About: Palma   Sponge Permalink

An Entity of Type : dbkwik:resource/xZMgxt8ai5-uB4gJ4R_syA==, within Data Space : 134.155.108.49:8890 associated with source dataset(s)

Palma (パルマ, Paruma) is a hidden Ra-Seru of the Earth element in Legend of Legaia. He is able to travel through space and can summon a cluster of meteors to attack enemies. Palma is a hidden Ra-Seru and as such carries no direct involvement with the plot. However, he is a very useful Ra-Seru to have and is strongest when summoned by Vahn. Palma can be used as soon as access to Sol Tower is granted, making it the first of the optional Ra-Seru that can be obtained.

AttributesValues
rdf:type
rdfs:label
  • Palma
  • Palma
  • Palma
  • Palma
  • Palma
  • Palma
rdfs:comment
  • Palma invariable Catégorie:Prononciation manquante 1. * localité des Baléares, chef-lieu de l’île de Majorque → Palma de Mallorca (non officiel)
  • Palma (パルマ, Paruma) is a hidden Ra-Seru of the Earth element in Legend of Legaia. He is able to travel through space and can summon a cluster of meteors to attack enemies. Palma is a hidden Ra-Seru and as such carries no direct involvement with the plot. However, he is a very useful Ra-Seru to have and is strongest when summoned by Vahn. Palma can be used as soon as access to Sol Tower is granted, making it the first of the optional Ra-Seru that can be obtained.
  • Palma is the name of a track within the BIOHAZARD THE UMBRELLA CHRONICLES ORIGINAL SOUND TRACK album.
  • Palma és la capital de les Illes Balears.
  • In a tragedy that will have profound and (for a long time) unforeseen consequences for the Algo system and its inhabitants, Palma is destroyed in a collision with the artificial satellite Gaira. Several Palmans attempt to escaping in huge domed starships, but most are destroyed. One of these starships is where the events of the 3rd game in the series, Phantasy Star III: Generations of Doom, takes place, while another is encountered in one of the game's endings. A third makes it to Motavia, but remains stranded in orbit for centuries until it's orbit decays, bringing the ship crashing down to the planet's surface.
  • Palma was a planet that housed a Bene Gesserit Keep. This Keep - along with the eleven hundred Reverend Mothers stationed there - had to be written off by Mother Superior Darwi Odrade because of the threat of imminent attack on Palma by the Honored Matres and the fact that the Keep could not be defended or evacuated in time.
  • palmas, palmah, parmah Akompanyamiento pá er Kante i baile, akompazáo a ká ehtilo, ke ze realiza gorpeando kon loh déoh de una mano en la palma de la otra o aziendo zoná lah doh palmah. ademáh de lah palmah zimpleh ehzihten lah redobláh, en lah buleriah, ke forman kontrapunto konlah ke yeban er zon, ozimpleh, i lah palmah zordah, en lah ke ze ahuekan lah manoh pá no ahogá la boh der kantaó o loh trémoloh zuzabeh de la gitarra.
  • |}Kategoria:Wyróżnione_Pasty Nigdy tak na prawdę nie interesowałem się historią mojej rodziny. Wiedziałem jakich mam wujków, ciocie, kuzynów, oczywiście znałem też najbliższą rodzinę, ale nic więcej. Kiedy babcia poprosiła mnie o duży obraz będący naszym drzewem genealogicznym nie byłem zbytnio zapalony do projektu. Z dnia na dzień drzewo rosło coraz bardziej, a jego gałęzie rozprzestrzeniały się po całym świecie. Jedna z nich zadomowiła się w Niemczech.
  • Tam szumi morze... złoci się puszcza... Samum z palmami hasa w pustyni... A jego jakichś Pigmejów tłuszcza Trzyma w tej skrzyni! Bez pól piaszczystych głód dla wygnańca — A jeszcze bardziej niżeli chleba Brak szalonego z Samumem tańca, Przestworu, nieba... Potrzebę tego złożyła w drzewie Pamięć pokoleń, zaklęta w ziarnie I Palma tęskni, choć może nie wie, Skąd te męczarnie? Nadmiar żywotnej w łonie posoki W bezczynnem wrzeniu męką być musi, Moc, coby dźwigła pień ten w obłoki, Pierś jego dusi... Obręczą musu ściśnięta w rdzeniu Moc, która tkanki rozpręża łona. Znajduje jedno ujście w cierpieniu
sameAs
Length
  • 52.0
dcterms:subject
dbkwik:resource/WglBShsp9V9mYtToH6YeZw==
  • Wiersz ze zbioru Poezye
imatge
  • Localització de Palma respecte de Mallorca.jpg
dbkwik:ca.svaters/...iPageUsesTemplate
dbkwik:de.mario/pr...iPageUsesTemplate
dbkwik:fr.dictionn...iPageUsesTemplate
dbkwik:fr.dictionn...iPageUsesTemplate
dbkwik:resident-ev...iPageUsesTemplate
dbkwik:residentevi...iPageUsesTemplate
dbkwik:wiersze/pro...iPageUsesTemplate
Album
Name
  • Palma
ImageSize
  • 250(xsd:integer)
dbkwik:resource/jl1ze0zhE-HIO7IHToS9lg==
  • 383107(xsd:integer)
dbkwik:resource/IYyGxYRhvqNbqup3-S0neQ==
  • 213.55
dbkwik:dune/proper...iPageUsesTemplate
dbkwik:legaia/prop...iPageUsesTemplate
dbkwik:pl.creepypa...iPageUsesTemplate
Autor
  • Maria Grossek-Korycka
Before
nom
  • Palma
After
wikipage disambiguates
abstract
  • Palma invariable Catégorie:Prononciation manquante 1. * localité des Baléares, chef-lieu de l’île de Majorque → Palma de Mallorca (non officiel)
  • Palma (パルマ, Paruma) is a hidden Ra-Seru of the Earth element in Legend of Legaia. He is able to travel through space and can summon a cluster of meteors to attack enemies. Palma is a hidden Ra-Seru and as such carries no direct involvement with the plot. However, he is a very useful Ra-Seru to have and is strongest when summoned by Vahn. Palma can be used as soon as access to Sol Tower is granted, making it the first of the optional Ra-Seru that can be obtained.
  • Tam szumi morze... złoci się puszcza... Samum z palmami hasa w pustyni... A jego jakichś Pigmejów tłuszcza Trzyma w tej skrzyni! Bez pól piaszczystych głód dla wygnańca — A jeszcze bardziej niżeli chleba Brak szalonego z Samumem tańca, Przestworu, nieba... Potrzebę tego złożyła w drzewie Pamięć pokoleń, zaklęta w ziarnie I Palma tęskni, choć może nie wie, Skąd te męczarnie? Nadmiar żywotnej w łonie posoki W bezczynnem wrzeniu męką być musi, Moc, coby dźwigła pień ten w obłoki, Pierś jego dusi... Obręczą musu ściśnięta w rdzeniu Moc, która tkanki rozpręża łona. Znajduje jedno ujście w cierpieniu Wielkiem, jak ona... Bo chybionego przeczucie losu Ma w sobie dusza, choć w pół umarła, I nic nie stłumi natury głosu W piersiach, choć karła. O Biedny!... nigdy rozkoszy kwiatu Ani owocu zaznasz pociechy — Nie wydasz z siebie tak majestatu Pełnej — palm wiechy... Ani się schronią pod dach twych liści Błogosławiący cię Beduini — Ni pył ci przyśle z kwitnącej kiści Siostra z pustyni... * Za krzesłem lalek, jak paź z wachlarzem, Ty, coś miał Sfinksów ochładzać czoła?! I nad skalistym rozpiąć pejzażem Skrzydła Anioła?! — Image:PD-icon.svg Public domain
  • Palma is the name of a track within the BIOHAZARD THE UMBRELLA CHRONICLES ORIGINAL SOUND TRACK album.
  • Palma és la capital de les Illes Balears.
  • In a tragedy that will have profound and (for a long time) unforeseen consequences for the Algo system and its inhabitants, Palma is destroyed in a collision with the artificial satellite Gaira. Several Palmans attempt to escaping in huge domed starships, but most are destroyed. One of these starships is where the events of the 3rd game in the series, Phantasy Star III: Generations of Doom, takes place, while another is encountered in one of the game's endings. A third makes it to Motavia, but remains stranded in orbit for centuries until it's orbit decays, bringing the ship crashing down to the planet's surface.
  • Palma was a planet that housed a Bene Gesserit Keep. This Keep - along with the eleven hundred Reverend Mothers stationed there - had to be written off by Mother Superior Darwi Odrade because of the threat of imminent attack on Palma by the Honored Matres and the fact that the Keep could not be defended or evacuated in time.
  • palmas, palmah, parmah Akompanyamiento pá er Kante i baile, akompazáo a ká ehtilo, ke ze realiza gorpeando kon loh déoh de una mano en la palma de la otra o aziendo zoná lah doh palmah. ademáh de lah palmah zimpleh ehzihten lah redobláh, en lah buleriah, ke forman kontrapunto konlah ke yeban er zon, ozimpleh, i lah palmah zordah, en lah ke ze ahuekan lah manoh pá no ahogá la boh der kantaó o loh trémoloh zuzabeh de la gitarra.
  • |}Kategoria:Wyróżnione_Pasty Nigdy tak na prawdę nie interesowałem się historią mojej rodziny. Wiedziałem jakich mam wujków, ciocie, kuzynów, oczywiście znałem też najbliższą rodzinę, ale nic więcej. Kiedy babcia poprosiła mnie o duży obraz będący naszym drzewem genealogicznym nie byłem zbytnio zapalony do projektu. No ale cóż… Babcia, stara już kobieta, wydała sporo pieniędzy na ogromne płótno i farby olejne. Siedziałem więc u niej codziennie szkicując portrety to ze zdjęć, to z jej opowiadań, a musicie wiedzieć, że babcia była bardzo krytyczna i nieraz portret jakiegoś pra-pra-pra… przodka robiłem po dwa, trzy tygodnie, bo babunia stwierdziła, że nie wygląda jak powinien. Z dnia na dzień drzewo rosło coraz bardziej, a jego gałęzie rozprzestrzeniały się po całym świecie. Jedna z nich zadomowiła się w Niemczech. Był to mój pra-pra-pra-któryśtam z kolei dziadek od strony matki. Nazywał się Edmund Zamojski, a do Niemiec pojechał za interesami i tam osiedlił się w malowniczej Bawarii. Zajmował się handlem, na którym dorobił się dość sporej fortuny. Wyszedł za piękną kobietę z bogatego rodu, Franziske, która urodziła mu bliźniaków – Tobiasa i Michelle. Żyło im się jak w bajce, w wielkim domu pokrytym marmurami, wypełnionym służbą i egzotycznymi towarami, który to stał pośród pięknych ogrodów oraz szklarni. Edmund bardzo chciał, aby jego pociechy były wykształcone. Tak wiec załatwiał im guwernantki, nauczycieli i sprowadzał uczonych z całego świata, którzy lali olej nauki do ich małych jeszcze główek. Kiedy Tobias zaczął oglądać się za rówieśniczkami, a wdzięki Michelle przyciągały adoratorów, Edmund postanowił zabrać całą rodzinę na wyprawę do Indii. Popłynęli tam statkiem, a dokładnie wynajętą galerą, na którą to wpakowali spory bagaż oraz kilku najbardziej zaufanych służących. Indie nie były bogatym krajem. To bardzo kuło w serce Franziski, która chodząc po biednych dzielnicach kupowała wiele lokalnych produktów, a następnie je rozdawała tylko po to, żeby chociaż odrobinę pomóc ludziom. Zrobiła też co mogła dla młodziutkiej panienki, córki ich przewodnika, półsieroty, która wdzięcznie nazywała się Ekanta – mianowicie zabrała ją ze sobą do Niemczech. Dziewczyna miała rękę do roślin. Sama zrobiła sobie w Indiach niewielki ogródek w starej skrzynce, który troskliwie pielęgnowała. Była wrażliwa na piękno i bardzo delikatna, a jej ojciec przychylał jedynej córce tyle nieba ile mógł. Nie był w stanie jednak zapewnić jej godnego życia, więc z ochotą zgodził się na taką poprawę jej statusu, ale pod warunkiem, że przynajmniej raz na trzy lata będzie mógł się z nią zobaczyć. To nie stanowiło problemu, bo Ekanta mogła podróżować statkami transportowymi wynajmowanymi przez Edmunda kiedy tylko miała ochotę. I tak oto hinduska znalazła się w Niemczech. Ze sobą zabrała tylko kilka sari oraz sadzonkę palmy kokosowej, której to mleczko, jak twierdziła, będzie leczyło wszystkie choroby. Lata mijały, dzieci rosły, a palma stawała się coraz większa. Kiedy bliźniaki założyły już swoje rodziny, a głowy Edmunda i Franziski zbielały, palma zaczęła wydawać pierwsze owoce. Wielkie orzechy w zielonej skórce, pod którą kryła się brązowa łupina licznie obrastały drzewo, co jakiś czas z głośnym hukiem spadając na posadzkę w szklarni, w której ostatecznie widniała wielka dziura. Jednak ich niesamowicie kremowe mleczko rekompensowało każde zniszczenie. Kilka lat później państwo Zamojscy zorganizowali wielki bal zimowy. Pośród wirujących płatków śniegu zaroiło się od dorożek zaprzężonych w otoczone mgłą z własnego potu, koni. Balowe suknie szeleściły w wielkiej sali, grajkowie w najlepsze muzykowali, wino lało się strumieniami, a zastawa brzęczała co chwilę zmieniana przez elegancko wystrojoną służbę. Franziska co rusz zapraszana do innego grona i częstowana trunkiem dość szybko postanowiła się położyć, na kolację zjadając tylko kilka placuszków z ziemniaków. Bal skończył się kiedy słońce już dokładnie zalało świat swoim blaskiem. Niektórzy wyjechali, inni, mieszkający dalej, albo nie będący w stanie wrócić, zostali na noc, korzystając z gościnności gospodarzy. Edmund chciał zasnąć obok swojej małżonki, ale już z daleka wyczuł ostry zapach wymiotów, które pokrywały całą pościel. Rozkazał służbie umycie Franziski i wyczyszczenie łóżka, a sam zasnął w jednym z pokoi gościnnych. Kiedy późnym popołudniem zwlekł się z łóżka Franziska wciąż czuła się źle. Na zmianę spała i wymiotowała teraz samą już żółcią. Edmund nie przejął się tym za bardzo twierdząc, że to tylko zwykły kac. Kazał poić ją mleczkiem z kokosów i karmić tłustymi potrawami, aż biedaczka nie poczuje się lepiej, a sam napisał do dzieci i Ekanty o tym, co właśnie się dzieje. Dzień mijał, a stan Franziski się nie poprawiał. Zwracała wszystko, co tylko przełknęła, czasem nawet jeszcze zanim to trafiło do żołądka. Wieczorem, kiedy wszyscy goście już wyjechali, Edmund zawołał po doktora. Ten po obejrzeniu kobiety przepisał tylko jakieś ziółka, które miała pić jak często się dało. Jednak jego lekarstwo nie pomogło i następnego ranka Franziska była już martwa. Jej skóra nie odznaczała się na tle prześcieradła, za wyjątkiem czerwonych plamek na twarzy, którymi były popękane od wymiotów żyłki. W pokoju wciąż unosił się fetor żółci. Posypały się kolejne listy: do rodziny, bliskich przyjaciół, do lekarzy z prośbą wyjaśnienia dlaczego Franziska zmarła. W jednym z listów Edmund napisał do Ekanty, dlaczego mleczko z orzecha kokosowego nie pomogło. Zanim jednak odpowiedź nadeszła takie same objawy wystąpiły u jednej ze służących. Ona też po kilku dniach wymiotów odeszła z tego świata. Co gorsza jego korespondencja zapełniła się listami obwieszczającymi o śmierci osób biorących udział w balu. Edmund zaczął obawiać się, że to jakaś zaraza. Spalił ciało służącej i swojej żony, a następnie zamknął swoją posiadłość i poddał ją kwarantannie. Po kilku dniach przyszła do jego pokoju kucharka. Mnąc fartuch wyjąkała, że wie dlaczego służąca zmarła. Opowiedziała o tym jak zawsze dzieliła się resztkami jedzenia, takimi, które szły na śmietnik, z innymi pracującymi w tym domu. Służąca, która zmarła wzięła ostatnie placuszki ziemniaczane i zdaniem kucharki były one zatrute. Oczywiście biedna kobieta była świadoma, że to na nią spadają podejrzenia. Edmund na szczęście nie był taki pochopny. Zebrał cały personel i zaczął wypytywać wszystkich razem i każdego z osobna o to, co działo się podczas przygotowywań do balu. Jednak niczego się nie dowiedział. Pozostało mu tylko spekulować kto, kogo i dlaczego chciał otruć. Kiedy przyjechała Ekanta, razem z Tobiasem i Michelle, dom funkcjonował już tak jak zawsze. Niedługo potem pojawili się pozostali zaproszeni. Pogrzeb pustej trumny był niezwykle skromny, ale mimo wszystko każdy jego aspekt był starannie zorganizowany. Po uroczystości Edmund zabrał Ekantę do swojego pokoju. Zapytał dlaczego nie odpisała w sprawie palmy. Ta spokojnie odpowiedziała, że sama nie znała odpowiedzi. Napisała więc do swojego ojca, który w długim liście przepraszał ją i błagał o wybaczenie pisząc, że nie była jego jedyną córką. Owa palma tak naprawdę niczym się nie wyróżnia. Mleczko jej kokosów zyskuje właściwości panaceum dopiero, gdy ta regularnie podlewana jest czystą krwią. Ona, Ekanta, jest jego pierwszą córką. Niedługo po porodzie matka Ekanty ciężko zachorowała. Ciągle gorączkowała, a jej skóra zaczęła gnić i odpadać od kości. Wtedy pewien znachor zaczął poić ją mleczkiem kokosowym z palmy podlewanej czystą krwią. Stan chorej od razu się poprawił, a rodzina sama zaczęła hodować taką palmę. Z początku krew pozyskiwali z niemowląt zostawionych na ulicach, jednak zaczęli wzbudzać podejrzenia. Tak więc matka Ekanty regularnie zachodziła w ciążę. A poczęte przez nią dzieci stawały się nawozem dla drzewa. Po kilkunastu latach kobieta nie wytrzymała psychicznie i powiesiła się. Edmund milczał patrząc na wręcz niepokojąco spokojną Ekantę. Wciąż bez słowa wyszedł z pokoju i zniknął na resztę dnia. O wschodzie słońca zwolnił całą służbę, a swoją posiadłość zaczął przeistaczać w sierociniec. Już po niespełna roku od jego ukończenia, placówka zapełniła się dziećmi w różnym wieku. Edmund całym sercem dbał o swoich podopiecznym dając im wszystko, co zapewni im dobry start w dorosłość. By jednak jeden wyjątek – niemowlęta. Do nich nie miał żadnych uczuć. Nie były dla niego niczym więcej niż nawozem w skórzanym pokrowcu. Każdego noworodka jaki trafił do jego sierocińca zanosił do szklarni, kładł pod palmą i podrzynał gardło. Z czasem doszedł do takiej wprawy, że nie marnował ani kropli krwi, a niemowlak w ciszy dokonywał żywota. Następnie jego ciałko po prostu spalał w piecu. Mleczko kokosowe kazał dodawać do potraw podawanym reszcie dzieci, które w rezultacie cieszyły się wspaniałym zdrowiem. Sam też codziennie pił cudowną miksturę, ciągle prowadząc interesy. Bez przerwy budował nowe szklarnie, sadził coraz więcej palm, zabijał coraz więcej już nie tylko noworodków, ale także starszych dzieci, tych przed okresem dojrzewania. Kiedy stał na skraju bankructwa zaczął sprzedawać swoje panaceum. Wieści szybko się rozeszły, a jego konto błyskawiczne wróciło do poprzedniego stanu, ba! Majątek ciągle się powiększał! Edmund zaczął sprowadzać dzieci z krajów trzeciego świata. Przypływały na statkach, a następnie przyjeżdżały razem z towarami wprost pod dom Zamojskiego. Większość nie przeżywała transportu, ale wieszane za nogi wciąż mogły podlewać palmy. Kika lat później Edmund Zamojski zmarł. Był już wiekowym człowiekiem, a jego serce po prostu się zatrzymało. Interes przejęła po nim, zgodnie z testamentem, Ekanta. Ta jednak, chociaż rękę do roślin miała, to nie potrafiła zajmować się interesami. Tak więc zmalała ilość produkowanego panaceum, sierociniec upadł, a ostatecznie dziewczyna sprzedała to, co zostało i przeprowadziła się do wioski, gdzie hodowała i sprzedawała kwiaty na lokalnym targu. Razem z nią umarłaby też tajemnicza receptura na lek doskonały, gdyby nie listy i notatki Edmunda, które pozostały w rodzinie. Przeleżały wiele lat zamknięte w skrzyni, dopóki ktoś nie zainteresował się nimi wiele pokoleń później. Zapytałem babcię czy to na pewno prawda. Ta w odpowiedzi pokazała mi zawartość owej skrzyni. Wszystko wygadało na autentyczne, chociaż nie jestem w tej sprawie specjalistą. Jednak z ciekawości wieczorami kopałem w papierach: stare księgi rachunkowe, listy, pamiętniki, luźne notatki… Wszystko potwierdzało słowa babci. Mimo wszystko dalej nie wierzyłem w jej opowieść. Była ona po prostu zbyt bajkowa i magiczna. Ciągle chodziła mi po głowie, ale miałem ważniejsze sprawy niż roztrząsanie tej historii. Jakiś czas później, kiedy drzewo genealogicznie wymagało już ostatnich poprawek, babcia zabrała mnie na wycieczkę. Pojechaliśmy najpierw autobusem, potem pociągiem, a ostateczne szliśmy piechotą pośród ogródków działkowych. Ciągle pytałem babcię gdzie idziemy i po co. Ona jednak nie powiedziała mi nic konkretnego. Byłem przekonany, że wybieramy się do jednej z jej znajomych na grilla. Weszliśmy w końcu na jakąś działkę. Była średnio zadbana: trawa wymagała koszenia, wszędzie plewiły się chwasty, a oczko wodne śmierdziało zdechliną i pływała tam utopiona wiewiórka, z której odchodziła skóra. Babcia jednak to zignorowała i zaprowadziła mnie do domku z kolektorami słonecznymi na dachu. W środku nie było niczego, czego można by się było spodziewać, żadnych mebli, nawet podłogi nie było, ale kiedy tam zajrzałem uderzyła mnie fala gorąca i wilgoci. Ściany domku były wbite w ziemię, bez fundamentów, a zdobiła je pokaźna kolekcja kaloryferów. Podłogę stanowiła goła ziemia przysypana kompostem i próchniejącym drewnem, zaś po środku, oświetlona różnymi lampami rosła palma. Od razu zauważyłem, że była ona regularnie przycinana do tego stopnia, że można było ją nazwać skarłowaciałą. Mimo to spod jej liści wyglądały małe, zielone kuleczki będące w przyszłości dorodnymi orzechami. Patrzyłem na babcię jak dureń nie rozumiejąc co widzę. Ona tyko uśmiechnęła się, podeszła do drzewka, a następnie podniosła z ziemi orzecha kokosowego. Wręczyła mi go mówiąc: „Czy pamiętasz abyś kiedykolwiek był chory?” Kategoria:Opowiadania
is dbkwik:resource/1NbixbbHIa7PoEqbe65a2Q== of
is Spezies of
Alternative Linked Data Views: ODE     Raw Data in: CXML | CSV | RDF ( N-Triples N3/Turtle JSON XML ) | OData ( Atom JSON ) | Microdata ( JSON HTML) | JSON-LD    About   
This material is Open Knowledge   W3C Semantic Web Technology [RDF Data] Valid XHTML + RDFa
OpenLink Virtuoso version 07.20.3217, on Linux (x86_64-pc-linux-gnu), Standard Edition
Data on this page belongs to its respective rights holders.
Virtuoso Faceted Browser Copyright © 2009-2012 OpenLink Software