| Attributes | Values |
|---|
| rdfs:label
| |
| rdfs:comment
| - Zrozumiałem teraz wszystko, narady majtków, ich niespokojność, słowa Owena, zlewanie pokładu na którym chcą utrzymać wilgoć, a nareszcie ten upał w kajutach, którego znieść już nie można. Passażerowie nie mogą zrozumieć co znaczy ta nadzwyczajna temperatura. Robert Kurtis zamilkł po udzieleniu mi tej ważnej wiadomości. Czekał zapewne pytań jakich z mojej strony. Muszę jednak przyznać się, że w pierwszej chwili całe ciało moje doznało drżenia ze strachu. Natychmiast jednak odzyskałem zimną krew, pytając Kurtisa od jak dawna pożar trwa? – Od sześciu dni. – Sześć dni, zawołałem, a więc to tej nocy…
|
| dcterms:subject
| |
| Tytuł
| |
| dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
| |
| dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
| |
| dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
| |
| adnotacje
| |
| dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
| |
| Autor
| |
| abstract
| - Zrozumiałem teraz wszystko, narady majtków, ich niespokojność, słowa Owena, zlewanie pokładu na którym chcą utrzymać wilgoć, a nareszcie ten upał w kajutach, którego znieść już nie można. Passażerowie nie mogą zrozumieć co znaczy ta nadzwyczajna temperatura. Robert Kurtis zamilkł po udzieleniu mi tej ważnej wiadomości. Czekał zapewne pytań jakich z mojej strony. Muszę jednak przyznać się, że w pierwszej chwili całe ciało moje doznało drżenia ze strachu. Najokropniejszym wypadkiem jaki w czasie żeglugi spotkać może, bez najmniejszej kwestyi jest pożar w okręcie i najodważniejszy człowiek musi zadrżeć usłyszawszy te okropne słowa „okręt się pali.” Natychmiast jednak odzyskałem zimną krew, pytając Kurtisa od jak dawna pożar trwa? – Od sześciu dni. – Sześć dni, zawołałem, a więc to tej nocy… File:'The Survivors of the Chancellor' by Édouard Riou 08.jpg – Tak jest, odpowiedział Robert Kurtis, kiedy taki niepokój panował w nocy na pokładzie Chancellora. Majtkowie będący na warcie spostrzegli lekki dym dobywający się przez otwory wielkiej klapy. Zawiadomiono natychmiast kapitana i mnie. Nie było najmniejszej wątpliwości. Bawełna na spodzie okrętu zapaliła się i nie było środka dostać się do samego ognia. Zrobiliśmy wszystko co można było w podobnym wypadku, to jest: zamknęliśmy klapy aby zatamować przypływ powietrza do wnętrza statku. Sądziłem, że tym sposobem zadusimy pożar w samym początku. Rzeczywiście w pierwszych dniach zdawało się, żeśmy go opanowali. Od onegdaj jednak zauważono na nieszczęście, że ogień rozszerza się coraz więcej. Pod naszemi nogami coraz goręcej i gdyby nie ustawiczne polewanie nie można byłoby już chodzić po pokładzie. Wolę żeby pan wiedział o tem panie Kazallon i dla tegom panu wszystko powiedział. W milczeniu słuchałem tego co mi porucznik opowiadał. Myślą objąłem całą okropność naszego położenia w obec tego wzrastającego pożaru, na ugaszenie którego siły ludzkie nie wystarczały. – Jakim sposobem ogień powstał? – Zapewnie panie Kazallon skutkiem zagrzania się bawełny. – Czy to się często zdarza? – Przeciwnie bardzo rzadko i to tylko w takim razie, jeżeli pakowano niezupełnie suchą bawełnę. Zagrzanie więc łatwo nastąpić może z powodu sprzyjających mu okoliczności t. j.: wilgoci na spodzie okrętu i braku wentylacyi. Jestem najpewniejszy że taka nie inna jest przyczyna pożaru. – Przyczyna nie ma najmniejszego znaczenia. Czy możemy co na to poradzić panie Kurtis? – Nie p. Kazallon. Powtarzam panu że zrobiliśmy wszystko co należało. Chciałem przedziurawić okręt pod wodą ażeby zatopić pożar, następnie zaś wylać wodę pompami; po bliższem zaś zbadaniu okazało się, że pożar objął górne paki bawełny. Trzeba by więc zalać cały spód okrętu. Kazałem także przedziurawić pokład w kilku miejscach i w nocy wlewamy tamtędy wodę ale i to nie pomaga. Tak, jedyny sposób zamknąć wszystkie otwory a wtedy dla braku tlenu pożar musi zagasnąć. – Czy ogień rozszerza się ciągle? – Tak. Musi być jakaś dziura przepuszczająca powietrze, której pomimo najusilniejszych starań znaleść nie można. – Czy zdarzyło się kiedy panie Kurtis, ażeby okręt w podobnych warunkach ocalał. – Bez wątpienia, p. Kazallon, nawet często się zdarza że okręta wiozące bawełnę przyjeżdżają do Hawru lub Liverpol z ładunkiem w części spalonym. Widocznie pożar ugaszono lub powstrzymano w czasie żeglugi. Nie jeden kapitan wjeżdża do portu na pokładzie palącym mu stopy. Wyładowania dopełniają wtedy nadzwyczajnie szybko i ocalają okręt wraz z resztą ładunku. Co do nas to inna rzecz. Powietrze którędyś się dostaje i pożar z każdą chwilą wzrasta. – Czy nie lepiej wrócić do najbliższego lądu? – Naturalnie panie Kazallon. Dziś właśnie rozbieraliśmy to z Walterem i bosmanem w obecności kapitana. Nawet mówiąc między nami podjąłem się zmienić dotychczasowy kierunek okrętu, w tej chwili z wiatrem południowo-wschodnim płyniemy ku brzegom. – Czy pasażerowie wiedzą o niebezpieczeństwie jakie im grozi? – Ale gdzież tam panie Kazallon, nawet proszę pana zatrzymać przy sobie wszystko co panu mówiłem. Przestrach kobiet i tchórzów przyczyniają się tylko do powiększenia niepokoju. Załoga dostała rozkaz bezwarunkowego milczenia.
|
| is dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
of | |
| is dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
of | |