rdfs:comment
| - Trzeba... otworzyć jeden z tych gęstych wieczorów i przejść swobodną runią w rozległy łąk odmęt, przez zalewisko światła zryte bujną smugą ugoru... Pod lukiem szklanym nieba rozpiąć modre oczy, rozleje głębia piersi nad gór grafit i zachlyśnie się słońcem, spłynie w dzwonny kobalt, który kołysać ciszą jak morze potrafi, a potem... obudzić się w snach i prześlizgu myśli, rozwinąć pejzaż jak oczy zbudzone pod lśnieniem, wybiec w ulice przez zamarłe cienie i cucić szybko wpółomdlałe chwile... Dzień, przebieg oczu, jak lampy pociągów zaświeci, ludzie rozwiną twarze - pomięte obrazki, z kopuły światła, pełnej, nabrzmiałej i płaskiej, dalekie, znane miasto wyjdzie procesją naprzeciw. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . rynnami ulic spłyną ciężkie pszczoły skwaru, wyleją na wieś upa
|
abstract
| - Trzeba... otworzyć jeden z tych gęstych wieczorów i przejść swobodną runią w rozległy łąk odmęt, przez zalewisko światła zryte bujną smugą ugoru... Pod lukiem szklanym nieba rozpiąć modre oczy, rozleje głębia piersi nad gór grafit i zachlyśnie się słońcem, spłynie w dzwonny kobalt, który kołysać ciszą jak morze potrafi, a potem... obudzić się w snach i prześlizgu myśli, rozwinąć pejzaż jak oczy zbudzone pod lśnieniem, wybiec w ulice przez zamarłe cienie i cucić szybko wpółomdlałe chwile... Dzień, przebieg oczu, jak lampy pociągów zaświeci, ludzie rozwiną twarze - pomięte obrazki, z kopuły światła, pełnej, nabrzmiałej i płaskiej, dalekie, znane miasto wyjdzie procesją naprzeciw. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . rynnami ulic spłyną ciężkie pszczoły skwaru, wyleją na wieś upal potokami żyta, sypną uliczki dni, które można jak ziemię odczytać, a z każdą chwilą będzie ciszej, dawniej, dalej... Ktoś daleki i znany weźmie mnie miękko za rękę, chwile przestaną jak ptaki spłoszone uciekać, wejdziemy w pełne stragany napuchłe zielenią i tłuszczem, w sklepy pachnące chłodem, sinym marmurem mleka. O zmierzchu zgasną ostatnie gromnice kwiatów, wrócimy w cichy szelest sypiący się zmrokiem, w otwarte okna wiosna powróci jak kroki i zastygnie na ustach ciepła, dżdżysta zieleń, w ciemne podwórze zajrzymy jak w noc brukowaną i gęstym chłodem wionie czerni mętna tafla, cisza zgęstniała w świetle zgaśnie w murów kaflach przejdzie się echem w noc jak w ciemny wąwóz. Image:PD-icon.svg Public domain
|