abstract
| - Tak, ten dzień w końcu nadszedł. To po prostu nie mogło się stać. A jednak. Oto 47 odcinek, w którym zrecenzuję najgorszą grę 2011 roku. Zapnijcie pasy, bo to będzie naprawdę do dupy. Na początku pewna informacja, dlaczego kolejna gra z serii FlatOut nie jest stworzona przez BugBear. Otóż, Empire Interactive – studio, które wydało tą serię - zostało po licznych spadkach finansowych oraz licznych zwolnieniach rozwiązane 4 maja 2009 roku. Strategy First wzięło pod swoje skrzydła tę serię. I niestety to studio, popełniło najgorszy z możliwych błędów. Otóż, prawa do tej świetnej gry zostały dane Team 6, co zaowocowało gównianą edycją na Wii i dzisiejszym cudakiem. A jak dobrze wiemy, ci, najlepsi developerzy na świecie są mistrzami w tworzeniu elektronicznej rozgrywki. Ale zanim zaczniemy, czas na oceny z portali internetowych. Gram.pl = 3/10. Miastogier.pl = 3,5/10! Średnia graczy na gry online = 3,1/10! metacritic = 22/100! Zacznijmy od głównego menu, które jak na dłoni pokazuje jak ta gra jest chujowa. Choć panuje ogólna brzydota, to samo menu zaskoczyło mnie możliwościami. Możemy dokładnie dostosować elementy graficzne do naszego peceta, zmienić rozdziałkę, zmienić elementy interfejsu oraz dostosować głośność audio. Niestety, tylko pod tym aspektem gra nie zasysa. Przed rozpoczęciem każdego wyścigu możemy wybrać jedną z kilkunastu postaci, różniącą się jedynie modelem i nazwą. Tak jest, nie otrzymamy żadnych pomocy, bonusów czy czegokolwiek ułatwiającego rozgrywkę. Poza tym, twórcy są takimi kawalarzami, że postanowili stworzyć bohaterów jako parodie znanych osobistości i growych bohaterów. Mamy więc takie kwiatki jak Zina Benzina, mechanika Zario oraz Ufer Bulla. Ktoś musiał mieć naprawdę wielkie jaja i betonowe poczucie humoru, by wstawić coś takiego w grze. Garaż jest naprawdę wielkim rozczarowaniem. Nie dość, że większość machin nie różni się w prowadzeniu, to jeszcze możliwości tuningowania jest jak na lekarstwo. Nie dostaniemy możliwości ulepszania nowych podzespołów do naszych fur jak w pierwszych częściach serii. O nie. Zamiast tego możemy zmieniać skiny na bardziej sraczkowate (bądź skorzystać z opcji tuning, która absolutnie niczego nie zmienia). Team 6 zrobiło nas w chuja! Teraz czas na to, co tygryski lubią najbardziej, czyli tryby rozgrywki. Mam ich aż 9. Race, czyli normalne wyścigi. Stuntman, czyli przeróżne akrobacje przy pomocy wylatującego z szyb bohatera. Speed, czyli wyścigi z modelami bolidów. Offroad, czyli wyścigi offroad'owe. Battle arena, czyli wielkie napierdalanie aut z szesnastoma graczami. Big battle, czyli dokładnie to samo tylko z dwudziestoma czteroma nieszczęśnikami. Monster truck, czyli połączenie areny i monster trucków z totalnym debilizmem. Night shift, czyli ściganie się tymi samymi trasami z trybu race, tylko że nocą... oraz Challenge, czyli zbiór 50-u przeróżnych tortur. Prawdę mówiąc prócz wyznań, można się doszukać trzech trybów: wyścigi, destruction derby oraz stuntman'y, gdyż wszystkie inne są banalnymi kopiami, bądź hybrydami. Ale postaram się zademonstrować wszystkie z nich. Na pierwszy ogień idzie race. Gdy pierwszy raz uruchomiłem produkcję, miałem nadzieję, że w tym trybie otrzymam ciekawy tryb kariery, jak w pierwszych częściach. Niestety chuj w bombki strzelił i zamiast ciekawej kariery otrzymaliśmy podzielone mapy w chapterach. Żeby tego było mało, gra automatycznie ustawia szesnastu opponentów przy każdym wyścigu. Oczywiście da się zmienić ustawienia wyścigu, ale sam fakt, że na start twórcy dają nam maksymalną ilość przeciwników doprowadza do białej gorączki. Ale wróćmy do rozgrywki, bo odrobinę zboczyłem z tego tematu. Jak sama nazwa tego trybu wskazuje, musimy dojechać do mety będąc na pierwszej pozycji. Po prostu musimy być pierwsi. Uderzyłeś w ścianę przed ostatnim zakrętem i zdobyłeś drugie miejsce? Gra ci na to: Chuj ci w dupę! Tak jest, żadnych nagród pocieszenia bądź srebrnych i brązowych medali. Musisz być pierwszy i koniec. To nie jest gra dla miękkich cipek. Kolejnym rodzajem rozgrywki jest stuntman. Reguły są praktycznie takie same jak w poprzednich częściach od BugBear. Rozpędzamy się do wysokiej prędkości i w odpowiednim momencie wyrzucamy naszą postać przez szybę i odpowiednie ją sterujemy by zgarnąć jak najlepszy wynik. Problem = nie wszystko tu działa jak powinno. Problemy z fizyką oraz błędy z kontrolą podczas lotu mogę jeszcze przeboleć, ale to, że często nie można katapultować nieszczęśnika, doprowadza mnie do szewskiej pasji. Przejście jakiegokolwiek etapu graniczny z cudem. Chyba nie muszę mówić, że tak jak w wyścigu trzeba mieć najlepszy wynik? Kolejnym trybem jest battle arena. Właściwie big battle to to samo, więc je też tu opiszę. W porównaniu do wcześniejszych "konkurencji", tutaj chodzi tylko o demolkę naszych fur. Naszym zadaniem jest zniszczenie jak największej liczby aut opponentów i jednocześnie uważać, by wrogowie nie zgnietli nas. Sęk w tym, że przeciwnicy zostali tak zaprogramowani by tylko i wyłącznie nas rozwalić, przez co rozgrywka staje się bardziej absurdalna. Gra jednak staje się jeszcze głupsza. Gdy nasi rywali nas atakują poprzez pchanie, to my zdobywamy więcej punktów i zadajemy więcej obrażeń. Tak zjebanej demolki nie widziałem już od dawna. I zgadnijcie czym się różni battle arena od big battle? W tym pierwszym bierze udział 16 graczy, a w drugim 24. Tryb speed to tak naprawdę kopia normalnego wyścigu, tylko zamiast aut mamy bolidy, a trasy są bardziej proste. I mówiąc proste mam na myśli banalne. Nie dość, że przeciwnicy mają inteligencję mniejszą od ziemniaka, to jeszcze trasy zostały tak skonstruowane, by nie puszczać gazu. I tak w istocie jest. Praktycznie każdą trasę można ukończyć za pierwszym podejściem. O offroadzie i monster trucku postaram się pokrótce opowiedzieć, bez żadnych litanii. Offroad to tak naprawdę zwykłe wyścigi samochodami terenowymi na nieutwardzonych powierzchniach. Jednak ten tryb różni się tym od innych, że liczą się zebrane punkty destrukcji i skoków, a nie końcowa pozycja. Niestety, zbieranie punktów jest banalne na torach, a liczba tras jest naprawdę mała. Mamy jedynie dwie trasy. Szkoda, bo ten rodzaj gry jest naprawdę ciekawy. Monster truck natomiast to zbiór pięciu różnych konkurencji. Rozwalanie beczek, złomów czy busów piętrowych jest tu na porządku dziennym. Pewnie te mapy są całkiem fajne skoro kierujemy monster truckami, nie? Problem w tym, że tak nie jest. Jeździ się nimi jak po lodzie, a sami przeciwnicy zamiast wykonywać zadanie jedynie wpierdalają się na nas utrudniając zadanie. A jak prezentuje się model jazdy? Łagodnie rzecz ujmując: naprawdę strasznie. Pojazdem się kieruje jak kartonem po lodzie. W dodatku nasza maszyny mają niesamowitą przyczepność i naprawdę mocno skręcają. Żeby tego było mało, fizyka także została spierdolona. Podczas każdego spotkania ze ścianą, nasz wehikuł odbija się niczym balonik o kilka centymetrów w tył. Oprócz tego, jeśli uderzymy prosto na jakąś przeszkodę odrobinę mocniej, to odbijamy się i lecimy do góry. Może do tego bym się nie czepiał, gdyby nie fakt, że podczas widoku gdy nasz samochód się rozpada nie widzimy żadnego człowieka. Co to kurwa jest, samochód widmo? Dlaczego więc na okładce dali człowieka wylatującego z samochodu, jak w tej grze tego nie ma?! Jak można było zapomnieć o czymś takim robiąc grę FlatOut do chuja pana? Ale wróćmy do tematu. Same uderzanie w samochody zostało także spierdolone. Zadanie obrażenia z boku kończy się przyczepieniem do samochodu, a mocne pieprznięcie z tyłu gówno robi. Jedynym możliwym dziwacznym sposobem jest bardzo specyficzne popychanie przeciwnika w bok tak, by przewrócił się o 90 stopni. Model zniszczeń także jest dziwaczny. Nie wiadomo, które są rzeczy zniszczalne, a które nie. Krzesła i stoły się rozpadają po kontakcie z naszą bryką, ale wjazd w krzaki kończy się złomem. Czy krzaki są zrobione z jebanego betonu? Nie wydaje mi się. A teraz czas na wisienkę na torcie, czyli sztuczną inteligencję. Twórcy pod tym aspektem wyjątkowo się popisali. Nasi nieprzyjaciele są takimi pustakami, że zapewne urodzili się w betoniarce. Mają oni zaprogramowaną jedną jedyną rzecz. Tłuc siebie nawzajem i nas, ale to tak przy okazji. Bardzo często, wrogowie nawet nie zauważają, że bierzemy udział w rozgrywce. Wystarczy odrobinę odjechać w tył w trybie big battle, a wrogowie sami rozpierdalają się nawzajem. Czasem nawet zdarza się, że wrogowie mogą nas pchać przez całą mapę. Jestem śmiertelnie poważny. Może w normalnych wyścigach im tak nie odwala, ale jak przyjdzie co do czego zaczną bez sensu w siebie bądź nas napierdalać. AI to szczyt partactwa. Grafika w tej grze to kastracja oczu. Otoczenie wygląda okropnie, modele są dosyć kiepskie, efekty specjalne to czysty żart, a wszystko potęguje najmocniejszy blur w historii obecnych gier wyścigowych. W normalnych grach twórcy dodają szczyptę tego efektu, by gracz poczuł siłę pędu, żeby odczuł siłę prędkości. Natomiast w gównie takim jak to, blur został użyty tak bardzo, że nie widać niczego, wraz z trasą. Obraz podczas nawet najmniejszej prędkości wygląda jak najprawdziwsze wymioty. Audio także nie ratuje tej produkcji. Muzyka jest tak zła, że aż więdną uszy, odgłosy silników przypominają lekko zmodyfikowany dźwięk kosiarki, a odgłosy uderzenia przyprawiają o mdłości. Oprawa leży i kwiczy. Teraz o działaniu gry, które woła o pomstę do nieba. Zminimalizowanie gry zawsze kończy się jej wywaleniem, wrogowie ciągle gubią ścieżki, a update'y, które rzekomo miały poprawić największe wady produkcji, dodają nowe. Zniknięcie modelów pojazdów, usunięcie muzyki oraz jeszcze większa ilość wyjść do systemu to tylko początek listy usprawnień nowych łatek. I te błędy nie występują jedynie w pierwszych patch'ach, lecz we wszystkich. A jeśli jakimś cudem odpalicie najnowszą aktualizację, to otrzymacie nową mapę z jeszcze bardziej debilnym AI opponentów. Jak widać, Team 6 jest niedoścignione w tworzeniu wielkich technicznych baboli. Gra grą, ale zachowanie twórców to wieeelkie przegięcie. Dyrektor firmy Ronnie Nellis odpowiadając na forach na krytykę zarzucał graczom posiadanie wersji pirackich oraz kłamstwo. Tak samo również wypowiedział się o riczu stantonie z serwisu EuroGamer. Cytuję słowa pana Nelisa z Team 6: "Widać że on przekopiował recenzję od innych recenzentów, prawdopodobnie od tego kolesia z GameStar i GameSpy. Gdyby zagrał w naszą grę tak jak to opisał, i gdyby miał update 4. do gry to wiedziałby że źle nas ocenił. Nie możliwe że gra jest za szybka, oraz ma za dużo blooma, ponieważ to zostało już dawno naprawione. Mam na myśli, że ten koleś z EuroGamera, to kłamca". Koniec Cytatu. Poza tym pan Nelis nazwał Call Of Duty Modern Warfare 3 betą oraz opisywał produkt Infinity Ward jako nieskończony, zabugowany, i niegrywalny, tu zapraszam na tę stronę internetową (). Jak mówi: "FlatOut 3 nie jest betą (spróbujcie Modern Warfare 3), oraz nie jest to pełnocenowa gra, oraz wiele ludzi ją lubi i docenia". COOO? FlatOut 3 nie jest pełnocenową grą? To w takim razie za co oni chcą aż 30 € na Steamie? W przeliczeniu na nasze złote polskie to aż 130 złotych! Zachowanie Team 6 jest godne podziwu oczywiście od tej negatywnej strony. Twierdzą iż oni są najlepsi a inni są źli i nie potrafią robić gier. Ja się pytam jak można tak mówić? Po ich produkcie widać że jest na odwrót, ludzie masowo chcą zwrotów pieniędzy, w dodatku Steam nie udostępnia możliwości zwrotu gotówki. Wielu ludzi czuje się oszukanych przez twórców oraz wydawcę gry, więc gnoją twórców gry na forum Steama jak tylko mogą, oraz przekazują innym informacje o grze, i o tym żeby natychmiast wstrzymać się z zakupem. Team 6 natomiast do tej pory nie udostępniło dema, gdyż jak tłumaczą: "Demo zostało wysłane do Steama, teraz czekamy na udostępnienie przez Valve". Koniec cytatu. Co takiego? Przecież to jest informacja sprzed dobrego miesiąca, a oni dalej się tym zasłaniają, co według mnie jest śmieszne, nieprofesjonalne, oraz przeczy wszystkiemu co widziałem. Nie dość że ci idioci mają czelność nazywać inne gry betami oraz gnoić recenzentów z różnych portali i nazywać ich kłamcami, to jeszcze niszczą najlepszą arcade'ówkę o destrukcji jaka kiedykolwiek wyszła na PC. Team 6 powinno dostać mega karnego kutasa za tak zjebane podejście do gier i klientów, oraz za jawne oszukiwanie ludzi. Podsumowując, gra jest ogromnym rozczarowaniem zarówno dla fanów serii, jak i graczy. Gra zawodzi pod każdym względem. Gameplay ssie, model jazdy ssie, oprawa ssie. Właściwie, to nie mogę znaleźć ani jednej zalety tej fuszerki. Samo zachowanie twórców pozostawia wiele do życzenia. To jakby Team 6 rzuciło w nas, graczy gównem mówiąc: "to jest wasz kolejny FlatOut skurwysyny!" I dlatego ten krap zasługuje na najniższe możliwe oceny.
|