About: dbkwik:resource/NH5M5f6TN6yWBoDEocAOJQ==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Straszny wynalazca/09
rdfs:comment
  • Noc spędziłem na osobliwych sennych widzeniach, nie mogąc doczekać się dnia. Zaprowadzono mnie do groty, położonej o sto kroków od brzegu, przy którym zatrzymała się łódź nasza. Do groty tej, wielkości dziesięciu stóp na dwanaście, oświetlonej lampą elektryczną, wprowadzono mnie przez drzwi i wnet zamknięto je za mną. Nie zdziwiłem się bynajmniej, że w grocie znalazłem oświetlenie elektryczne, ponieważ widziałem je również na łodzi. Ale skąd pochodzi?… Gdzie źródło elektryczności?… Czyżby we wnętrzu tej olbrzymiej krypty miała być elektrownia z dynamomaszynami i akumulatorami?
dcterms:subject
Tytuł
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Rozdział IX
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
adnotacje
  • Dawny|1922 r
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Juliusz Verne
abstract
  • Noc spędziłem na osobliwych sennych widzeniach, nie mogąc doczekać się dnia. Zaprowadzono mnie do groty, położonej o sto kroków od brzegu, przy którym zatrzymała się łódź nasza. Do groty tej, wielkości dziesięciu stóp na dwanaście, oświetlonej lampą elektryczną, wprowadzono mnie przez drzwi i wnet zamknięto je za mną. Nie zdziwiłem się bynajmniej, że w grocie znalazłem oświetlenie elektryczne, ponieważ widziałem je również na łodzi. Ale skąd pochodzi?… Gdzie źródło elektryczności?… Czyżby we wnętrzu tej olbrzymiej krypty miała być elektrownia z dynamomaszynami i akumulatorami? Rozglądam się po swojej celi. Pośrodku stoi stolik z posiłkiem, przy nim fotel trzcinowy, opodal łóżko okrętowe i szafa z bielizną i różnorodnem ubraniem. W szufladzie stolika papier, kałamarz, pióra. W rogu na prawo umywalnia z przyborami. Wszystko bardzo czyste. Posiłek mój składa się ze świeżej ryby, konserw mięsnych, chleba wyborowego, piwa i wódki. Zaledwie dotknąć mogę jedzenia; zanadto jestem rozstrojony. A jednak muszę wrócić do równowagi, odzyskać spokój… odkryć tajemnicę tych ludzi… chcę ją odkryć… i odkryję. A zatem siedzibą hrabiego d’Artigas jest Back-Cup. O ile więc nie żegluje wzdłuż wybrzeża nowego kontynentu, lub nie dociera do starego lądu na swym jachcie Ebba, za mieszkanie służy mu tajemnicza wklęsłość wysepki. On odkrył to schronienie, do którego prowadzi wejście podmorskie, wrota wodne, otwierające się na dwanaście lub piętnaście stóp pod powierzchnią morza. Z jakiego powodu ucieka od społeczeństwa ludzkiego?… Co mówi jego przeszłość?… Jeżeli nazwisko jego i tytuł są zmyślone, jak przypuszczam, to co zmusiło go do ukrycia własnego nazwiska?… Jestże banitą, przekładającym to miejsce wygnania nad wszelkie inne?… Czy nie jest to raczej złoczyńca, ukrywający się bezkarnie przed sprawiedliwością w tem podziemiu nie do odszukania? Mam prawo czynić wszelkie podejrzenia wobec tego podejrzanego osobnika. I znów powracam do pytania, na które nie mogę znaleźć zadowalającej odpowiedzi. Dlaczego porwał Tomasza Roch… Czy w celu wydobycia zeń tajemnicy jego fulguratora i zużytkowania do obrony Back-Cup, w razie gdyby odkryto jego siedzibę?… Ależ dostatecznie byłoby przeciąć możność dostarczenia żywności do Back-Cup przez ustanowienie linji demarkacyjnej, której Ebba nie mogłaby przekroczyć, a zresztą, gdyby ją przekroczyła, zatrzymanoby ją w każdym porcie… Więc cóżby przyszło hrabiemu d’Artigas z tego wynalazku?… Stanowczo gubię się w domysłach. Około siódmej rano wstaję. Jakkolwiek jestem więźniem w tej pieczarze, nie jestem więźniem swojej celi. Czem prędzej więc z niej wychodzę… Przeszedłszy trzydzieści metrów, dostaję się do pewnego rodzaju skalistego nadbrzeża, ciągnącego się na prawo i lewo. File:'Facing the Flag' by Léon Benett 24.jpg Kilku marynarzy Ebby zajmuje się wyładowywaniem pak z łodzi podwodnej, stojącej na powierzchni wody wzdłuż małej kamiennej tamy. Półmrok, do którego przyzwyczajam się powoli, panuje w pieczarze otwartej w środkowej części swego sklepienia. Tędy musiał się wydobywać dym, który ujrzeliśmy z odległości trzech do czterech mil. I w tejże chwili wysnuwam następujące wnioski: Back-Cup nie jest wulkanem, jak to inni twierdzili, jak ja sam myślałem… dym, płomienie, wydobywające się zeń kilka lat temu, były sztuczne… odgłosy, słyszane przez rybaków bermudzkich, nie były spowodowane walką sił podziemnych… Wszystkie te zjawiska wywołane były wolą pana tej wysepki, chcącego oddalić z niej mieszkańców wybrzeża… I dopiął celu ten hrabia d’Artigas… Stał się samowładnym panem tej wyspy… Dość mu było dać kilka wystrzałów, dość mu było zapalić morszczyznę, którą mu prądy naniosły, i skierować dym w kierunku krateru, ażeby pomyślano o wulkanie i jego prędkim wybuchu dotąd nieuskutecznionym!… Taką musiała być istotna przyczyna zalęknienia rybaków bermudzkich, i taka przyczyna bezustannego unoszenia się dymu nad wierzchołkiem wysepki Back-Cup. Tymczasem słońce wzniosło się wyżej nad horyzontem, oświetlając wnętrze pieczary. Będę mógł zatem określić dokładny jej rozmiar. Podaję cyfry, do których doszedłem stopniowo. Zewnętrznie miara wysepki Back-Cup o kształcie prawie okrągłym, wynosi tysiąc dwieście metrów obwodu, powierzchnia zaś jej liczy pięćdziesiąt tysięcy metrów kwadratowych czyli pięć hektarów. Zbocza u podnóża są grubości od trzydziestu do stu metrów. Z tego wypada, iż, wyłączywszy grubość jej zboczy, Back-Cup przedstawia wydrążenie wznoszące się ponad morze. Długość zaś tunelu podmorskiego, łączącego zewnętrzną część z wewnętrzną, przez który dostała się łódź, wynosić musi około czterdziestu metrów. Z tych cyfr, podanych w przybliżeniu, można wywnioskować o wielkości tej pieczary. Bądź co bądź przypomnieć muszę, że w starym i nowym świecie istnieją pieczary daleko większej objętości według bardzo dokładnego obliczenia badaczy tej części geologji. Istotnie, w Krainie, w Northumberland, w Derby-shire, w Piemoncie, w Morei, na wyspach Balearskich, na Węgrzech, w Kalifornji znajdują się groty daleko większe od pieczary Back-Cup. To samo można powiedzieć o pieczarach w Han-sur-Lesse w Belgji, w Stanach Zjednoczonych, o pieczarach w Mammouth z Kentucky, które zawierają dwieście dwadzieścia sześć kopuł, siedm rzek, ośm wodospadów, trzydzieści dwie studnie głębokości niezbadanej, morze wewnętrzne na przestrzeni pięciu do sześciu mil, dotąd niezmierzone w całości przez badaczy. Zwiedziłem groty w Kentucky, jak tysiące innych turystów. Główną z nich wezmę za miarę porównania z Back-Cup. Pieczara w Mammouth, jak i pieczara w Back-Cup, ma sklepienie wsparte na słupach o kształtach i wysokościach różnych, dających im pozór katedry gotyckiej z nawami, bocznemi nawami, bez architektonicznej prawidłowości kościołów. Jedyną różnicę stanowi wysokość sklepienia, która w grotach z Kentucky dochodzi do stu trzydziestu metrów, kiedy sklepienie Back-Cup ma najwyżej sześćdziesiąt metrów w tej jego części środkowej, stanowiącej otwór, przez który dostają się dym i płomienie. Istnieje jeszcze jedna bardzo ważna różnica, na którą zwrócić musimy uwagę, mianowicie, że do pieczar wyżej wspomnianych dostęp jest bardzo łatwy, dlatego też stopniowo zostały odkrywane. Tymczasem z Back-Cup rzecz się ma całkiem inaczej. Mapy wskazują ją jako wysepkę należącą do archipelagu wysp Bermudzkich. Kto jednak mógł przypuszczać, że w jej wnętrzu znajduje się pieczara, do której można się dostać tylko łodzią podwodną, zbudowaną na podobieństwo łodzi hrabiego d’Artigas? Mojem zdaniem przypadek jedynie pozwolił hrabiemu d’Artigas odkryć ten tunel i założyć tę niepokojącą kolonję na Back-Cup. Badając część morza, położoną wśród ścian pieczary, stwierdzam, że jest małych rozmiarów. Obwód jej nie sięga nad trzysta do trzystu pięćdziesięciu metrów. Jest to właściwie małe jezioro, otoczone prostopadłemi skałami, wystarczające dla łodzi podwodnej, gdyż jego głębokość, jak się później dowiedziałem, wynosi nie mniej nad czterdzieści metrów. Biorąc pod uwagę położenie i budowę pieczary Back-Cup, zrozumiemy łatwo, że należy ona do kategorji grot, zawdzięczających swe pochodzenie wtargnięciu wód morskich. Oczywisty tu jest wpływ działania morza i ziemi, tak jak to się spostrzega daje w grotach Crozon i Morgate z zatoce Douarnez we Francji, Bonifacio na wybrzeżu korsykańskiem, Thorgatten na wybrzeżu norweskiem, której wysokość sięga pięciuset metrów, wreszcie w pieczarach Grecji, grotach Gibraltaru w Hiszpanji, Tourane w Kochinchinie. Słowem, skład ich skorupy wskazuje na to podwójne działanie geologiczne. Wysepka Back-Cup składa się po większej części ze skał wapiennych. Począwszy od brzegu jeziorka skały te wznoszą się łagodną spadzistością ku ścianom wysepki, tworząc na swych zboczach małe płaszczyzny, pokryte drobnym piaskiem, na którym rośnie zrzadka koper morski, lub morszczyzna, układająca się grubemi warstwami, pozbawionemi wilgoci, lub wilgotnemi, z których wydobywa się ostra woń morska, gdy przypływem rzucone zostały poprzez tunel na brzegi jeziorka. Nie jest to zresztą jedyne paliwo, używane w razie potrzeby w Back-Cup. Znajduje się tu duży zasób węgla kamiennego, sprowadzonego łodzią i statkiem. Ale, powtarzam, dym, unoszący się nad wysepką, pochodzi od spalenia tych traw uprzednio wysuszonych. Idąc dalej, spostrzegam w stronie północnej jeziorka mieszkania tej kolonji troglodytów. Czyż nie zasługują na to miano> Tę część pieczary nazwano Bee-Hive to jest „Ul”. Nazwa ta jest bardzo trafnie zastosowana, gdyż w istocie ta część pieczary składa się z kilku rzędów komórek wyżłobionych w wapiennych skałach ścian, w których mieszkają te osy ludzkie. Część wschodnia jest zgoła odmienna. Składa się ona z setek słupów, podtrzymujących wnętrze sklepienia. Istny las drzew kamiennych, ciągnący się aż do końca pieczary. Wskroś tych słupów krzyżują się kręte ścieżki, sięgające aż do głębi Back-Cup. Sądząc z ilości komórek, należy przypuszczać, że liczba towarzyszy hrabiego d’Artigas wynosi ośmdziesięciu do stu ludzi. Przed jedną z tych komórek, odosobnioną od innych, stoi on właśnie wraz z kapitanem Spade i inżynierem Serkö. Po chwili wszyscy trzej udają się do kamiennej tamy, przed którą zatrzymała się łódź podwodna. Kilkunastu ludzi, wyładowawszy towary, przewożą je na łódce na brzeg przeciwległy, gdzie obszerne groty, wykute w bocznej ścianie, tworzą składy Back-Cup. Wejście do tunelu, znajdujące się pod wodą jeziorka, nie jest widoczne. Zauważyłem to, gdyż łódź, płynąc od morza, musiała zanurzyć się na kilka metrów, ażeby się dostać do pieczary; Back-Cup różni się tem właśnie od grot Staffy lub Morgate, których wejście jest swobodne nawet podczas najwyższego przypływu. Ciekaw jestem, czy jest inne przejście, naturalne lub sztuczne, prowadzące do wybrzeża? Muszę się o tem dowiedzieć. Back-Cup usprawiedliwia w zupełności swą nazwę. Jest ono „filiżanką przewróconą” nietylko ze względu na swój kształt, lecz również – czego nie wiedziano – przez swą formę wewnętrzną. Wspomniałem, że Bee-Hive znajduje się w części pieczary, leżącej na północ od jeziorka, to jest na lewo od wejścia do tunelu. Naprzeciw są składy z wszelkiego rodzaju towarami: winem, wódką, baryłkami z piwem, konserwami oraz niezliczone paki najróżnorodniejszego pochodzenia. Wydaje się, jak gdyby ładunek dwudziestu okrętów był tu złożony. Nieco dalej widnieje dość znaczna budowla, otoczona murem z desek, której przeznaczenia łatwo się domyślić. Od wznoszącego się przy niej słupa, rozchodzą się grube druty miedziane, zasilające swym prądem lampy elektryczne, zawieszone u sklepienia, i żarówki, umieszczone w komórkach ula, jak również lampy pomiędzy słupami pieczary, rozświetlające całe jej wnętrze. Przedewszystkiem chciałbym wiedzieć, czy nie będę krępowany w zwiedzaniu wnętrza Back-Cup?… Mam nadzieję. Dlaczegożby hrabia d’Artigas miał mi zabronić swobody działania w tej swojej tajemniczej siedzibie?…Czyż nie jestem uwięziony w ścianach wysepki?… Czyż tunel nie jest jedynem jej wyjściem?… Jakże więc przekroczyć wrota wodne, zawsze zamknięte? A zresztą, gdybym nawet mógł dostać się do tunelu, czy nie opatrzyliby się niebawem mej nieobecności?… Łódź zawiozłaby kilkunastu marynarzy na wybrzeże… przeszukanoby wszystkie zakątki… Wpadłbym znów w ich ręce i byłbym tym razem pozbawiony swobody ruchu… Muszę więc odsunąć wszelką myśl ucieczki, dopóki nie będę się mógł upewnić, że uskutecznię ją z powodzeniem. Nie omieszkam skorzystać z pierwszej lepszej sposobności. Przechodząc koło komórek, zwróciłem uwagę na kilku towarzyszy hrabiego d’Artigas, dzielących z nim monotonność życia we wnętrzu wysepki. Powtarzam, jest ich około stu, sądząc po liczbie komórek. File:'Facing the Flag' by Léon Benett 25.jpg Nie zwracają wcale na mnie uwagi. Przypatrzywszy się im bliżej, stwierdzam, że są różnego pochodzenia. Żadnej niema pomiędzy nimi łączności rasy, nawet żadnej cechy wspólnej, któraby pozwoliła o nich powiedzieć, że są Amerykanami północnymi, lub Europejczykami, lub Azjatami. Barwa skóry waha się od białej do miedzianej i czarnej, – barwy czarnej prędzej australijskiej niż afrykańskiej. Zdaje mi się wszelako, że większa ich część należy do rasy malajskiej, sądząc po wybitnym typie, który ich wyróżnia. Dodaję, że hrabia d’Artigas niezawodnie należy do rasy, zamieszkującej wyspy holenderskie oceanu Wielkiego, kapitan Spade zaś musi być pochodzenia włoskiego, inżynier Serkö – wschodniego. Ale o ile mieszkańcy Back-Cup nie są spokrewnieni rasą, o tyle złączeni są wspólnością instynktów i żądz. Co za podejrzane twarze, co za osobliwe postaci, jakie typy nawskroś dzikie! Są to natury gwałtowne, niezdolne do opanowania swych namiętności ani do cofnięcia się przed występkiem. I przychodzi mi na myśl, czy nie mogli oni po długim szeregu zbrodni, zamachów, kradzieży, podpaleń, spełnionych wspólnie, ukryć się we wnętrzu tej pieczary pewni swej bezkarności?… Hrabia d’Artigas nie byłże dowódcą złoczyńców ze swymi dwoma pomocnikami Spade i Serkö, a Back-Cup jaskinią piratów?… Mniemanie to stało się dla mnie pewnikiem. Byłbym bardzo zdziwiony, gdyby przyszłość okazała, że omyliłem się. Zresztą to, co spostrzegłem przy pierwszym zwiedzeniu wysepki, potwierdziło mój pogląd i upoważniło mnie do najdalej posuniętych przypuszczeń. W każdym razie, jakiekolwiek bądź okoliczności złączyły tych ludzi tutaj, zaprzeczyć niesposób, że poddali się pod samowładne panowanie hrabiego d’Artigas. Wzamian jednak za uścisk jego żelaznej ręki, osiągać muszą pewne korzyści, wynagradzające ich niewolę… Jakie?… Obszedłszy stronę jeziorka, gdzie znajduje się przejście do tunelu, przeszedłem na drugą stronę wybrzeża. Tam znajdują się składy zaopatrzone ładunkami Ebby. Obszerne wydrążenia w skałach mogą pomieścić niezliczoną ilość pakunków. Poza niemi znajduje się elektrownia. Przechodząc przed oknami, spostrzegam pewne maszyny nowej konstrukcji, niewielkich rozmiarów i udoskonalone. Nie widzę wcale maszyn parowych, zużytkowujących węgiel kamienny i wymagających skomplikowanego mechanizmu. Tak jak przewidziałem, są to ogniwa niezwykłej siły, dostarczające prądu lampom elektrycznym pieczary, jak również motorom łodzi podwodnej. Zapewne prąd ten służy jednocześnie do ogrzewania Bee-Hive i do gotowania posiłku. Stwierdzam dalej, że prąd ten, dochodząc do sąsiedniej groty, pomaga do destylowania wody. Koloniści z Back-Cup więc nie potrzebują zbierać dla siebie wody deszczowej do picia. O kilka kroków od elektrowni znajduje się obszerna cysterna, przypominająca mi cysterny na wyspach Bermudzkich. Tylko że tam chodziło o dostarczenie wody dziesięciu tysiącom mieszkańców, tu – setce… Nie wiem dotąd, jak ich nazwać. Że ich przywódca musi mieć ważny powód, dla którego zamieszkuje wnętrze tej wyspy, to nie ulega wątpliwości, ale jakim jest ten powód’?… Jeżeli zakonnicy, zamykają się w murach klasztornych dla oddzielenia się od świata, to jest zrozumiałe. Ale ci ludzie nie wyglądają wcale ani na benedyktynów, ani na kartuzów… Zwiedzając ten las słupów, dotarłem do krańca pieczary. Nikt mnie nie niepokoił, nikt na mnie nie zwracał uwagi. Mogłem przyjrzeć się z całą swobodą tej części Back-Cup. Jest ona niezmiennie ciekawa, przypomina najpiękniejsze groty z Kentucky lub z wysp Balearskich. Nie widać tu nigdzie pracy rąk ludzkich. Dzieło natury staje przed nami z całą potęgą, wzbudzając w nas podziw połączony z trwogą na myśl o tych siłach podziemnych, zdolnych do stworzenia tak wspaniałych budowli. Do części pieczary wychodzącej poza wybrzeże jeziorka, promienie słoneczne przedostają się tylko ukośnie przez krater. Wieczorem oświetlona lampami elektrycznemi, musi przedstawiać fantastyczny widok, Pomimo. poszukiwań nie znalazłem w niej wyjścia na zewnątrz. Zaznaczyć należy, że wysepka ta jest siedliskiem różnorodnego ptactwa, mew, sępów morskich i jaskółek, ptaki te goszczą stale na wybrzeżach bermudzklch. Tu jednak mnożą się dowoli i nie lękają się człowieka, nie będąc nigdy niepokojone strzałami ludzkiemi. Ponadto Back-Cup posiada zwierzęta domowe. W Bee-Hive są ogrodzenia dla krów, nierogacizny, owiec, drobiu. Dzięki temu pożywienie jest urozmaicone, nie mówiąc już o rybie, łowionej nazewnątrz między rafami, lub też w wodach jeziorka, obfitującego w najróżnorodniejsze gatunki. Zresztą dość spojrzeć na gospodarzy tej wysepki, ażeby przekonać się, iż nie brak im niczego. Są to ludzie silni, przesiąknięci słońcem tych stref gorących, o krwi utlenionej powiewami oceanu. Niema tu ani dzieci, ani starców, tylko ludzie w sile wieku, od trzydziestu lat do pięćdziesięciu. Ale dlaczego poddali się tego rodzaju bytowi?… I czyż nie opuszczą nigdy tego schronienia w Back-Cup?… Może dowiem się o tem niebawem.
is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg== of
is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA== of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software