Przyłożyłem dłonie- po świcie- do twarzy pachniały bordowo opuszkami czerwieni lepiłem odcień własnego życia zmęczone oczy usta przez palce sunęło istnienie Wkładałem do łkającego gardła głęboko kulki czarnego chleba i oddech Paznokciem ryłem krwawe bruzdy Ja- Bóg jedyny gorszego księżyca Rzeźbiłem zrogowaciałą kością dłutem dłubałem w kolejnej emocji By nocą zaś się schlać porzygać by paść bezkształtnie jak krzyż przewrócony Image:CC-BY-SA icon.svg cc-by-sa
Przyłożyłem dłonie- po świcie- do twarzy pachniały bordowo opuszkami czerwieni lepiłem odcień własnego życia zmęczone oczy usta przez palce sunęło istnienie Wkładałem do łkającego gardła głęboko kulki czarnego chleba i oddech Paznokciem ryłem krwawe bruzdy Ja- Bóg jedyny gorszego księżyca Rzeźbiłem zrogowaciałą kością dłutem dłubałem w kolejnej emocji By nocą zaś się schlać porzygać by paść bezkształtnie jak krzyż przewrócony Image:CC-BY-SA icon.svg cc-by-sa