rdfs:comment
| - Słońca wschód. Strzał złote ostrza w białe godzą mgły. Różowe, jak skrwawione ich opary roztapiają się w jasnościach. Walki kres - zwycięstwo dnia. W blasków pełnej aureoli, po wierzchołku depcąc karkach, wjazd odbywa tryumfator. W skrytych gniazdach poćwierkuje ptasząt świegotliwa rzesza; słodkich woni wszechkoncertem ziół unoszą się zapachy. Z pierwszym brzaskiem, już z Laskarem z wyżyn zstąpił ja na doły. Podczas kiedy mój towarzysz swego mysia tropił ślady, ukrócałem czas dumaniem. Myśli jednak wytężenie zmocowało mnie, a nawet smętkiem nastroiło nieco. Znużon, smętny, na mięciuchną mchu opadłem darń. Nademną rozłożysty piął się jasion; obok szemrał zaś ruczajek, i dziwacznym swoim pluskiem tak zamroczył mnie dziwacznie, że zgmatwane moje myśli roztapiały się gdzieś, w próżni. Dzika zd
|
abstract
| - Słońca wschód. Strzał złote ostrza w białe godzą mgły. Różowe, jak skrwawione ich opary roztapiają się w jasnościach. Walki kres - zwycięstwo dnia. W blasków pełnej aureoli, po wierzchołku depcąc karkach, wjazd odbywa tryumfator. W skrytych gniazdach poćwierkuje ptasząt świegotliwa rzesza; słodkich woni wszechkoncertem ziół unoszą się zapachy. Z pierwszym brzaskiem, już z Laskarem z wyżyn zstąpił ja na doły. Podczas kiedy mój towarzysz swego mysia tropił ślady, ukrócałem czas dumaniem. Myśli jednak wytężenie zmocowało mnie, a nawet smętkiem nastroiło nieco. Znużon, smętny, na mięciuchną mchu opadłem darń. Nademną rozłożysty piął się jasion; obok szemrał zaś ruczajek, i dziwacznym swoim pluskiem tak zamroczył mnie dziwacznie, że zgmatwane moje myśli roztapiały się gdzieś, w próżni. Dzika zdjęła mnie tęsknica jak za snem, obłędem, śmiercią, i za jezdczyń ona trójcą w duchów tłumnym chorowodzie. Ah, jutrzenką wy spłoszone, nocne wy, urocze mary! Kędyżeście uleciały? Gdzież za dnia schronisko wasze? Hen (rzekomo), gdzieś w Romanii, pod świątyni starym gruzem, przed słoneczna krzyża władza trwożnie kryje się Diana; Skąd dopiero po północku z czarnych się wychyla ciemnic, by z pogany-uczestniki łowów zażyć i ochoty. Piękna wróżka też, Abunda, lęka się Nazareńczyków i w bezpiecznym Awalunie cale tam przepędza dni. A wysepka to daleka, w cichym skryta romantyzmu oceanie, i na gryfa jeno ci dostępna skrzydłach. Nigdy troska tam kotwicy nie zarzuca - ni ciekawej nie wysadza tam parowiec ćmy filistrów, z łajką w gębie. Nigdy dzwonów tam nie dotrze głuche, nudne kołatanie, wszem rusałkom nienawistne i posępne to bim-bam. Nic pogody nie zakłóca! Wiecznie młoda, wciąż kwitnąca, złotowłosa a wesoła rezyduje tam Abunda. W pogrobowych paladynów gruchająca otoczeniu, śmiechem dzwoni, wśród rozrosłych błądząc z nimi słoneczników. Ty zaś - gdzieżeś, Herodjado? Powiedz!... Ah, i tegom świadom. Otoś trup - i w grobie leżysz pod murami Jeruszolajm! W dzień, kamiennym trupów snem w marmurowej spisz ty trumnie; lecz cię budzi o północy biczów trzask - hop, hop! - i heczha! I z Dianą, i z Abunda, w dzikiej ścigasz się pogoni wraz z wesołą łowców zgrają, której wstrętny krzyż i męki. Hej, rozkoszna to kompania! Obym nocą mógł przez bory szaleć z wami! Przy twym boku wciąż bym pędził, Herodjado! Boś nad wszystkie mi najdroższa - bo nad Greków one bóstwo - bo nad wróżkę te północy - kocham cię, żydówki trupie! Kocham cię! Po duszy mojej czuję drżeniu, żeć miłuję. Moją bądź - kochanką bądź mi - o przepiękna Herodjado! Moją bądź - kochanka badź mi - Precz z ta krwawą, głupią pałką, Łeb z półmiskiem ciśnij precz! Smakowitszej skosztuj strawy. Rycerz jam ci W twoim smaku. Co mi tam, żeś luba trupem - żeś przeklętą, co mi tam! Żadnych nie znam ja uprzedzeń. Wszakci z własnem mem zbawieniem srodze krucho - a niekiedy wręcz ogarnia mnie zwątpienie, czy mam liczyć się do żywych! Pozwól twym mi być rycerzem, wiernym cavalier -servente; tren za toba naszać bede - wszystkie znaszać twe kaprysy. I co noc, u twego boku, z łowców puszczę się pogonią; i gruchając, z szaleństw moich śmiać się będziem do rozpuku. Nocy ci ukrócę nudy; lecz za dnia, gdy wszelka gaśnie krwi ochota, na twym grobie siadłszy, łzy ja będę ronił. Wypłakiwać będę oczy na królewskich grobów gruzach, na mogile mej kochanki pod murami Jeruszolajm. Starzy zaś przechodnie, żydzi, z wiarą szepną: mąż ten płacze nad świątyni zwaliskami, nad pogromem Jeruszolajm.
|