Białą willę otacza drzew gęstwa zielona, Taras oplotły bluszcze, róże i powoje... Znów dziś samotny błądzę przez ciemne pokoje, Sam jestem — wśród postaci marmurowych grona... Błękitnieje mój taras — i dal nieskończona, Cyprysy mego parku i gaje oliwne... Jakieś widma się jawią — sny marzą się dziwne... Sam nie wiem czemu w przestrzeń wyciągam ramiona. Jakaś tęsknota we mnie budzi się szalona Za cichem dobrem słowem — za jednym uściskiem — Za jakiemś ukochaniem niewymownie bliskiem... Na ziemię spływa zmierzchu błękitna zasłona... Image:PD-icon.svg Public domain
Białą willę otacza drzew gęstwa zielona, Taras oplotły bluszcze, róże i powoje... Znów dziś samotny błądzę przez ciemne pokoje, Sam jestem — wśród postaci marmurowych grona... Błękitnieje mój taras — i dal nieskończona, Cyprysy mego parku i gaje oliwne... Jakieś widma się jawią — sny marzą się dziwne... Sam nie wiem czemu w przestrzeń wyciągam ramiona. Jakaś tęsknota we mnie budzi się szalona Za cichem dobrem słowem — za jednym uściskiem — Za jakiemś ukochaniem niewymownie bliskiem... Na ziemię spływa zmierzchu błękitna zasłona... Image:PD-icon.svg Public domain