About: dbkwik:resource/ULeraNEle6f8iJOB1RVcig==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • Miasto pływające/21
rdfs:comment
  • Ten dzień 5 Kwietnia rozpoczął się cudownym wschodem słońca. Długie fale głębin morskich błyszczały. Wiatr był ciepły południowo-zachodni, Były to pierwsze dnie pogodne. To słońce, któreby zazieleniło pola stałego lądu, tutaj wydo­było na wierzch świeże stroje. Wegietacyja czasem się opó­źnia, moda — nigdy. Wkrótce były na bulwarach liczne grona spacerujących. Tak wyglądają Pola Elizejskie w niedzielę, przy pięknem słońcu majowem. Tego poranku nie widziałem kapitana Corsicana. Chcąc się dowiedzieć, co się dzieje z Fabijanem, udałem się do jego pokoiku, który się znajdował po lewej stronie dużego salonu. Zapukałem do drzwi, lecz nikt się nie odezwał. Popchnąłem drzwi. Fabijana nie było.
dbkwik:resource/JvmuHjXQYc_EMmq-yMXeWg==
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Rozdział XXI
dbkwik:resource/X7l0opWu667RHDeQudG4LA==
adnotacje
  • Dawny|1872 r
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Autor
  • Juliusz Verne
abstract
  • Ten dzień 5 Kwietnia rozpoczął się cudownym wschodem słońca. Długie fale głębin morskich błyszczały. Wiatr był ciepły południowo-zachodni, Były to pierwsze dnie pogodne. To słońce, któreby zazieleniło pola stałego lądu, tutaj wydo­było na wierzch świeże stroje. Wegietacyja czasem się opó­źnia, moda — nigdy. Wkrótce były na bulwarach liczne grona spacerujących. Tak wyglądają Pola Elizejskie w niedzielę, przy pięknem słońcu majowem. Tego poranku nie widziałem kapitana Corsicana. Chcąc się dowiedzieć, co się dzieje z Fabijanem, udałem się do jego pokoiku, który się znajdował po lewej stronie dużego salonu. Zapukałem do drzwi, lecz nikt się nie odezwał. Popchnąłem drzwi. Fabijana nie było. Wyszedłem więc na pokład. Pomiędzy przechodzącemi się nie spostrzegłem ani swoich przyjaciół ani doktora. Wte­dy przyszło mi na myśl poszukać, w jakiem miejscu parostat­ku osadzona była nieszczęśliwa Ellen. Który też ona pokoik zajmowała? Gdzie ją, Harry Drake wtrącił? W jakie ręce po­wierzono tę nieszczęśliwą, którą mąż opuszczał po całych dniach? Zapewnie płatnym staraniom jakiéj służącéj z okrętu, jakiej obojętnéj dozorczyni chorych? Chciałem się dowiedzieć co się z nią dzieje, nie z próżnéj ciekawości, lecz w interesie Elleny i Fabijana, chociażby tylko dla zapobieżenia ich spotkaniu, którego zawsze obawiać się należało. Zacząłem swe poszukiwania od pokoików dużego salonu dla kobiet, i przebiegłem korytarze obydwu pięter, które prze­dzielają tę część okrętu. Poszukiwanie to było dosyć łatwe, gdyż nazwiska podróżnych napisane na arkuszu papieru, mo­żna było przeczytać na drzwiach każdego pokoiku. Nie mogłem znaleźć nazwiska Harry Drake’a; nie zdziwiło mnie to, gdyż człowiek ten zapewnie wolał położenie pokoików wysta­wionych w tyle Great-Eastern'u, nad salonami mniéj uczęsz­czanemi. Nie było zresztą, co do wygody żadnéj różnicy w urządzeniu przodu i tyłu obrębu, gdyż Towarzystwo wynajmujących przyjęło jednę tylko klasę podróżnych. Zwróciłem się więc do pokojów jadalnych i przeszedłem z uwagą korytarze poboczne, które przechodziły między dwo­ma rzędami pokoików. Wszystkie te pokoje były zamieszka­ne; na wszystkich drzwiach były nazwiska podróżnych a na­zwiska Harry Drake’a jeszcze nie znalazłem. Tę razą zdziwiłem się brakiem tego nazwiska; myślałem bowiem, że już obszedłem całe nasze pływające miasto, i nie znalazłem żadne­go „cyrkułu“ bardziej oddalonego. Zapytałem się więc jedne­go ze stewardów a ten mnie objaśnił, o czem nie wiedziałem, że jest jeszcze ze sto pokoików z tyłu dining-rooms. — Którędy tam się schodzi? zapytałem. — Przez schody łączące się z pokładem, po stronie wiel­kiego rudla. — Dobrze, mój przyjacielu. A wiesz ty, który pokoik zajmuje pan Harry Drake? — Nie wiem, panie — odpowiedział mi steward. Znów wyszedłem na pokład i przybyłem do drzwi, zamykających wskazane schody. Te schody nie prowadziły do obszernych pokojów, lecz do zwyczajnego korytarza przycie­mnionego. Po obydwu zaś jego stronach były rzędy po­koików. Większa część tych pokoików była niezamieszkana. Prze­biegłem ów korytarz i korytarze poblizkie od drzwi do drzwi. Niektóre nazwiska były wypisane na kartach, lecz nazwiska Harry Drake nie znalazłem. Zrobiłem drobiazgowy przegląd téj części mieszkań; bardzo szczegółowo je obejrzałem i mia­łem już odejść, gdy szmer jakiś nieznaczny doszedł mych uszu. Ten szmer pochodził z korytarza z lewéj strony. Zwróciłem się tam. Tony, które zaledwie dawały się słyszeć, stały się wyrazistszemi. Usłyszałem jakiś śpiew, skargi, albo raczéj strofy rozwlekłe; wyrazów atoli nie mogłem rozróżnić. Słuchałem. Byłto śpiew kobiety; lecz w tym głosie nie­pewnym czuć się dawała boleść okropna. Musiałto być śpiew biednej obłąkanéj. Przeczucie nie mogło mnie mylić. Zbliżyłem się po cichu do pokoiku, który miał numer 775. Byłto ostatni w tym ciemnym korytarzu, i musiał być oświe­tlony okienkami zzewnątrz wyciętemi w spodzie Great­-Eastern'u. Na drzwiach tego pokoiku nie było żadnego na­zwiska. Oczywiście Harry Drake nie chciał, aby wiedziano, gdzie on trzyma Ellen’ę. Głos téj nieszczęśliwéj za zbliżeniem dochodził do mnie wyraźnie. Jéj śpiew byłto tylko ciąg wyrazów, kiedy niekie­dy przerywany; — coś przyjemnego a zarazem smutnego. Po­wiedziałbym, że były to strofy dziwnie urywane, jakby je mó­wiła osoba uśpiona snem magnetycznym. Chociaż nie miałem sposobu przekonania się, jednak nie wątpiłem, że to śpiew Ellen’y. Słuchałem przez kilka minut i miałem już odejść, kiedy usłyszałem, że ktoś idzie korytarzem środkowym. Czy to Harry Drake? W interesie Ellen’y i Fabijana nie chciałem, aby mię widziano w tem miejscu. Na szczęście, korytarzem mającym dwa rzędy pokoików, mogłem wyjść na pokład niespostrzeżony. Jednakże chciałem wiedzieć, czyje to kroki słyszałem. Dopomogła mi ciemność. Umieściwszy się więc w kącie korytarza, mogłem widzieć, nie będąc widzianym. Szmer tym czasem ustał. Dziwnym wypadkiem współ­cześnie z nim ucichł i śpiew Ellen’y. Czekałem. Wkrótce się rozpoczął, i na nowo skrzypiała podłoga pod naciskiem po­ wolnych kroków. Przechyliłem głowę, i wgłębi korytarza, w niepewnem świetle, przechodzącem przez arkady pokoików, poznałem Fabijana. File:'A Floating City' by Jules Férat 19.jpg Tak był to mój nieszczęśliwy przyjaciel! Co za instynkt sprowadził go w to miejsce? Czy on wpierw odemnie odkrył schronienie téj młodéj kobiety? Nie wiedziałem, co myśleć. Fabijan zbliżał się wolno, błąkając się po przeforsztowaniach, słuchał; idąc jak za nitką, za głosem, co go przyciągał pomi­mo jego woli i zupełnie nieświadomie A jednak, zdawało mi się, że śpiew uciszał się za jego zbliżeniem, i że ta nić tak subtelna zerwie się... Fabijan przyszedł blisko pokoiku i stanął. Jak jego serce musiało bić, słysząc te smutne tony? Jak on cały musiał drżeć! Niepodobna aby on w tym głosie nie znalazł jakiegoś wspomnienia przeszłości!.... A jednak nie wie­dząc, że jest na okręcie Harry Drake, jak mógł się domyślać obecności Ellen’y? Nie. To niepodobna; przyciągnęła go tyl­ko zgodność tych chorobliwych tonów z ponurym smutkiem, jaki go dręczył... Fabijan ciągle słuchał. Co też on zrobi? Czy będzie wo­łał obłąkanéj? A gdyby Ellen nagle się pokazała? Wszystko było niebezpieczeństwem wtem położeniu! Tymczasem, Fabi­jan przybliżył się jeszcze więcéj do drzwi pokoiku. Śpiew, który ustawał zwolna, nagle ucichł; późniéj dał się słyszeć krzyk przerażający. Czy Ellen, przez działanie magnetyczne, przeczuła tak bli­sko siebie tego, którego kochała? Postawa Fabijana była prze­rażająca. Zdawał się zbierać myśli. Czy miał drzwi wyła­mać? Myślałem, że to zrobi i pospieszyłem do niego. Poznał mnie. Odprowadziłem go. Dał sobą powodować. Później, głosem przytłumionem: — Czy wiesz, kto jest ta nieszczęśliwa? — zapytał. — Nie wiem, Fabijanie, nie. — To obłąkana! rzekł. To głos jak z tamtego świata. Lecz ta obłąkana jest do wyleczenia. Czuję, że trochę przywiązanie i miłości wyleczyłoby tę biedną kobietę! — Chodź, Fabijanie — powiedziałem — chodź! Weszliśmy na pokład. Fabijan nie mówiąc ani słowa wię­céj, prawie zaraz się oddalił; nie traciłem go jednak z oczu, aż wszedł do swego pokoiku.
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software