dzwonił przejasnym głosikiem: Dajże Bóg! Dajże Bóg! Z tego pólka pełen stóg! Z tego stoga setny kłos, Z tego kłosa złota trzos! Dajże Bóg, dajże Bóg! Z tego pólka pełen stóg!... Słuchał tego Skrobek i trząsł głową, żałośnie wzdychając. – Hej, ziemio ty, ziemio! – mówił. Zaorałem cię pługiem, zabronowałem broną, ale chyba łzami obsiać cię sądzono! Tymczasem biją we wsi cepy: łup, cup! łup, cup! łupu, cupu! łupu, cupu! łup, cup!... Biją cepy w złotą słomę, złote ziarno się z niej sypie, a co który młocek silniej uderzy, to żyto pryska daleko za klepisko, aż przed wrota stodoły, właśnie jak iskry złote pryskają, kiedy kowal młotem żelazo na kowadle bije. Przed wrotami wrzawa niesłychana. Całe gromady wróbli spadają na uronione ziarno z pobliskiej topoli i krzyczą, i dziobią, i kłócą się, i biją, a ruszy się co w pobliżu, to znów frr... na topól, jakby je wiatr zdmuchnął. – Co te ptaszyska tak dziś wrzeszczą? – mówią sobie chłopcy. – Albo to na deszcz będzie, albo na pogodę. A nie wiedzą, że między wróblami uwija się gromada Krasnoludków zbierając pilnie rozpryskane ziarna. Co wróbel chwyci jedno, to krasnoludek zgarnie dziesięć. Taka robota! Drą się tedy wróble, jak na gwałt, i aż przyskakują do onych czerwonych kapturków, nastroszywszy pióra; ale Krasnoludki bynajmniej się tych krzykaczy nie boją i spokojnie sobie między nimi chodząc zgarniają w mieszki albo i w poły opończy co najcelniejsze ziarno. – Naści, wróblu, przetrącone, zjedz, niech ci idzie na zdrowie. Ale co pełne a całe, a złote – to na siew! Z jednego w ziemię rzuconego ziarna sto innych będzie. I człowiek się z nich pożywi, co nędzarzem jest, i dzieciom z tego chleba da, i wam się też, wróble, coś niecoś z reszty dostanie.–Tak mówią Krasnoludki zbierając ziarno. Ale słów ich nie było słychać przed wrzaskiem ptasiej czeredy, która sobie nic z mów takich nie robi. Ptak, jak ptak! Troski o jutro nie zna. Ani orze, ani sieje, i tak mu się dobrze dzieje. Jak dziś syt, to główkę podnosi i śpiewa. A przyjdzie jutro, tedy znów główkę podnosi i znów śpiewa, i opatrzenia dla siebie z ufnością i weselem czeka. A tymczasem cepy walą w słomę kłosistą i złotą na każdy dzień, a Krasnoludki – na każdy dzień – pracują pilnie, a co nazbierają przez dzień, to do podziemia niosą i na kupkę sypią. Podziemie suche, pod korzeniami dębu pięknie wybrane, brzozową korą wyłożone, aż się srebrzy całe. W górze otwór dla przewiewu, z boku otwór dla wejścia, a w pośrodku złociste ziarno celne, wysoko usypane, z ćwierć może! Takiego dobra nie można zostawić bez opieki, bez straży. Co dzień też jeden z Krasnoludków szufelką lipową ziarno przegarnia, suszy, otwór ku słońcu odmyka, a kiedy mrok się czyni, podmiata pękiem mietlic znów na kupę, a mchem górny wylot zatkawszy, iżby wilgoć z rosą nie szła, po czym się u wejścia kładzie i zasypia. Alić pewnego razu opatruje się Słomiaczek, który dnia tego straż w podziemiu trzymał, że ziarna ubyło jakoś. „Ha, uleżało się może!” – myśli. I tak przeszła noc. Na drugą noc ziarna znów mniej jakby. „Ha – myśli Modraczek, który tej nocy stróżował. – Może uschło trochę!” Ale na trzecią noc ubyło ziarna tak dużo, że się Biedraczek, który tej nocy kolej miał, za głowę chwycił i hałasu okrutnego narobił. Ani wątpić, że ktoś podbiera zboże. Zleciała się cała drużyna, patrzą, krzywda wielka! Gdzie! Ani połowy już nie ma! Na nic tu żal, trza radzić. Idą tedy do króla po radę. – Królu miłościwy – mówią – złodziej jest, co nam ziarno chwyta! Co czynić mamy? – Chwyćcie i wy jego!! Więc znów drużyna: – Królu miłościwy ,,złodziej jak wiatr w polu, sto dróg ma przed sobą, a kto go ułapi? Tedy król: –Sygnet i pieczęć wam daję, pieczętujcie wszystkie wejścia, żebyście wiedzieli, którą z tych dróg przychodzi, a którą odchodzi ów złodziej. Bierze drużyna pieczęć, bierze sygnet królewski, zatyka wszystkie szpary mchem siwym, kratę z trzcin na mchu czyni, trawą co najdłuższą wiąże, pieczęcie na węzłach kładzie, sygnetem przyciska – straż stawia i czeka... Przyszła noc. Cicho wszędzie, jakby makiem siał. Listek się nawet nie ruszy na drzewie. Ciemny lazur bez tchu nad ziemią wisi, gwiazd w nim, by piasku w morzu. A mieli straż tej nocy przy dębie Mikuła i Pakuła, dwaj rodzeni bracia, z których król Błystek policję sobie nadworną uczynił, dawszy im piękne hełmy z dzwonków polnych na głowę, a szable z mieczyka, co kwiatem ognistym jak ułańską lancą z czerwoną chorągiewką wystrzela wysoko spośród liści wąskich a długich jak miecze. Stoi Mikuła sztywny, jak gdyby kij połknął, stoi Pakuła prosty, jakby wystrugany z drzewa, a oczyma dookoła kręcą, żeby im nic nie uszło. Wszystko śpi w Słowiczej Dolinie: modra struga i trawy, i zioła; śpią muszki i ptaszęta, i żab chóry, i lilie wodne, i dąb ten stary, pod którym Mikuła i Pakuła trzymają straż wiernie. Tak przyszedł świt. Zrywa się drużyna Krasnoludków i do podziemia bieży; straż stoi, jak stała, pieczęcie leżą, jak leżały. Zajrzą Krasnoludki do wnętrza, a tam garsteczka tylko żyta, ledwie że co na dnie. Zdumieli. Cóż to więc za szkodnik taki, co zamku nie ruszy, pieczęci nie złamie, a dobro zabierze? Patrzą po sobie w przerażeniu, milczą, nikt nie wie, jakie tu przemówić słowo. Aż rzecze król: – Kiedy sygnet mój nie ustrzegł i straż moja nie ustrzegła, to nie ustrzeże nikt. A wtem Pietrzyk, jako zawsze nowe myśli w głowie miał, zawołał z ciżby: – A co dostanę, miłościwy królu, jeśli złodzieja tego uchwycę? A król: – Głos za nim, gdy go sądzić będę. Tu Pietrzyk: – Co? Głos za złodziejem? Tego nie chcę! Anibym za takim łotrem palcem małym nie ruszył, gdy go wieszać będą! A niech mi król miłościwy da ową pieśń, przez mistrza Sarabandę spisaną, z której teraz Półpankowi nic, bo głos utracił. – Niech i tak będzie! – rzecze król i skinął berłem. A była spisana pieśń ta na listkach róż polnych i na motylich skrzydłach najczystszą rosą majową, tak cudnie, iż ją chowano w skarbcu jako klejnot drogi. Skoczył Pietrzyk na łokieć w górę z radości, króla za kolano uścisnął, znów skoczył i jak wiatr polem ku lasowi śmignął.
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software