About: dbkwik:resource/KlFJqdGPHbZKKc6cXVoF6w==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Ben Hur/43
rdfs:comment
  • Pięć lat minęło od Ukrzyżowania. Estera, żona Ben-Hura, siedziała w jednej z komnat pięknej willi pod Misenum. Było to południe; gorące słońce Italii rzucało promienie na róże i winnice ogrodu. Wszystko, co otaczało Esterę, było rzymskie, prócz jej ubrania - zachowała bowiem strój izraelski. Tirza igrała z dwojgiem pięknych dzieci na rozciągniętej u stóp Estery lwiej skórze; dość było im się przypatrzeć, aby odgadnąć, czyje to dzieci. Czas obchodził się z urodą córy Simonidesa wspaniałomyślnie, dziś była piękniejsza niż kiedyś - odkąd stała się panią willi i osiągnęła szczyt marzeń. - Arab.
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • (Opowiadanie historyczne z czasów Jezusa Chrystusa)
  • Dokończenie
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Lewis Wallace
abstract
  • Pięć lat minęło od Ukrzyżowania. Estera, żona Ben-Hura, siedziała w jednej z komnat pięknej willi pod Misenum. Było to południe; gorące słońce Italii rzucało promienie na róże i winnice ogrodu. Wszystko, co otaczało Esterę, było rzymskie, prócz jej ubrania - zachowała bowiem strój izraelski. Tirza igrała z dwojgiem pięknych dzieci na rozciągniętej u stóp Estery lwiej skórze; dość było im się przypatrzeć, aby odgadnąć, czyje to dzieci. Czas obchodził się z urodą córy Simonidesa wspaniałomyślnie, dziś była piękniejsza niż kiedyś - odkąd stała się panią willi i osiągnęła szczyt marzeń. Gdy patrzymy na ten obraz świętości ogniska domowego, wchodzi służebny i rzecze : - W atrium jest kobieta, która pragnie mówić z panią. - Niech wejdzie. Nieznajoma ukazała się; Estera wstała na jej spotkanie, chciała przemówić, zawahała się chwilę, a potem cofając się, rzekła: - Niegdyś znałam cię.... Jesteś... - Iras, Baltazarowa córa. Zdziwiła się Estera jej śmiałości, niemniej kazała podać jej ławeczkę. - Nie mam zamiaru odpoczywać - rzekła Iras chłodno - odchodzę zaraz. Przypatrywały się sobie wzajemnie. Wiemy już, że Estera była piękną kobietą, szczęśliwą żoną i matką. Wspaniała postać Egipcjanki zachowała coś ze swego wdzięku, ale twarz jej zmieniła się, oczy straciły blask i życie, rumieńce znikły. Usta z wyrazem cynizmu i pewnego okrucieństwa wraz z ogólnym zaniedbaniem, zrobiły ją przedwcześnie starą. Ubranie ani staranne, ani czyste, sandały pyłem okryte, wszystko mówiło, że ciężkie przechodziła koleje. - Twoje to są dzieci? Estera spojrzała na nie z uśmiechem macierzyńskim. - Nie chcesz się pobawić z nimi? - Przestraszyłabym je - odparła Iras, przysuwając się do drżącej Estery. - Nie lękaj się - dodała. - Powiedz mężowi ode mnie, że nieprzyjaciel jego nie żyje, że go własną zabiłam ręką, mszcząc się za niedolę, w jaką mnie pogrążył. - Jego nieprzyjaciela... zabiłaś? - Tak, Messalę - powiedz mu, że za zło, które jemu wyrządzić chciałam, spadła na mnie kara tak ciężka, że on sam ulitowałby się mej nędzy. Oczy Estery zalały się łzami i chciała ją pocieszać. - Nie chcę ni łez, ni litości; powiedz mu jeszcze, że zrozumiałam, niestety, za późno, iż Rzymianin może się stać potworem. Bądź zdrowa. Mówiąc to, opuściła komnatę. Estera wybiegła za nią wołając: - Zostań, proszę, zaczekaj na mego męża; on nie chowa urazy do ciebie i szukał cię wszędzie. Zostań, będziemy ci przyjaciółmi- myśmy chrześcijanie. Ale Iras odmówiła. - Zostaw mnie - rzekła - jestem, czym być chciałam, wnet się wszystko skończy... - Nie masz - pytała dalej Estera - jakiego życzenia, które bym spełnić mogła? Egipcjanka łagodniała za każdym jej słowem, coś niby uśmiech zabłąkało się na jej ustach i jakoś dziwnie spojrzała na dzieci. - Pragnęłabym czegoś - rzekła. Estera ścigała jej wzrok i szybko odparła: - Uczyń, jak pragniesz. Iras zbliżyła się do dzieci, uklękła na lwiej skórze i okrywała je pocałunkami. Wstając z wolna, patrzyła na nie z uczuciem, potem opuściła komnatę bez słowa pożegnania. Szła szybko i cicho, a znikła, zanim się Estera spostrzegła. Gdy to opowiedziano Ben-Hurowi, przekonał się, że jego domysły były prawdziwe i że Iras opuściła ojca dla Messali. Wiedząc, że jest nieszczęśliwa, szukał jej wszędzie, ale na próżno, odtąd ani ją widziano, ani o niej słyszano. Niebieskie fale morza, co tak rozkosznie wdzięczą się do słońca, miewają swe tajemnice. Gdyby mowa dana im była, może by umiały powiedzieć o losie Egipcjanki. Simonides doczekał się późnej starości; dopiero w dziesiątym roku panowania Nerona skończył handel tak długo prowadzony w Antiochii; do ostatka zachował dobre serce i dobrze mu się wiodło. Pewnego wieczora wyżej wymienionego roku, siedział Ben-Hur wraz ze swoją rodziną na dachu owego znanego nam tak dobrze składu towarów w Antiochii i ścigał wzrokiem ostatnie, jeszcze nie sprzedane okręty, co się kołysały na falach Orontesu. W ciągu tylu lat, od dnia Ukrzyżowania po dziś, ileż łask otrzymał! A i jedną ciężką boleść, która dotknęła tę szczęśliwą rodzinę, jeszcze ozłociła wiarę w Zmartwychwstanie, bo gdy matka Hura musiała odejść do ojców, nie żałowali jej, jak to czynią poganie, co nie mają nadziei. Okręt, stojący u wybrzeża, przywiódł świeżo wieść o rozpoczętym prześladowaniu Nerona w Rzymie; właśnie rozmawiali o tym, gdy wszedł Malluch, jeszcze w ich służbie będący i wręczył Ben-Hurowi paczkę. - Kto to przyniósł? - pytał tenże po odczytaniu. - Arab. - Gdzież jest? - Słuchajcie - rzekł Ben-Hur do Simonidesa, czytając: Ja Ilderim, syn Ilderima Dobrotliwego, szejk mego pokolenia, do Judy, syna Hura. Dowiedz się, przyjacielu ojca mego, jako cię miłował ojciec mój, skoro przeczytasz załączone pismo. Jego wola moja jest, co on dał, twoim jest. Cokolwiek zabrali mu Panowie w straszliwej bitwie, w której mu śmierć zadali, odebrałem wraz z tym pergaminowym zwojem i całym pokoleniem owej Miry, co tylu gwiazd była matką. Pokój tobie i twoim. Ten głos z pustyni jest głosem Szejka Ilderima. Następnie rozwinął Ben-Hur zwój zżółkłego jak liść morowy papirusu, a czynił to z wielką ostrożnością, by nie uszkodzić pisma, i przeczytał, co następuje: Ilderim, Dobrotliwym zwany, do syna, który po nim nastąpi. Powiedziesz wszystko, co posiadam w dniu, w którym obejmujesz dziedzictwo, prócz posiadłości zwanej Gajem Palmowym, podle Antiochii: tę otrzyma Ben-Hur, który nam tyle przysporzył sławy zwycięstwem w cyrku. Gaj ten będzie jego i jego rodziny po wsze czasy. Nie czyń wstydu ojcu swemu. Szejk Ilderim Dobrotliwy. - Co rzeczesz na to? - pytał Ben-Hur Simonidesa. Estera odczytała raz jeszcze papiery, Simonides długo myślał, nareszcie rzekł: - Dobrym i łaskawym był Pan dla ciebie tych ostatnich lat, czy nie byłaby pora rozporządzić majątkiem, co dzień wzrastającym? - Dawno już postanowiłem, że część majątku oddam na służbę Dawcy wszelkiego dobra. Pytam cię tylko, jak to mam uczynić, by stąd urosła chwała Najwyższego! - Wiem, iż wiele uczyniłeś dla Kościoła w Antiochii. Teraz równocześnie ze wspaniałym darem szejka przychodzi wieść o prześladowaniu w Rzymie. Czyż to nie jest zrządzenie Opatrzności i czy nie nowe otwiera się pole działania? Trzeba, aby światło wiary nie zgasło w stolicy. - Cóż mam czynić, aby je podniecić? - Słuchaj, są dwie rzeczy, które sami Rzymianie szanują - wiem tylko o dwóch - mianowicie czczą popioły swych zmarłych i miejsca ich pogrzebania. Nie wolno ci wznieść świątyni ku czci Pana na ziemi, zbuduj ją pod ziemią i chowaj tam, chroniąc od zbezczeszczenia zwłoki tych, co umierają w wierze Zmartwychpowstania. Mowa ta wzruszyła Ben-Hura. - Wielką jest myśl twoja i nie zwlekam jej wykonać - okręt, co przywiózł te wieści, zabierze mnie jutro do Rzymu. Zwracając się do Mallucha, dodał: Bądź w pogotowiu, bo i ty pojedziesz - niech załadują okręt. - Uczynisz dobrze - rzekł uroczyście Simonides. - A ty, Estero, jaką jest myśl twoja? Zacna niewiasta położyła rękę na ramieniu Hura, mówiąc: - Tak najlepiej zdołasz podobać się Chrystusowi, pozwól, drogi mężu, abym ci mogła towarzyszyć i pomagać. I stało się tak, jak postanowili. Całym sercem i majątkiem wspomagali swych rzymskich współwyznawców. Z wielką ufnością i wiarą w to, iż to, co czynią jest miłe Bogu, podjęli trud budowy katakumb, które w czasach największego prześladowania stały się miejscem schronienia, modlitwy i ostatniego spoczynku. Z tych miejsc pogrzebania wzniosło się chrześcijaństwo i zburzyło pogański Rzym cezarów.
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software