Karmazynowym niebem zmierzch tchnie, czernią gór, która dnieje w oczy. Wśród łąk srebrzystych zew ciszy mknie, chcąc czas dogonić o północy. Napełnia się na wskroś dolina snem miękkim i mgła kryształową. Listowie blaskiem znów przecina Księżyc, święcący mgnień połową. A Ty, w szumie traw mnie zaprowadź, gdzie drzew złotawe zawieszenia most zaczynają nam malować, na którym ławka i wspomnienia. Image:CC-BY-SA icon.svg cc-by-sa
Karmazynowym niebem zmierzch tchnie, czernią gór, która dnieje w oczy. Wśród łąk srebrzystych zew ciszy mknie, chcąc czas dogonić o północy. Napełnia się na wskroś dolina snem miękkim i mgła kryształową. Listowie blaskiem znów przecina Księżyc, święcący mgnień połową. A Ty, w szumie traw mnie zaprowadź, gdzie drzew złotawe zawieszenia most zaczynają nam malować, na którym ławka i wspomnienia. Image:CC-BY-SA icon.svg cc-by-sa