rdfs:comment
| - Zwłóczy się — i nietyle, by rozgrzać swe padło, Ile, by ujrzeć słońce na ścianach, przyciska Biały zarost i twarz swą kościstą, wybladłą Do szyb, gdzie blask wypala tęczowe zjawiska. Usta wyschłe a żądne nieb, lazurów trunku, Jak zamłodu wdychały skarb, świeżość dziewczęcą, Zatłuszczają w przeciągłym, gorzkim pocałunku Ciepłe i lśniące tafle z radością zwierzęcą, Pjany, żyje, zapomniał o olejach świętych, Lekach, kaszlu, zegarze, łożu w ciemnym kącie... A gdy wieczór krwią zbroczy zręby dachów ściętych, Oko jego, na sytym światłem horyzoncie, Image:PD-icon.svg Public domain
|
abstract
| - Zwłóczy się — i nietyle, by rozgrzać swe padło, Ile, by ujrzeć słońce na ścianach, przyciska Biały zarost i twarz swą kościstą, wybladłą Do szyb, gdzie blask wypala tęczowe zjawiska. Usta wyschłe a żądne nieb, lazurów trunku, Jak zamłodu wdychały skarb, świeżość dziewczęcą, Zatłuszczają w przeciągłym, gorzkim pocałunku Ciepłe i lśniące tafle z radością zwierzęcą, Pjany, żyje, zapomniał o olejach świętych, Lekach, kaszlu, zegarze, łożu w ciemnym kącie... A gdy wieczór krwią zbroczy zręby dachów ściętych, Oko jego, na sytym światłem horyzoncie, Widzi galery złote, piękne jak łabędzie, Śpiące cicho na rzece z purpur i wonności I kołyszące, lśniące linij swych krawędzie W ogromnej, wspomnieniami brzemiennej gnuśności. Tak ja, zdjęty niesmakiem, wstrętem do człowieka Twardej duszy, co w szczęściu brodzi życie całe I plugastwo rozkoszy zwiększyć się zacieka, Aby je dać kobiecie karmiącej mu małe, Pierzcham — i wszystkich okien czepiam się przebojem, Gdzie do życia się tyłem zwracam, i z zachwytem, W ich szybach, zmytych rosy wiekuistej zdrojem, Nieskończoności czystym ozłoconych świtem, Przeglądam się — i nagle widzę się aniołem! Mrę i — czy szybą sztuka, czy mistyka — szczytnie Odradzam się, w djademie marzenia nad czołem, Pod jakiemś dawnem niebem, kędy Piękno kwitnie! Lecz biada! Rzeczywistość jest panem: jej tchnienie I w tem pewnem schronieniu ściga mię i plami, A gdy Głupota rzygnie nieczyste swe rdzenie, Muszę spiesznie zatykać no przed lazurami. Niepodobna-ż, o moje Ja, co znasz gorycze, Rozbić szkło, przez potwora zelżone wszeteczność, I skrzydły bez piór wzbić się w sfery tajemnicze, — Chociażby potem przyszło spadać całą wieczność? Image:PD-icon.svg Public domain
|