abstract
| - — Czegóż się dowiedziałeś? — Że Ojciec twój jest niewinny. — Ojciec powiedział ci wszystko? — Tak, Benito. Zacny ten człowiek chciał aby ten który ma zostać drugim jego synem, zaślubiając jego córkę, znał jak najdokładniej całą jego przeszłość. — I słuchając tego wyznania mego nieszczęśliwego Ojca... nie powątpiewałeś ani chwili o jego prawdziwości? zapytał drżącym głosem Benito. — Możeszże to przypuszczać, bracie? odrzekł Manuel. I obaj rzucili się we wzajemne obięcia. Benito zwrócił się do padre Passanha. — Proszę cię, szanowny kapłanie, rzekł, zaprowadź do pokoju Matkę moją i siostrę i pozostań z niemi. Nikt tu nie wątpi o niewinności mego Ojca... Jutro udam się wraz z Matką do naczelnika policyi prosić o pozwolenie wejścia do więzienia — czego przecież odmówić nam nie mogą, byłoby to strasznem okrucieństwem!... Zobaczymy więc Ojca i porozumiemy się z nim jakie kroki mamy przedsięwziąć celem jego uniewinnienia. W pierwszej chwili, zgnębiona tak niespodziewanym ciosem, Jakita, zesztywniała prawie, ale wkrótce, mężna ta niewiasta zdołała zapanować nad swoją boleścią. Była najmocniej przekonaną o niewinności męża, — pamiętała tylko o tylu latach niezakłóconego szczęścia, jakie zawdzięczała temu zacnemu, niesłusznie skazanemu człowiekowi. O! tak, jutro zaraz uda się do więzienia w którem go zamknięto, i nie odstąpi dopokąd brama jego nie otworzy się dla niej. Padre Passanha odprowadził ją wraz z Miną do mieszkania, uspokajając Minę gorzko opłakującą los ukochanego Ojca. Manuel i Benito pozostali sami. — A teraz, Manuelu, kiedyśmy sami, odezwał się Benito, wskazując groźnie ręką w stronę lewego wybrzeża rzeki, muszę odszukać Torresa, aby się dowiedzieć jakim sposobem poznał tajemnicę mego Ojca... Zmuszę go aby mi wymienił nazwisko rzeczywistego zbrodniarza i dowiem się tego od niego... Jeźli nie zechce powiedzieć, wiem co mi uczynić pozostanie!... — To będzie obowiązkiem nas obu!... rzekł stanowczo Manuel. — Nie, Manuelu... nie... ja jeden powinienem... — Benito, jesteśmy braćmi, obrona Ojca jest wspólną naszą powinnością. W tej chwili zbliżył się do nich sternik Aranjo, zapytując czy ma zarzucić kotwicę około wyspy Muros, czy wpłynąć do portu Manao? Należało zastanowić się nad tem przed zapadnięciem nocy jako nad rzeczą niezmiernie ważną. Wiadomość o aresztowaniu Joama Dacosta, musiała już rozejść się po mieście i wywołać ogólne zajęcie i zaciekawienie, które łatwo mogły się przerodzić w nieprzychylne usposobienie ludności dla obwinionego. W takich razach nietrudno o zaburzenie. Bezpieczniej więc może byłoby zarzucić kotwicę na prawym brzegu rzeki, około wyspy Muros, o kilka mil od Manao. — Nie! krzyknął Benito; pozostać tu, byłoby to opuścić mego Ojca, jak gdybyśmy powątpiewali o jego niewinności. Płyńmy co prędzej do Manao. — Masz słuszność, Benito, płyńmy do Manao. Aranjo skinął głową i zaczął przygotowania do opuszczenia wyspy. W tem miejscu manewrowanie przedstawiało niejakie trudności. Trzeba było przepłynąć ukośnie bystry prąd Amazonki, i skierować się o dwanaście mil poniżej lewego brzegu. Popuszczono liny przytrzymujące statek około wyspy i Jangada spuszczona na pełne wody, zaczęła posuwać się ukośnie. Biegły sternik zdołał przezwyciężyć trudności i pokierować statkiem w żądanym kierunku. File:'Eight Hundred Leagues on the Amazon' by Léon Benett 50.jpg File:'Eight Hundred Leagues on the Amazon' by Léon Benett 51.jpg O godzinie piątej zarzucono kotwicę o jakie ćwierć mili od samego portu Manao, gdyż nader bystry prąd wpłynąć do niego nie dozwalał. W tem miejscu wybrzeża były wysokie. Przechadzała się po nich gromadka mieszkańców miasta, których ciekawość sprowadziła w stronę gdzie stała Jangada. W całem Manao wiedziano już o uwięzieniu Joama Dacosta: spacerujący przypatrywali się statkowi, nie przekraczając jednak granic delikatności. Benito chciał wylądować niezwłocznie, ale odradził mu to Manuel. — Zaczekaj do jutra, mówił, noc zapada, pozostańmy lepiej na Jangadzie. — Niech i tak będzie, więc do jutra, odrzekł Benito. W tej chwili Jakita i Mina wyszły na pokład w towarzystwie Ojca Passanha. Twarz młodej dziewczyny ciągłe była zalana łzami; oczy Jakity były suche, wyraz twarzy zdradzał moc duszy i męztwo w znoszeniu niedoli. Patrząc na nią, nie można było wątpić że nie zawaha się przed spełnieniem obowiązku. Mimo tego podczas całej tej długiej nocy, z całej tej zacnej a tak okrutnie doświadczanej rodziny, nikt nie zasnął ani na chwilę.
|