About: dbkwik:resource/XSkqclFhd15vMssqFnPzhQ==   Sponge Permalink

An Entity of Type : owl:Thing, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

AttributesValues
rdfs:label
  • ZaTobą.exe
rdfs:comment
  • Ehh... Kurwa... Nie wiem od czego zacząć... Nie ma nawet sensu, bym podawał Ci swoje imię, bo i tak umrę... Po cholerę otwierałem ten pierdolony plik... Długo nie pożyję, więc może lepiej, jak przejdę do konkretów, nim będzie za późno. - Jutrzejszej nocy umrzesz... - powiedziało grubym, nieprzypominającym ludzkiego, głosem, po czym nagle w miejscu gdzie powinny być usta, zalśnił odrażający uśmiech. To nie miało zębów... Miało długie, ostre, zakrwawione kły.
dcterms:subject
abstract
  • Ehh... Kurwa... Nie wiem od czego zacząć... Nie ma nawet sensu, bym podawał Ci swoje imię, bo i tak umrę... Po cholerę otwierałem ten pierdolony plik... Długo nie pożyję, więc może lepiej, jak przejdę do konkretów, nim będzie za późno. Chciałbym Cię ostrzec, przed pewnym plikiem... Dostałem to gówno wczoraj na e-mail. Wszedłem, by sprawdzić pocztę, jak robię codziennie i zauważyłem, że mam nową wiadomość bez tytułu od nieznanej mi osoby. Mail zawierał bardzo dziwny tekst: "Proszę, pomóż mi, nim będzie za późno... Uruchom ten plik i uratuj moje życie..." Pomyślałem sobie, że to jakiś troll i nie patrząc na załączniki wylogowałem się. Kiedy leżałem w nocy w łóżku, nagle zacząłem o tym myśleć i nie mogłem zasnąć z ciekawości. Byłem zaintrygowany tym, co zawiera ten plik, więc wstałem i uruchomiłem komputer. Zalogowałem się na maila, otworzyłem wiadomość od nieznajomego i spojrzałem na załącznik. Był tam plik o nazwie "ZaTobą.exe". Zaśmiałem się cicho i pobrałem plik na komputer. Niemal natychmiast go odpalilem, gdy pobieranie dobiegło końca. Moim oczom ukazało się białe tło z wyśrodkowanym przyciskiem "START". Kliknąłem, więc bez wahania i obraz zaczął śnieżyć. Po chwili ukazał się mały, niebieski punkt na białym tle. Z głośników wydobywał się cichy szmer, przypominający ciężki, ludzki oddech. Zacząłem klikać w klawiaturę i kiedy nacisnąłem strzałkę w górę, na ekranie pojawiły się wskaźniki skierowane w tym samym kierunku. Trzymałem więc strzałkę, aż do momentu, kiedy na ekranie pojawił się kształt przypominający zestaw komputerowy, widoczny z góry. Wtedy kropka podeszła do niego sama i obraz znowu zaczął śnieżyć. Kiedy przestał, zamarłem... Zobaczyłem siebie siedzącego przed komputerem. Nie posiadałem kamerki internetowej, więc byłem w szoku. "Jak to możliwe, kurwa?" - powiedziałem do siebie. Oddech w głośnikach był coraz głośniejszy. Nie przypominał jednak oddechu człowieka... Był to raczej oddech jakiegoś monstra... Z każdą sekundą było głośniej i głośniej, aż w końcu nie mogłem tego wytrzymać i wyłączyłem dźwięk. Ciągle widziałem siebie na ekranie. Próbowałem zamknąć aplikację, klikając przycisk ESCAPE na klawiaturze, ale nic to nie dawało. Nie pomagało nawet wywołanie Menadżera Zadań skrótem CTRL+ALT+DELETE. Czym prędzej schyliłem się pod biurko, by wyłączyć komputer na przycisku, czego nie powinienem robić, ale w tej sytuacji nie było innego wyjścia. Wyprostowałem się na krześle i odetchnąłem. Zerknąłem odruchowo na monitor i zobaczyłem, że odbija się w nim ciemna, dwumetrowa masa. To coś stało tuż za mną... Odwróciłem się gwałtownie, ale nic nie zobaczyłem. W monitorze też już nic nie było. Położyłem się spać, ale niedługo później obudził mnie ten pierdolony dźwięk. Oddech tego czegoś, który wydobywał się z głośników, gdy widziałem siebie na ekranie, ale teraz dobiegał z wnętrza pokoju... Kiedy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności ujrzałem to... Stało w kącie pokoju. Miało ręce przypominające łodygę róży. Po ich bokach było mnóstwo kolców, a dłonie miały horendalnie długie szpony. Stało na równie przerażających nogach... Nie miało twarzy... Na głowie tego czegoś wiły się krótkie macki. - Jutrzejszej nocy umrzesz... - powiedziało grubym, nieprzypominającym ludzkiego, głosem, po czym nagle w miejscu gdzie powinny być usta, zalśnił odrażający uśmiech. To nie miało zębów... Miało długie, ostre, zakrwawione kły. Leżałem, jak wryty, gdy nagle czarna postać rozpłynęła się w powietrzu. Wtem komputer się włączył. Wstałem i podbiegłem do niego przerażony. Byłem w takim szoku, że nie byłem w stanie go wyłączyć... A może nie chciałem... Możliwe, że szukałem wyjścia z tej pojebanej sytuacji. Po chwili na ekranie monitora pojawił się napis: "Masz czas na odwrócenie klątwy do północy dnia dzisiejszego. Wyślij aplikację komukolwiek na e-mail i miej nadzieję, że ją uruchomi. Jeśli klątwa zostanie zdjęta, zaśniesz spokojnie o północy. Jeśli nie, wyłączy się prąd i zostanie Ci tylko czekać na śmierć." Czym prędzej więc odpaliłem pocztę i kliknąłem "Nowa wiadomość". Wkleiłem tą pierdoloną aplikację do załączników i zacząłem nerwowo szukać e-mail'ów po wszystkich możliwych forach i stronach. Gdy w końcu znalazłem, skopiowałem go i wkleiłem w pole "Adresat" i napisałem krótką wiadomość: "Pomocy..." i zacząłem czekać. Przez resztę nocy nie mogłem zasnąć... W ciągu dnia krzątałem się nerwowo po mieszkaniu... Nic nie byłem w stanie zjeść, a nawet nie chciało mi się pić. Czekałem na tą przeklętą godzinę... Chciałem, żeby nigdy ona nie nastąpiła... Ale w końcu to się stało... Teraz leżę w łóżku... W dłoni trzymam latarkę... Nie ma prądu... Słyszę coraz głośniejszy oddech tego czegoś... Kategoria:Dziwne pliki Kategoria:Opowiadania
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software