abstract
| - Zimny wiatr mi zasypywał oczy Piaskiem, który w źrenice mię kłół — Chleb łaskawy jadłam na uboczy, Chleb z piołunem zmięszany przez pół — I nie śmiałam nawet zanieść prośby, Obumierał w piersiach moich głos — Spojrzę jeno w tę twarz, pełną groźby, Którą do mnie zwracał zawsze Los! Aż raz... przebóg!... widzę uśmiechnięta Do mnie Losu przymila się twarz! — Raj przede mną!... furta odemknięta!... Zdjęto ze mnie kajdany i straż!... Przez sztachety głąb mi widać nieba: Pełno kwieciem umajonych dróg — I nic więcej zrobić już nie trzeba; — Tylko chcieć — przestąpić jeno próg! — A ja stałam do miejsca przykuta Przed tym rajem, co tak blizko był: Nazbyt długiem cierpieniem otruta, Wejść do niego już nie miałam sił... Dusza moja nie śmiała uwierzyć, By jej rajskie otwarły się drzwi! I tak jąwszy niemożebność mierzyć, Osądziła, że to Los z niej drwi! A gdy ona wątpieniem miotana Na krok jeden nie mogła się zmódz — Mig za migiem godzina wybrana Ulatała w przeszłych rzeczy noc... I nad raju zamkniętą krainą Znak wygnania błysł ognisty miecz, Anioł ziemię wskazując Kainą Groźnym gestem, rzekł duszy mej: «precz». I znów poszła ciernistą drożyną, Po przed raju już zamknięte drzwi, Opłakując godzinę jedyną, Której już za pół nie kupię krwi! Image:PD-icon.svg Public domain
|