rdfs:comment
| - Pocałunek błękitu to dla matki Ziemi. I mit, ten najpierwszy, co ciałem się staje, kiedy zimne niebo i ziemia, już starzy, łączą się w słodyczy, gdy już zmierzch zapadnie. To przedświt owocu. Przynosi nam kwiaty i dusze namaszcza morza duchem świętym. Deszcz, co sieje życie pośrodku zasiewów, w duszy - smutek czegoś, o czym nic się nie wie. Straszliwa tęsknota z życiem, co zgasło, fatalne poczucie zbyt późnych narodzin, lub niepewna wizja niemożliwych świtów wraz z tym, jakże bliskim, ciała niepokojem. Patrzą owe krople w samą nieskończoność białą, która wszystkim służyła za matkę.
|
abstract
| - Pocałunek błękitu to dla matki Ziemi. I mit, ten najpierwszy, co ciałem się staje, kiedy zimne niebo i ziemia, już starzy, łączą się w słodyczy, gdy już zmierzch zapadnie. To przedświt owocu. Przynosi nam kwiaty i dusze namaszcza morza duchem świętym. Deszcz, co sieje życie pośrodku zasiewów, w duszy - smutek czegoś, o czym nic się nie wie. Straszliwa tęsknota z życiem, co zgasło, fatalne poczucie zbyt późnych narodzin, lub niepewna wizja niemożliwych świtów wraz z tym, jakże bliskim, ciała niepokojem. W jego szarym rytmie miłość ze snu wstaje, barwi się purpurą nasze niebo własne, ale wnet optymizm obraca się w smutek, gdy, kontemplujemy łzy na szybach zgasłe. Patrzą owe krople w samą nieskończoność białą, która wszystkim służyła za matkę. Każda kropla deszczu drży na mętnej szybie, diamentowe rany za sobą zostawia. To poeci wody; oni nad rzeczami, myślą, których tłumy rzek nie znają wcale. Och, spokojny deszczu, bez burz i bez wiatru, miękki, delikatny jak dzwonki trzód; kiedy niczym światło dobry, cichy, zawsze w smutku, ze szlochem opadasz na wszystko na świecie! Deszczu franciszkański, w twych kroplach przynosisz dusze jasnych źródeł, sadzawek skromniutkich. Gdy powoli spływasz by pola napoić, dźwiękiem swym otwierasz róże mojej duszy. Pieśń twoją najpierwszą, którą ciszy nucisz, muzyczną legendę dla gałęzi drzewa, dziś me serce smutne śpiewa, opuszczone, w pięciolinii mroku, która klucza nie ma. Spokojnego deszczu rozpacz w duszy noszę, żal i smutek po tym, co się nie wydarzy; na mym horyzoncie gwiazda jasno świeci, lecz wzbrania mi serce z bliska na nią patrzeć. Och, cichutki deszczu, przez drzewa kochany, który swą słodyczą dźwięczysz w fortepianach, takież mgły i echa sercu memu dajesz, jakie w śpiącej duszy pejzażu układasz! Image:CC-BY-SA icon.svg cc-by-sa
|