rdfs:comment
| - O ustach koralowych tu ciała muszlowe Pod ruchliwym sklepieniem pływają rozbrzmiane; Włos bogaty zaplótłszy w gałęzi rafowe, Podchodzą i odchodzą przez prąd unaszane. Niebieskawe kaganki świecące ospale, Huśtające się wspory na stopie frygowej I w takt słodki uwodnie gędzące wód fale Ukołyszą was do snu w kołysce prądowej. Kiedy znużą was śpiewy krążących przestrzeni I rozmyślnych rozkoszy nacieszy już padół, Pod całusem spazmowym, jak prądu pierścieni, Przewijać się będziecie to wzgórę, to na dół. Image:PD-icon.svg Public domain
|
abstract
| - O ustach koralowych tu ciała muszlowe Pod ruchliwym sklepieniem pływają rozbrzmiane; Włos bogaty zaplótłszy w gałęzi rafowe, Podchodzą i odchodzą przez prąd unaszane. Niebieskawe kaganki świecące ospale, Huśtające się wspory na stopie frygowej I w takt słodki uwodnie gędzące wód fale Ukołyszą was do snu w kołysce prądowej. Kiedy znużą was śpiewy krążących przestrzeni I rozmyślnych rozkoszy nacieszy już padół, Pod całusem spazmowym, jak prądu pierścieni, Przewijać się będziecie to wzgórę, to na dół. II Jak uwiędła lelija na potok rzucona, Tak płynęło jej ciało w bieliźnie po fali, Równiny wyciągały zbożowe ramiona, A ona śpiąc płynęła wciąż dalej, wciąż dalej... Toń dźwięczna jej śpiewała, jak harfa człowiecza, Melodyjną pieśń białych zaślubin z wodami, Ptaszkowie zgromadzeni na drzewach porzecza Głośnymi zapełniały powietrze ćwierkami. W zachodne strony słońce myśląco wpatrzone, Z niebieskiej nic nie mogło było ujrzeć góry, Bo odchodząc, plecyma do świata zwrócone, Ciągnęło poza sobą płaszcz krwawej purpury. Jak uwiędła lelija na potok rzucona, Tak płynęło jej ciało w bieliźnie po fali, Równiny wyciągały zbożowe ramiona, A ona śpiąc płynęła wciąż dalej, wciąż dalej... III Ponad ziemię uśpioną ptak wzbił się złej wieści, Wzbił, żeglując poważnie, jak gdyby bajecznie Skrzydła jego mierzyły lat krągłych czterdzieści, Ptak, którego lękają się ludzie odwiecznie. Przelatuje nad ziemią od gminy do gminy I przy cichym księżycu wsi białe przestrasza Wołając, że po rzece trup płynie dziewczyny, Wołając, że królewnę prąd wodny unasza. Więc ludzie przez równiny, jak widma cmentarne, Ciągną z piersią przebitą ponocnym wrażeniem, Za plecyma ich lasy podnoszą się czarne, A przed nimi mknie rzeka grającym strumieniem. A jedni drugim rzewnym głosem powiadają, Jak ich pani dni kwietne w ręce śmierci zdała, Zaś starcy, potakując głowami, dodają, Że miłość bezprzykładna jej serce spękała. Image:PD-icon.svg Public domain
|