abstract
| - Totalna Porażka w Paryżu cz.2 (ang. Total Drama in Paris part 2) - to piąty odcinek serii Disney Totalnej Porażki, oraz drugi specjalny odcinek. W odcinku są przekleństwa! Zamiast nich pisze PIP! W poprzednim odcinku: DDPP w nagrodę za odpowiedzenie na wszystkie pytania poprawnie wyjechała do Paryża, na cały weekend. Wraz z nimi jedzie Mark. Na miejscu rozdzielają się. Mark, Dennis, Jacob i Taylor idą na Wieżę Eiffela, a Ivy i Sara na zakupy. O szesnastej Ivy dzwoni do Dennisa i mówi mu, że złapała ich policja. (czołówka) Jacob: Jaja sobie robisz?! Dennis: Nie! Niby dlaczego miałbym żartować? Policja naprawdę ich złapała. Taylor: Ale dlaczego? Dennis: Tego nie wiem. Ivy powiedziała jedynie, że je złapali i poprosiła, abyśmy udali się na posterunek policji. Mark: A gdzie on jest? Dennis: Mówiła, że na końcu tej ulicy. (Mówi to i pokazuje w stronę deptaka) Chłopacy biegną przez deptak na posterunek policji. Na miejscu. Wchodzą do środka. W pomieszczeniu widzą siedzącego przy biurku policjanta. Podchodzą do niego. Dennis: Przepraszam, mówi pan po angielsku? Policjant: Tak, czy coś się stało? Dennis: A więc, nasze znajome właśnie zostały złapane za kradzież. Prosiły, abyśmy do nich przyszli. Policjant: A, rozumiem. Proszę za mną. Policjant wstaje i zaprowadza chłopaków do celi dziewczyn. Ivy: Sara, to oni! Jacob: Co wyście zrobiły?! Sara: Nic, to nie byłyśmy my! Policjant: Cisza! Wyjaśnię panom, o co tutaj chodzi. Te młode kobiety zostały przyłapane na kradzieży drogiej koszulki z jednego z najdroższych sklepów na tym deptaku. Mają teraz do wyboru: siedzą tutaj do poniedziałku, albo zapłacicie za nie kwotę grzywną. Mark: A ile ona wynosi? Policjant: Tyle, co koszulka, czyli 200 euro. Taylor: To do poniedziałku. Mark: Przestań! Jutra wracamy, a wiemy przecież, że Chris nie będzie czekał z kolejnym zadaniem, aż one przyjadą do Disneylandu. Policjant: Bierzecie udział w tym głupim programie? Sara: Tak. Policjant: Moja córka również chciała, jednak się niedostała. Obiecała sobie jednak, że postara się wystąpić w kolejnej edycji. Wtedy przychodzi kolejny policjant. Trzyma kasetę wideo w ręku. Policjant 2: Panie B, mamy nagranie ze sklepu. Pan B: Włączaj. Policjant 2 włączą telewizor, wiszący na ścianę tuż obok celi. Wkłada kasetę do wideo. Filmik się włącza. Widać trzy dziewczyny: Sarę, Ivy i jakąś nieznaną blondynkę. Ivy: Kto to? Nikt nie odpowiada. Dziewczyna wkłada koszulkę Sarze do spodni. Dziewczyny wychodzą. Pan B: Moment. Przybliż. Drugi policjant przybliża obraz. Widać wyraźnie twarz dziewczyny. Ivy: To Alex?! Dennis: Nie, to nie ona. Policjant 2: A to nie jest przypadkiem Miranda? Sara: Że jaka Dziwanda? Pan B (śmieje się): Nie, to jest Miranda. Miranda Baguette. Jacob: W tym kraju ludzie mają dziwne nazwiska. A co oznacza B na pańskiej plakietce? (zwraca się do Pana B). Pan B: To skrót mojego nazwiska. Mark: Pan też nazywa się Baguette? Pan B: Nie. Ja nazywam się Babeczka. Cisza. Taylor: Kim jest ta Miranda? Pan B: Miranda to popularna dziewczyna, zamieszkująca Paryż. Jest znana ze swojego bloga o modzie. Zastanawia mnie, dlaczego to zrobiła. Nie zna was, a ona taka nie jest. Mogę to wam zagwarantować. Ivy: Więc dlaczego to zrobiła? Jest chora psychicznie? Pan B.: Nie, nie jest chora, jednak dowiemy się dlaczego to zrobiła i poniesie za to karę. (Zwraca się do drugiego policjanta) Zadzwoń do jej ojca. Powiedz mu wszystko i przekaż, aby przyjechała na posterunek. Policjant dzwoni. Sara: Skoro nie jesteśmy winne, to może nas pan wypuścić i dać coś do jedzenia? Będziemy jeść dopiero w Disneylandzie. Uśmiecha się. Pan B.: Tak. Otwiera celę, a następnie idzie po coś do jedzenia. Mark: A co z kierowcą. Widział nas przy autobusie, jednak nie wie gdzie poszliśmy i dlaczego. Ivy: O to się nie martw. Do Disneylandu wracamy dopiero jutro, a nie dzisiaj. Taylor: A jeśli czeka na nas i ma zamiar zawieść nas do jakiegoś małego hotelu? Dennis: Mogę się założyć, że Chris niczego takiego nie załatwił i będziemy musieli spać w autobusie. Jacob: Jeśli kierowca nam pozwoli. Ivy: Wiecie co? Jak się tak nad tym zastanawiam, to myślę sobie, że ten wyjazd, to tak naprawdę kolejne zadanie. Jesteśmy w obcym nam mieście, jesteśmy zdani na siebie. Chris powiedział, że w następnym zadaniu nikt nie odpadnie, a może dlatego, że nie mógłby pozwolić, abyśmy zaginęli. Dennis: A co z drugą drużyną? Sara: Może mają inne zadanie, jednak na terenie parku. Mark: Możliwe. Ivy: O? Osoba, nie biorąca udziału w programie się wtrąca? Mark: Jak już o tym gadamy, to też chcę coś powiedzieć. Ivy uśmiecha się. Pan B. wraca z jedzeniem. Daje im pączki. Jacob: A więc plotki o tym, że policjanci są uzależnieni od pączków, to prawda. Pan B.: Akurat tylko je udało mi się znaleźć. Drugi policjant odkłada słuchawkę. Policjant 2: Ojciec powiedział, że przyjedzie z nią za parę minut. Chce panu coś wyjaśnić wraz z córką. Pan B.: A co takiego? Policjant 2: Tego nie wiem. Pan B.: Ciekawe. Uczestnicy programu, oraz Mark jedzą pączki. Dziesięć minut później przychodzi Miranda i jej ojciec. Witają się z policjantami. Ojciec Mirandy: Mogę prosić pana na osobności, Panie B.? Pan B.: Tak. Sara do Mirandy. Sara: Zabiję cię ty różowa PIP śmierdząca zgniłymi PIP. Miranda: Jeszcze zobaczymy. Jacob: O masz angielski akcent. Miranda: A co cię to obchodzi, kujonie? Jacob: Policjant powiedział nam jak masz na imię i nazwisko. Myślałem, że jesteś francuską. Miranda: Ojciec jest z Francji, a matka z Ameryki. Więcej życia tam spędziłam... A co ja się wam zwierzam?! Biografię chcesz napisać? Sara: Wątpię, aby ktoś chciał ją przeczytać, a co dopiero napisać. Miranda: Zamknij się ty PIP! Dennis: Dlaczego to zrobiłaś? One niczego ci nie zrobiły. Miranda: Mój ulubiony serial się skończył i pomyślałam sobie, że pójdę do sklepu i jakiejś kretynce z brzydką twarzą koszulkę podłożę, aby policja mogła ją poznać. Mark: Fajny pomysł na czas wolny. Miranda: Wiem. Masz czas? Ivy: Nie ma! Miranda: Jesteś jego matką?! Ivy: Mogę być nawet ojcem! Policjant i ojciec Mirandy podchodzą do nich. Pan B.: Wszystko wyjaśnione. Możecie iść. Sara: To wszystko?! Dajcie jej jakąś karę. Zmyjcie makijaż, albo każcie jej siedzieć! Pan B.: Nie możemy. Dennis: Dlaczego? Ojciec Mirandy: Nie wasza sprawa. Chodź córeczko. Wychodzą. Mark: Chodźcie. Sprawdźmy czy kierowca jeszcze jest. Udają się do autobusu. Kierowca jest na miejscu. Jacob: Jak mamy mu to powiedzieć. Wtedy ktoś krzyczy z autobusu po angielsku. To kobieta. Ktoś: Może po angielsku. Z autobusu wychodzi... W tym samym czasie. Kawiarnia w Paryżu. Miranda rozmawia z kimś przez telefon. Miranda: Wszystko poszło zgodnie z planem, ale tą koszulkę muszę mieć. Ktoś: A wiesz co u reszty? Miranda: Nie. Ktoś: Szkoda. Wyleją mnie jeśli im coś się stanie. Miranda: Nie moja sprawa. Ktoś: Wiem. To ja kończę. Trzymaj się. Miranda: No, narka Chris.
|