abstract
| - 4 „O szczytna Siło, co mię tak cudownie Wodzisz po niecnej krainie nędzarzy — Rzekę —jednegom ciekaw niewymownie: 7 Owy lud, co się wewnątrz grobów praży, Możnaż oglądać? bowiem uchylone Są wieka trumien, a nie widzę straży". 10 Na to Mistrz do mnie: „Zatrzasną się one, Gdy z Jozafata dolin liczną zgrają Przybędą duchy w ciała obleczone. 13 W tej okolicy swe cmentarze mają Epikur i tych jego uczniów świta, Co duszę wspólnie z ciałem zabijają. 16 Ale myśl, w twoim pytaniu spowita, Wnet w jednej trumnie znajdzie rozwiązanie, A za nią inna chęć przede mną skryta". 19 „Serca mojego nie zakrywam, Panie, Gdy chcesz w nie wejrzeć; lecz milczeć się zdało, Bo takie było twoje rozkazanie..." 22 „O Toskańczyku, który żywe ciało Przez gród ogniowy niesiesz i tak cześnie Przemawiasz, zostań tutaj chwilę małą. 25 Już mi twa gwara zdradziła, że nie śnię: Snadź ciebie rodzi ta ziemia sławiona, Której jam może zaciążył boleśnie". 28 Te słowa wyszły z krzemiennego łona Grobu; toż większa trwoga na mnie padnie, Do mego Wodza przytulam ramiona. 31 „Obróć się, co ci? — tak Mistrz mię zagadnie. Patrz, Farinata wstał w niszy kamiennej: Od głów po biodra obaczysz go snadnie". 34 Wzrokiem chwyciłem jego wzrok trumienny; On wznosił piersi i czoło surowe, Jakby miał piekło w pogardzie bezdennej. 37 Wtem ręce Wodza mego piorunowe Pchnęły mię, kędy ten cień sterczał blady: „Zwięzłą do niego — rzekł — obracaj mowę". 40 Gdy u grobowca stanąłem posady, File:Inferno Canto 10 verses 40-42.jpg Popatrzał na mnie, a potem mi rzucił Dumne pytanie: „Kto są twoje dziady?" 43 Ja, bym się z Mistrza przestrogą nie skłócił, Co chciał, krótkimi wyznałem wyrazy; Więc on brwi nieco ku górze obrócił 46 I mówił: „Chciwi byli mojej skazy, Na ród mój wojnę od wieków zażegli, Toż w polu pomstę z nich brałem dwa razy". 49 „Choć zwyciężeni, przecież się postrzegli — Odparłem — wzięli zasię gród zabrany; Twoi w tej sztuce byli mało biegli". 52 Wtem oczom moim wstał wyprostowany, Widny po brodę, duch z bliskiej mogiły; Myślę, że klęczał w swej trumnie kolany. 55 Jął się rozglądać, jakby jakiś miły Gość miał mu z moją zjawić się osobą, I nagle oczy mu się zasępiły. 58 Płacząc rzekł: „Skoro ku oślepłym grobom Wielkoduszne cię wiedzie przyrodzenie, Kędyż jest syn mój i czemu nie z tobą?" 61 „Nie własne tutaj pchnęło mnie zachcenie — Rzekłem — tam stoi mąż, co mną się para: Twój Gwido, rzkomo, miał go w małej cenie". 64 Zarówno słowa widma, jak i kara Dosyć mi o nim powiedziały wieści, Stąd przemawiałem świadom. A wtem mara 67 Powstała nagle i pełna boleści: „Jak to: miał, mówisz? Czyżby już nie bawił Na jasnym świecie, gdzie blask oczy pieści?" 70 A gdym go nie dość pośpiesznie odprawił, Duch, rozumiejąc, że odpowiedź kryję, Na wznak padł w trumnę i już się nie zjawił. 73 Tymczasem cień ów dostojny, na czyje Skinienie-m czekał, postawy nie zmienia, Bioder nie skręci, nie obróci szyje, 76 Lecz jakby kończył swego przemówienia: „Że tego kunsztu nie znali w niedoli, Bardziej dolega niż łoże z kamienia. 79 Zanim pięćdziesiąt razy twarz wykoli Pani, co dzierży tu czasu rachubę, Sam ty doświadczysz, jak ta sztuka boli. 82 A że powrócić masz na światło lube, Mów: przecz nas lud ten ukazami smaga? Czemu nastaje wciąż na naszą zgubę?" 85 Więc ja mu na to: „Rzeź i ta zniewaga, Co Arbii dała fale rubinowe, W zakonie naszym odwetu wymaga". 88 A on, westchnąwszy i zwiesiwszy głowę: „Wszak nie sam byłem, kiedy was wyparto; Nie wszedłbym z nimi bez przyczyny w zmowę. 91 Za to sam jeden, kiedy się zażarto Zmienić Florencję w kupę rumowiska, Broniłem miasta z przyłbicą otwartą". 94 „Niechajże plemię twoje mir odzyska! — Rzekłem — a teraz rozwikłaj pętlicę, Która mi władzę poznania zaciska. 97 Jak widzę, wzrok wasz sięga za granicę Zdarzeń dziejących się w obecnej porze, Lecz obecności zakryte wam lice..." 100 „Jak w dalowidztwie wzrok nasz dostrzec może Jedynie tylko odsuniętych rzeczy, Tyle nam Łaski daje Światło Boże; 103 Lecz bliskich lub już obecnych nam przeczy; Toż póki z inąd wieści nie zaznamy, Skryty przed nami jest wasz stan człowieczy. 106 Stąd łacno możesz wnieść, że postradamy To świadomości dobro niewątpliwie, Skoro przyszłości zatrzasną się bramy". 109 Więc ja mą winą cały się roztkliwię: „Powiedzcie temu, co wpadł w trumnę z głazu: Syn jego pośród żywych jeszcze żywie. 112 Żem odpowiedzi nie dał mu od razu, To przeto, żem był w błędzie uwikłany, Teraz mi widnym z twojego dokazu". 115 A wtem już Mistrza głosem przyzywany, Spiesząc się, ducha poproszę goręcej, By mię pouczył, kto z nim pogrzebany. 118 „Leżę tu — odparł — pośrodku tysięcy: Ze mną Fryderyk drugi i kardynał, I jeszcze... ale nie chcę mówić więcej". 121 Tu zapadł w trumnę; a jam iść poczynał Ku prastaremu mojemu Wieszczowi I ową przykrą wróżbę przypominał. 124 Ruszył; po małej chwili tak mi powie: „Co to za troska, widzę, tobie cięży?" Więc ja wyznałem, tusząc, że uzdrowi. 127 „Coś przeciw sobie słyszał, niech się stęży W twojej pamięci! — tak Mędrzec mi każe; — A teraz bacz tu! — i palec wypręży. — 130 Kiedy obaczysz blasków jasne zarze Tej, której wdzięczny wzrok przegląda wszędy, Ona ci drogę żywota ukaże". 133 W lewo zawrócił Mistrz mój i już tędy, Mur porzuciwszy, ścieżką coraz głębiej Szliśmy w dolinę, skąd wstrętnymi swędy 136 Aż ku nam ogień wewnętrzny się kłębi.
|