Śmiercią tchniesz i spokojem. Że gdzieś wicher wieje Po ugorach ogniłych, stępiałych w zadumie, Zapominam przy Tobie: W ciemniejącym tumie Twych wyblakłych rozmyślań nic już się nie dzieje. Martwą jesteś i kupną. Umiesz być kobietą. T ą wymarzoną ongiś — Ja zaś rozrzutną kaletą W milczenie Twoje składam skarbiec granitowy Mych myśli rozszarganych. — Uśmiech Twój jest głuchy Jak jęk ziemi w konaniu palącej posuchy. Lubię Ciebie, Ty, trupiej czaszki odlewie gipsowy.
Śmiercią tchniesz i spokojem. Że gdzieś wicher wieje Po ugorach ogniłych, stępiałych w zadumie, Zapominam przy Tobie: W ciemniejącym tumie Twych wyblakłych rozmyślań nic już się nie dzieje. Martwą jesteś i kupną. Umiesz być kobietą. T ą wymarzoną ongiś — Ja zaś rozrzutną kaletą W milczenie Twoje składam skarbiec granitowy Mych myśli rozszarganych. — Uśmiech Twój jest głuchy Jak jęk ziemi w konaniu palącej posuchy. Lubię Ciebie, Ty, trupiej czaszki odlewie gipsowy.